poniedziałek, 29 grudnia 2014
Because we can
Dziękuję moim matołom za dzisiejszy dzień, lovki!
No, a jutro wybywamy z E, do upragnionego Krakowa. Oj będzie się działo. Nie mogę się doczekać, to muszą być niezapomniane chwile. :) Kraków - szykuj się!
Dzisiejszej nocy tak wiele się zmieniło... Znowu troszkę wspomnień wróciło, dwie poważne rozmowy troszkę dały do myślenia. O dziwo naprawdę lubię takie poważne rozmowy z K., to mi pomaga. :) Gorzej z drugą rozmową, bo nie wyszło najlepiej, ale tak jak pisałam, walić to. :) Za późno na jakiekolwiek żale, co się stało to się stało, koniec.
Na szczęście w dalszej części dnia było coraz lepiej. Pośmialiśmy z E. i K., wiochy narobiliśmy, było cudownie, dziękuję. Oby więcej takich odpałów, jak najwięcej. Byle bez konsekwencji oczywiście.
Cóż, skoro poniedziałek wyjątkowo się udał to mam nadzieję, że cały tydzień będzie taki. W końcu jaki początek taki cały ciąg. Lecimy z pozytywnym nastawieniem! :)
Czeka nas milion sesji, nieprzespane noce, filmy, tańczenie i zwiedzanie. To musi być zajebiste, musi! Bo jakżeby inaczej, spędzę ten czas z moją E. :D Szkoda, że same, ale to się jeszcze ogarnie i kiedyś zbierzemy naszą świrniętą trójcę i podbijemy Kraków! :)
Tak, jesteśmy świrniętą trójcą, niebywałe prawda? Uwielbiam ten stan, kiedy ta dwójka coś odwala. Coś cudownego!
Ten wyjazd sprawia, że jestem miła, aż za bardzo. Tak więc do następnego razu, bo się jeszcze gorsza zrobię.
/Baśka
niedziela, 28 grudnia 2014
forever? no.
/Weronika
The end of road
sobota, 27 grudnia 2014
dream
tego polowe z tego co napisałam usunę. Ehh nie chce żeby ona cierpiała. Zycie jest bez sensu. Czuje ze troche mnie oderwalo się i poszlo i ze nie wróci a jeśli już to nigdy nie bedzie jak kiedys. Cala noc słuchając piosenki Katarzyny Groniec "Bede z Toba " <która bardzo polecam osoba z podobnymi problemami > wspominałam czasy gimnazjum. Od pierwszego dnia w szkole ,od pierwszej godziny wszystko. Tylu ludzi już nie ma przy mnie. . Szkoda że wszyscy odeszli zajęci swoimi sprawami. Nawet ta, ktora obiecywala ze bedzie ze mną na dobre i na zle.
Staralam sie pisać dłużej, bo ktos mi powiedzial ze piszę za krótko ale to nie jest proste gdy polowa ląduje w koszu. Ok nie ważne. Czesc
/ Werka
Night Kuti reflections
I znowu cisza. Przykro. :))
I po co się starać dla kogoś kto i tak nie docenia tego co się dla tej osoby robi? To denne. Człowiek się stara, robi wszystko żeby naprawić to co było kiedyś, a otrzymuje tylko ciszę. Jak patrzę na tą osobę mam mieszane uczucia. Na szczęście rzadko się nam zdarza widywać, więc jest spokój. Eh.
Poprzednia noc zleciała na myśleniu, co nie wyszło mi na dobre. Na szczęście mam E. i K., którzy nie dają mi całe dnie siedzieć i zamulać, a poprawiają humor swoją zajebistością. Dziękuję! Uwielbiam tą dwójkę, są tacy zabawni, kochani, po prostu moi. Oby nasze plany wypaliły, marzę o tych kilku dniach z najwspanialszymi ludźmi na świecie.
Kocham, gdy ktoś się uśmiecha dzięki mnie, a dzisiaj do mnie dotarło, że jest ktoś, kto cieszy się także moim uśmiechem i to jest kochane, bardzo. :) Ta myśl, że kogoś naprawdę interesuję jest wspaniała. Cieszę się, że są przy mnie ludzie, którzy cokolwiek bym zrobiła to i tak zawsze będą ze mną, to pokrzepiające.
Jest po północy, zaczął się weekend. Coś czuję, że będzie on dość ciężki, a dzisiejszy dzień jest decydujący. Troszkę mnie biorą nerwy, muszę być spokojniejsza.
Staram się ostatnio pisać krótkie posty, żeby Was nie zanudzać. :))) Ale jak mam pisać tak mało to nie umiem nic napisać, jestem humanistką, piszę obszernie, nie umiem krótko, przepraszam. :))) Ciężko jest napisać po jednym, dwóch zdaniach na każdy temat, gdy ma się w głowie milion myśli na minutę...
czwartek, 25 grudnia 2014
Night life
Z tego wszystkiego zaczynam czuć ogromny sentyment do tego co się działo kiedyś. Z każdym dniem on rośnie, upada jedynie wartość moich myśli. Nie wiem sama co ja tu robię, czuję się jakbym tu nie pasowała. Może powinnam się usunąć z drogi? Wielu osobom i tak nie jestem do niczego potrzebna i bardzo otwarcie mi to pokazują.
Jestem jednym, wielkim kłębkiem myśli i emocji. Coś czuję, że ta noc nie będzie ani trochę przespana, a wręcz przeciwnie - mój mózg będzie pracował na najwyższych obrotach i znowu wymyślę coś głupiego.
Miałam tu nie pisać przez święta, ale w nocy jakoś zaczynam mieć wenę.
Starałam się napisać jak najmniej, żeby nikt nie stwierdził, że nie chce mu się czytać. :)))
Jeszcze raz wesołych świąt! :)
/Baśka
I m dreaming of the white christmas. ..
wtorek, 23 grudnia 2014
Christmas
Niestety moją mamę ogarnął szał pieczenia i mnie także do tego zmusiła, więc nie miałam ostatnio zbytnio czasu na pisanie. Oczywiście przez najbliższe dni będzie tak samo, więc napiszę coś może w weekend, a na razie się ciepło trzymajcie! :)
/Baśka
piątek, 19 grudnia 2014
All I want for Christmas is...
Co prawda osobiście nie chodzę do szkoły od środy, dzisiaj byłam tylko na kilku lekcjach, ale oficjalnie z dniem dzisiejszym mamy wszyscy wolne od szkoły. Ten fakt przepełnia mnie radością nie tylko dlatego, że na jakiś czas skończy się poranne wstawanie i nauka wieczorami, ale przede wszystkim w końcu mam czas na przemyślenie wielu spraw. Zdala od ludzi, zgiełku i wrzasku. Uwielbiam to. Dodatkowo nareszcie mój pokój ozdabiają kolorowe światełka, one mnie troszkę uspokajają. Przydaje mi się to, gdyż ostatnio nie miałam zbyt dobrych dni.
Postanowiłam zacząć pozytywniej myśleć. Wraz z pierwszym grudnia włączyłam w życie swój plan. Początkowo wychodziło mi całkiem dobrze, lecz z upływem kolejnych dni jest coraz gorzej. Dzisiaj straciłam naprawdę wielką część swojego życia. Wszystkie zdjęcia jakie posiadałam w komputerze przez ostatnie kilka lat poszły w cholerę. Dysk twardy do wymiany, nic nie da się odzyskać. Płakałam przez ponad pół godziny, dalej nie mogę się z tym pogodzić. Ponadto tracę bliską mi osobę. Od bardzo dawna nie mamy ze sobą normalnego kontaktu, a nasze rozmowy są... suche. Nic nie warte. Chyba to co nas łączyło odeszło gdzieś daleko. Nie ma między nami więzi, ważna jest tylko jedna osoba... Nawet zapytanie co u mnie sprawia problem. Eh.
Pomijając to wszystko chyba wróciła do mnie najukochańsza przyjaciółka - depresja. Jako jedyna zawsze do mnie wraca. Towarzyszy mi teraz na każdym kroku. Próbuję odbić się od dna, ale jest to trudne i tylko dzięki K. radzę sobie dość dobrze. To znaczy dobrze jak dobrze, bo myśli samobójcze czasem się pojawiają, ale K. jest jedyną osobą, która mnie od nich odciąga. Jest jedynym człowiekiem, którego czuję, że obchodzę. Jest źle. Mam tak trochę dość, a miałam być przykładem dla innych, miałam być tą, która się podniosła. Przepraszam, że zawiodłam i, że nie zawsze jestem w stanie tylko się śmiać.
W sumie i tak przestałam się sobą interesować, wolę rozwiązywać cudze problemy, z własnymi sobie nie radzę. Kurde...
Jestem wrakiem człowieka, chyba naprawdę potrzebuję szczerej i głębokiej rozmowy z kimś.
/Baśka
niedziela, 14 grudnia 2014
Happy or unhappy?
Minął kolejny tydzień grudnia, a klimat świąteczny coraz bardziej ogarnia serca. W ciągu tych kilku dni wiele się zmieniło, z pozoru nic, ale jednak. Nie mam laptopa, zdałam zagrożenia, dostałam mnóstwo piątek, miałam całodniową zamułę, zobaczyłam się z P., pracowałam charytatywnie i przeżyłam wspaniały dzień z K. Nie będę się rozpisywała o wszystkim, bo jestem jak wiadomo na telefonie, poza tym nie chce zanudzać. :)))
Ogólnie mówiąc poza dwoma szczegółami ten tydzień był dobry. Wczorajszy dzień spędziłam cudownie, od rana z uśmiechem. Na początek zbieranie żywności dla najuboższych jako wolontariat z caritasu. Było dość wesoło, a ludzie chętnie wrzucali produkty, pomijając garstkę idiotów, którzy nie potrafią nawet 'dzień dobry' powiedzieć tylko się krzywo patrzą, ugh.
Następnie chwilę w domu, szybko ogarnęłam pokój i po K. Jak zawsze od samego początku mieliśmy dobre humory. c: Grubasy zjadły ptasie mleczko, pogadały, pośmiały i poszły oglądać "Greys Anatomy". Na szczęście kalorie ze słodkości po części zostały spalone podczas wygłupów. c: Łaskotanie, darcie się, kopanie, bicie, dźganie, macanie, głupie zdjęcia i te sprawy. Uwielbiam to. Potrafimy się zachowywać jak debile, śmiać, wygłupiać, prawie jak zakochani i mieć dystans do samych siebie, do tego co robimy. Nie musimy się martwić, że któreś z nas zrobi, lub powie coś głupiego, każdy gest jest naturalny, zero jakichkolwiel barier w myśleniu i zachowaniu, totalna swoboda życia. Dlatego kocham spędzać czas z K. - czuję się przy nim swobodnie, wiem, że mogę być sobą i nie myśleć o tym co robię. Czy to nie dziwne, że tak dobrze się dogadujemy? Niektórzy twierdzą, że tak, ale mnie już jakiś czas temu przestało to wszystko dziwić. Doszłam do wniosku, że w końcu znalazłam kogoś, kto mnie doskonale rozumie i potrafi się dobrze bawić nie patrząc na to ile mamy lat. Wiem, że cokolwiek zrobie to i tak mam jego wsparcie, a jak trzeba to mnie opierdoli za głupotę. Zaś w innych momentach śmieje się ze mnie jak z największego debila. Uwielbiam tą swobodę przy najlepszym przyjacielu. Jestem za nią bardzo wdzięczna. :) W dodatku nie potrafię długo mieć złego humoru przy K., sama jego obecność, świadomość, że jest poprawia mi humor. Ponadto tak jak pisałam, nie muszę przy nim niczego i nikogo udawać, a nasza głupota się dopełnia i nie da się nie śmiać. A kłótnie? Nie ma. Mamy takie samo lub podobne zdanie na większość tematów, a jeśli tak nie jest to zawsze, gdy zaczyna się taki temat, już na początku dochodzi do kompromisu, a temat leci cholerę. To wspaniałe.
A teraz kontynuujemy leniwą niedzielę z książką i ćwiczeniami, trzeba się wziąć za ciąg dalszy odchudzania. Ostatni tydzień szkoły musi minąć szybko. Tylko 3 dni wstawania rano, to piękne. :)
Miłego dnia! ;)
/Baśka
wtorek, 9 grudnia 2014
Ona jest ze snu
Hejka ;) Czy to nie dziwne że gdy ide spac myślę o jednej osobie, potem kazdy sen jest o niej, gdy się budze jest moja pierwsza mysla, mimo sprzeczek i tak nasza relacja wszystko przezwycięża. Ostatnio zauważyłam tez ze nie poradzilabym sobie sama. I poznanie tej osoby jest najlepsza rzeczą, która do tej pory mi się w zyciu trafila ;))) Mam nadzieje ,że dalej bedzie tak fajnie. W glowie mam tylko jedna mysl. Dzis udalo nam się spotkac, może nie bylo to jakies super długie spotkanie ale te kilka zdan wypowiedzianych byly i tak magiczne.
Jak to czytam, zastanawiam się czy to publikowac. Brzmi to banalnie, romantycznie i wgl tak sldko czyli kiedys zupelnie nie w moim stylu. A teraz? Nie wiem dlaczego Ale jestem straszna romantyczka: D
Dobra zaczynam przynudzac ,
Papapapapap
/Werka: *
niedziela, 7 grudnia 2014
Mr. and Mrs. Claus
Tym razem coś na pozytywnie. :) Zaczął się adwent, jakieś postanowienie mieć trzeba, więc moim jest przynajmniej minimalnie optymistyczniej patrzeć na świat. Czy się udaje? Póki co tak. Owszem, mam zastoje i chwilowe wątpliwości, ale z uśmiechem mogę powiedzieć, że powoli jest lepiej. :)
Razem z adwentem przyszedł grudzień, który przynosi jak na razie wiele dobrego. Chyba zaczynam czuć ten klimat, mimo że nie ma jeszcze śniegu.
Ostatnie dni były naprawdę cudowne i dziękuję za to każdemu kto się do tego przyczynił. Środa chwile z W., większość piątku z K. i prawie codziennie beki z E. Czego chcieć więcej?
Piątkowy dzień zaczął się bardzo ciekawie, a mianowicie od wiadomości w tym samym czasie podczas rozpoczęcia rozmowy z K. Uśmiech zawitał od razu. Potem pyszna kawa i komplikacje z transportem, ale jak zawsze dałam radę z wszelkimi niedogodnościami. Następnie spacer po mieście, gdyż sklepy były jeszcze pozamykane. Było co prawda zimno, ale wesoło. Potem sklepy, śmiech, brak zakupów, no i standardowo fitness. Wygłupy, rozmowy, chodzenie w ciuchach K., uwielbiam takie laby. c: Na koniec prezentowo, słodko i dyskusyjnie. Kocham to. c:
Wczoraj były Mikołajki, oczywiście Święty spotkał mamę i przekazał jej dwie pary spodni i duuużo słodkich gumek do włosów dla mnie, kochany! Za to mi podał książkę dla mamy, taki hojny.
Dzień spędziłam na sprzątaniu pokoju, aby nadać mu mikołajkowy nastrój. Następnie Greys Anatomy i sen. Od rana do wieczora w mikołajkowej czapce oczywiście. Niestety mój osobisty Mikołaj nie dotarł, ale za to pojawi się dzisiaj. Uwielbiam magię tego dnia, cieszę się jak małe dziecko. Kocham ten moment wymiany prezentów i uśmiech na twarzy drugiej osoby, moja dusza się wtedy cieszy bardziej niż gdybym dostała największy prezent świata. Bo najlepszym podarunkiem jest szczęście bliźniego. c:
Może spotkamy kolejnego Mikołaja i zjemy pyszny mikołajkowy obiadek? Czekam na to z niecierpliwością, a Wam życzę wspaniałego ostatniego miesiąca tego roku, wykorzystajcie go jak najlepiej. :)
/Baśka
sobota, 6 grudnia 2014
koniec nowym poczatkiem
Wszyscy bez slowa odeszli. Zaczelam plakac i nie moglam przestac wtedy ta jedna osoba wrocila, pomimo kłótni i wielu ran wrocila. I uswiadomilam sobie przez to że gdyby ta osoba odeszla straciłam wszystko. Bylo by to dla mnie najgorsza rzecza. Ta osoba jest jak powietrze ,może troche banalnie to brzmi ale to prawda mysle ze gdy ta osoba odejdzie to mię wytrzymam. Dziekuje ze jestes :*
Dobra mala zamula chwilowo, wracam do rzeczywostosci. Hmmm od kilku dni nie moge sobie poradzic ze swiadomoscia ze moją przyjaciółka ma depresje. Nie wiem jak jej pomoc, co zrobic? To bedzie trudny okres dla mnie: (
Pozdrawiam
Werka
sobota, 29 listopada 2014
I want to be skinny
Powoli jest lepiej, uśmiecham się coraz częściej, może w końcu będzie dobrze. Wczoraj mnie dopadł totalny smutek i poczucie bezużyteczności. Nie wiem czemu, przez chwilę nie dawałam sobie rady. Wyszłam na moment na spacer, ale szybko wróciłam, bo jednak jest zbyt zimno na nocne spacery. Mimo wszystko uwielbiam takie przechadzki nocą. Jest pusto i cicho, a gdzieś w głębi jest ten naturalny strach, że coś się stanie. Lubię to. Jednak preferuję spacery, gdy jest cieplej i nie muszę się otulać milionem ciepłych ubrań.
No, a co z dzisiaj? Jak zawsze każdy mój dzień stoi pod znakiem zapytania. Pewnie znowu spędzę sobotę przed tv. Przynajmniej tyle, że po 16. leci Greys Anatomy, to nie będę się nudziła. Mam nadzieję...
Znowu zaczęłam się brać za szybkie odchudzanie, ale jestem zbyt beznadziejna, żeby mi się udało. Dzisiaj zjadłam tylko duży jogurt light, tylko 300 kalorii + kawa, a czuję się jakbym wepchnęła w siebie nie wiadomo ile. Mam wyrzuty i od razu wzięłam się za ćwiczenia. Zawsze twierdziłam, że nie ma sensu stosować głodówek ani diet bardzo drastycznych, ale naprawdę czuję się beznadziejnie. Nie wiem czemu. Obok mnie trzy milki, najlepsze czekolady jakie istnieją, a ja nie mogę ich zjeść. Najlepsze jest to, że nawet nie mam na to ochoty...
Niedługo mikołajki, święta, Sylwester. A ja co? Nic. Kompletnie nie czuję tego klimatu, nie czuję, że już prawie grudzień. Nigdy nie lubiłam tego okresu czasu. Dobrze, że przynajmniej nie ma śniegu, nienawidzę go. Choć może gdyby był to poczułabym ten "magiczny", zimowy klimat.
Wybaczcie, że tak skaczę po tematach, ale sama nie wiem co pisać. Mam w głowie tyle myśli, ale jednocześnie prawie żadnych.
Miłego weekendu, postaram się niedługo znów coś napisać. :)
/Baśka
sobota, 15 listopada 2014
Walk and memories
Jestem wdzięczna za każde wejście tutaj, za przeczytanie postu, zaglądanie w oczekiwaniu na nowe, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Znowu jest weekend, troszkę symboliczny.
Udało mi się w końcu naprawdę wyspać, a poranek był świetny, dzięki K., który potrafi dowalić głupim tekstem w każdej sytuacji. English perfect, co by nie. Teraz siedzimy ze śniadankiem, jeszcze tylko kawy brakuje. Konwersujemy z misiami, trzeba kogoś wyciągnąć na zewnątrz, bo zbyt ładna pogoda jest, żeby siedzieć w domu.
Przydałby się spacer, taki jak we wtorek. 3 godziny w terenie, rozmowy, śmiechy, różdżki, wspomnienia, darcie się, siedzenie na skałach i "totemie", wrzucanie do fosy, ah, jaki to był piękny dzień. Potem kanapki zrobione z miliona nie wiem czego. Oby takich dni było więcej, dziękuję K. :)
Wszystko się ostatnio zmieniło, stosunki międzyludzkie, zachowanie, podejście do pewnych spraw. Czy to nie dziwne, że przez złe wydarzenie pojawia się więcej uśmiechu? Głupi paradoks życia.
Dziwne to wszystko.
Miłego weekendu! :)
/Baśka
poniedziałek, 10 listopada 2014
Raj nierzeczywisty
Wszelkie troski w moment spadły
Kłęby kurzu się prześniły
I zginęły w syfie zdarzeń
Koniec niespełnionych marzeń
Stoimy na mecie kresu
Skończył się wyścig bez sensu
Zakończyła się historia
Co z pozoru nie ma końca
Odrzuciłam plony winne
Większym szczęściem to niewinne
Ukochane przez człowieka
A czas płynie, wielka rzeka
Umiejętność żyć w cierpieniu
To jest sukces w drodze wielu
Lecz nie łatwym to uczynkiem
Chcesz pomocy, czyń z pożytkiem
Kochaj z głową, a nienawiść
Wyrzuć z siebie, nie czas bawić
Się innymi oraz sobą
Gdy coś robisz, czyń to z głową
Śniło mi się, że umarłam
Pokonałam widmo strachu
Odrzuciłam w tył za siebie
To, co nazywamy płaczem
Tam gdzie nogi mnie poniosły
Tu trafiłam w niebo blasku
W miejsce pełne szczęścia uczuć
Nieczekających poklasku
Odsunęłam kamień złości
I depresji, też zagłady
Grubą kreską oddzieliłam
Świat głupoty oraz zdrady
Od swojego świata śmierci
Bez cierpienia, bez boleści
Lecz w momencie znów ujrzałam
Płomień rzeczywistych wspomnień
Nie umarłam.
Jakże szkoda.
niedziela, 9 listopada 2014
Death at midnight
"Nic dwa razy się nie zdarza
nie ma dwóch podobnych nocy
dwóch tych samych pocałunków
dwóch jednakich spojrzeń w oczy"
Zawsze, gdy o tym myślę dopada mnie coś w stylu melancholii, przygnębienia, ale w pewnym momencie także spokoju. Każdego z nas czeka koniec, tak samo jak wszystkim jest przypisany początek. Z tą różnicą, że to od nas zależy jak przeżyjemy swoje życie. To człowiek decyduje o tym co robi, gdzie idzie, jak patrzy na świat. Odwrotnie jest ze śmiercią. Jej nie możemy przewidzieć. Nikt nie wie kiedy ona przyjdzie, może czeka na nas tuż za drzwiami, a może jest daleko, nawet o nas jeszcze nie myśli. Tego nie wiemy, należy więc wykorzystywać każdy dzień jakby był tym ostatnim. No chyba, ze ktoś popełnia samobójstwo, wtedy śmierć jest pewna, ale i upragniona. Jednak spełniona jest tylko śmierć, która kończy owocne życie. Każdy z nas powinien trwać na tym świecie tak, aby mógł powiedzieć, że niczego nie żałuje i było fajnie. Chciałabym umrzeć o północy. Tak poza czasem, poza jakimikolwiek barierami.
/Baśka
sobota, 8 listopada 2014
The end?
Lipa, lipa, lipa. Zakopcie mnie dziesięć metrów pod ziemią, proszę.
"Ostatni raz widziałem Cię (...), to że stałem z boku już nie liczyło się "
"A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem, miało być sto lat, sto lat!"
"(...) tylko to, no wiesz, liczy się, że zaufanie to taka czarna świnia - w dzień jest, w nocy nie ma.."
Faza na tą piosenkę, znowu...
Trzeba się czymś zająć, kurde.
Ćwiczymy, ćwiczymy, ćwiczymy!
:))))
Wspomnienia, czerwiec, chcę żeby było jak kiedyś.
I wiecie co? Moja zdolność do płaczu maleje, czasem nie jestem w stanie uronić łzy, mimo że chciałabym wylać z siebie uczucia, nie jestem w stanie.
Zamuła.
Grr.
Niech będzie pozytywnie, dajcie mi święta!
:))
Dupa, ide się przejść.
I znowu mnie bierze na papierosa, nałóg chce powrócić.
:)))
"Where did you go? Where did you run?
I can't erase, what you've done.
Let's burn the past, forget the truth.
You're still loving him, I'm still loving you."
Miłego weekendu. :))
/Baśka
czwartek, 30 października 2014
Friendship
K. uświadomił mi, że tak naprawdę mam za sobą długą drogę, ale mimo wszystko dalej walczę i się nie poddaję, choć sama czasem czuję, że to zrobiłam, lecz gdzieś w głębi mnie tli się maleńki ogień, który stacza bitwę z przeciwnościami losu. Podobnie jak Religa, który nawet w chwilach zwątpienia trwał w tym co robi i nie rezygnował z przedsięwzięć, których się podjął. Dopiero w czasie rozmowy z K. zdałam sobie sprawę z podobieństwa mojego życia do sukcesów i porażek Religi. Przez wakacje wiele się wydarzyło, nie załamałam się całkowicie, podniosłam się i żyję dalej, a mało która dziewczyna tak by potrafiła. Przynajmniej K. tak twierdzi i chyba ma rację. Za często ma rację, ugh. Powiedział, że według niego nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych i wiecie co? Poczułam się wtedy wyjątkowo, poczułam się silna. Na pozór zwykłe słowa pocieszenia, ale jakie ważne i podnoszące na duchu. To naprawdę dało mi jakąś wewnętrzną siłę do działania, spojrzałam na wszystko jakby z boku i zauważyłam, że rzeczywiście dużo walczyłam z życiem i dokonałam kilku nie bardzo możliwych czynów. Chyba mogę być z siebie troszkę dumna. Przyjaciel, który potrafi uświadomić ważne w życiu aspekty jest cudowny. Przyjaźń jest wspaniałym darem. Przyjaciel zawsze wesprze, pomoże, posiedzi w ciszy, byle by być obok, nie odwraca się jak jest źle, a wręcz przeciwnie, po prostu kocha. Jest przyjaciel - jest wszystko. Lubię nasze poważne rozmowy, wiele mi one dają, dziękuję.
No, a wczoraj miło spędzony czas z W. przy kawie. W końcu udało nam się znaleźć dla siebie chwilę. Tak bardzo się stęskniłam. Na szczęście nic nam nie zepsuło spotkania i było dobrze. Spacer do Kauflanda, 5minut przy milkach, selfie w busie, cudowne chwile. Szkoda, że tak krótko, ale cieszę się, że choć tyle udało nam się razem posiedzieć. To było potrzebne nam obu. Obyśmy się zobaczyły jak najszybciej...
niedziela, 26 października 2014
Hey brother
Czesc, tak jak pisała Baska po powrocie z Wiednia pisze. Wycieczka była bardzo fajna. Miło spędzony czas ze znajomymi zdecydowanie poprawił mi humor. Wróciłam silniejsza i pewniejsza siebie.
Wycieczka trwała 3 dni. W czwartek wyjechaliśmy wcześnie rano,po długiej podróży okolo 14 byliśmy już w Bratyslawie. Byliśmy na przepięknym zamku z którego można było podziwiać panorame miasta. Po dalszym zwiedzaniu starowki i wielu zabytków wróciliśmy do autokaru i udaliśmy się do hotelu. Po ogólnym "ogarnieciu się " zeszlismy na kolacje. Wszyscy byli bardzo zdziwieni gdy okazalo siee ze kalacje zjemy w chińskiej restauracji. Po pokonaniu pierwszych oporów udalo mi się przełknąć coś takiego jak krewetki sushi czy paliszki krabowe: )
Następnego dnia zaraz po sniadaniu wyruszylismy w drogę do Wiednia. Zobaczyliśmy jedne z najpiękniejszych zabytków Austrii m. in. Ulica Ringe, opera Wiedenska, czy katedra św. Szczepana.Naepsza atrakcja tego dnia byla jednak wizyta w największym parku rozrywki- Praterze.
Ostatniego dnia znów zaraz po sniadaniu pojechaliśmy do Wiednia zwiedzac. Tym razem naszym celem byl Schonebrone(nie mam pojecia jak to się pisze) .Jest to palac w którym mieszkala sama księżniczka Sisi z mężem Franciszkiem. Ostatnim punktem wycieczki był wjazd na górę Kahlenberg,gdzie znajduje się Polska enklawa.
Jestem bardzo zadowolona z wycieczki.Napewno bede chciała kiedys wrócić do Wiednia: )
Lowki Kisski
/Werka: *
sobota, 25 października 2014
I don't know who i am
Nie mam weny, jak Weronika wróci to powinna się odezwać, a ja lecę się kurować.
Miłego weekendu!
/Baśka
wtorek, 21 października 2014
Big come back.
Siedzę z laptopem na kolanach, słucham radia i nie mam kompletnie weny na nic. Nie wiem co mam tu napisać, ale muszę z siebie wyrzucić zbędny smutek. Mam milion myśli w głowie, ale nie potrafię przelać ich w spójny tekst.
Jest dziwnie. Sama nie wiem co czuję, pusto mi. Samotność daje się we znaki, coraz mocniej odczuwam zmęczenie psychiczne i fizyczne. Wszystko się psuje, każde przedsięwzięcie jakiego się podejmę kończy się porażką. Brakuje mi miłości. Potrzebuję się do kogoś przytulić, poczuć bezpiecznie i zapomnieć o codziennych rozterkach. Jest tylko jedna przeszkoda, w sumie dwie. Mnie się nie kocha. Nie da się pokochać kogoś tak beznadziejnego jak ja. Nie umiem nawet dopuścić do siebie nikogo. Troszkę jestem sprzeczna. Ale kto byłby w stanie wytrzymać z takim potworem jak ja? Nikt. Nie mam przyszłości, perspektyw na życie, nie mam nic. Jestem niczym. Nachodzą mnie myśli samobójcze, jeszcze nigdy nie byłam w tak złym stanie. Nie mam obok siebie nikogo kto mógłby mi pomóc się z tym uporać, każdy żyje własnym życiem, nie ma miejsca na zatrzymanie się w miejscu i zobaczenie naiwnej, cichej istoty, która łka w milczeniu, a jej łzy są odzwierciedleniem duszy. Żyjemy w czasach, gdzie każdy martwi się tylko o siebie, brakuje troski o bliźniego. Czasem wydaje mi się, że altruizm polegający na skupieniu się na drugim człowieku całkowicie zaniknął. Nienawidzę egoizmu, który panuje obecnie nad umysłami istot żywych. Nie potrafię znieść wielu cech, które ogarnęły otaczający mnie świat. Egoizm jest tylko jednym aspektem beznadziejności gatunku ludzkiego. Pojawia się też głupota, bezmyślność, brak zrozumienia, zapatrzenie w siebie, radość z nieszczęścia bliźniego etc. Egzystencja w takim świecie jest trudna, wszystko co dobre wciąga lub już wciągnęła czarna dziura. Ironia, prawda? Przecież powinniśmy iść do przodu, doskonalić siebie i przedmioty wokół nas, a tymczasem cofamy się w rozwoju, kulturze i sposobie życia. Czy sprawy powinny mieć taki obrót? Czy nie należy iść w drugim kierunku, ku dobru? Przez dzisiejsze chamstwo i dążenie do celów po trupach, często mając za ów cel coś, co krzywdzi wielu ludzi, nie daję rady przebywać wśród ludzi. Nie mieści się w głowie myśl, że doskonały świat opisywany w Biblii stał się szarym i przerażającym. Należy się bać każdej nadchodzącej chwili, która niesie ze sobą kolejne rozczarowania i smutki. Trudno jest teraz komukolwiek zaufać. Gdyby powiedzieć drugiemu człowiekowi o swoich problemach w większości przypadków ta osoba ucieszy się, że nie wychodzi nam w życiu. Tak nie powinno być. Dlatego boje się ludzi. Może nie czuję strachu, to nie to. Czuję niemoc w odniesieniu do środowiska, które mnie otacza.
/Baśka
czwartek, 16 października 2014
Dissapointed
Hej,co tam? Przepraszam,że tyle nie pisalam mam teraz strasznie duzo nauki.Za tydzień mam wycieczke do Wiednia na trzy dni. Przyda mi sie ten wyjazd. Musze odpocząć i wszystko ogarnąć. Mam ostatnio wiele problemów i duzo dylematów.Zycie naprawde byla trudne i brutalne. Jakiś rok temu doszlam do wniosku że ,zakochuje sie w debilach bez serca "teraz jednak wiem ze sa wyjatki: ) Jestem ostatnio strasznie przemeczona. Musze zrobic jakies badania. Dobra kończę
Papa
/Werka: *
P.S moze dodam w końcu swoje zdjecie?
wtorek, 7 października 2014
This is war
Dobranoc.
poniedziałek, 6 października 2014
What?
Trafny cytat do sytuacji, osoby, myśli.
Pierwszy dzień tygodnia, już wpadła jedynka, cudownie. Jutro ciężki dzień, czekamy do czwartku i prawdopodobnie otrzęsiny. Potem kochany piąteczek i sobota. Nie mogę się doczekać.
Jadąc dzisiaj autobusem do szkoły przyszły mi do głowy kolejne myśli i refleksje. Pojawiło się we mnie przekonanie, że odwaga to nie jest brak strachu, a działanie wbrew jemu i pokonanie go. Jestem dziwna.
Nauczycielka j. polskiego chce ze mnie zrobić dziennikarkę, świetnie. Przecież ja się nie nadaję, jeszcze nie teraz. Może kiedyś, ale nie, nie teraz.
Miłego wieczoru.
/Baśka
niedziela, 5 października 2014
I don't know what I am doing
Dziękuję za wyświetlenia, dobranoc. c:
/Baśka
sobota, 4 października 2014
What person I am?
Dzisiejszy dzień jest jakiś taki smutny. Kłótnie, wspomnienia, to wszystko się zlewa w jeden wielki syf.
Pierwsza połowa dnia dość przeciętna, ale to sobota, wspaniale wolny dzień. Popołudniu do Weroniki i spędziliśmy we trójkę kilka godzin, zupełnie jak kiedyś. Tęsknię za tym.
Lecimy powoli do przodu, kolejne dni mijają, utracone chwile nie wracają, ludzie zawodzą, łzy płyną, życie toczy się swoim rytmem.
Nie rozumiem tego co robię, nie umiem ogarnąć nic. Wykonuję jakąś czynność, ale bez jakiegokolwiek zaangażowania w to, jak marionetka. Tak, właśnie tak się teraz czuję.
Kocham ten stan, gdy ważna osoba okazuję się być najgorszym wrogiem. Cudownie uczucie, polecam.
Kolejna kawa.
Tracone wartości.
Umierająca dusza.
Bolesna śmierć.
Słodki smak zaślepienia.
Kochanie kogoś kto umarł wewnętrznie.
Nie da się tak.
Ciało wciąż żyje.
Duch dawno się błąka po krainie zmarłych.
Kocha.
Nie umyka przed niczym.
Nie potrafi.
Dogania ją.
Upada.
To koniec.
Miód na serce.
Chuj wie co.
Nie ma.
Nie umie.
Umiera.
Zbliżenie nie warte miłości.
Co?
To ja.
Możliwość uwolnienia.
Nie ma jej.
Zniknęło to co dawało spokój.
Jest tylko strach.
Woła o pomoc.
Nie woła.
Nie umie, stacza się.
Umiera.
Przepraszam.
Za wszystko.
Już znikam.
Żegnaj.
/Baśka
piątek, 3 października 2014
I'm dead
/Baśka
wtorek, 30 września 2014
chwilka :)
/Werka :)
sobota, 27 września 2014
Helpless
Bezsilność jest okrutnym uczuciem, które wyniszcza człowieka od środka. Pożera powoli jego duszę i sprawia, że psychika się osłabia. Każdy z nas ma kogoś bliskiego. Rodziców, rodzeństwo. przyjaciół, dziewczynę/chłopaka... Dla wszystkich istot ludzkich dopisana jest druga osoba, a najczęściej wiele osób. Gdy bliźni potrzebuje pomocy, a my nie jesteśmy w stanie nic zrobić zaczynamy się nawet obwiniać. Myśleć co zrobić, mówić sobie, że możemy pomóc, ale jesteśmy zbyt głupi, żeby wymyślić jak. Czasem jednak trzeba odpuścić i pozwolić, aby działo się to co przygotował los. Zdarza się, że choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo się starali, druga osoba musi sobie poradzić sama, bez nas, bo nic nie jest w stanie ukoić jej bólu związanego z problemem. To dla nas trudne, ta bezsilność wobec cierpienia działa na nas bardzo mocno. Wyrywamy się z objęć racjonalnego myślenia i za wszelką cenę próbujemy coś zrobić. A czasem najlepszym rozwiązaniem jest po prostu czekać. Oczekiwanie także nie jest łatwe. Ta niecierpliwość, złe myśli, tęsknota... To wszystko niszczy. Tak wiele jest w nas psujących nasze dusze uczuć, emocji, myśli.... Tyle krzywd, problemów, śmierci. Kim jest człowiek w tym świecie? Nikim. Pustym pyłem skazanym na zagładę.
Nie będę tu wchodziła w temat Boga, wiary i religii, ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się po co żyjemy? Przecież każdy z nas, nawet jeśli nie mówi tego głośno, choć raz myślał o własnej śmierci, o tym jaki jest sens w jego istnieniu. Każdy z nas nie raz myślał po co na świecie jest zło, smutek, cierpienie, krzywda, problemy. I nikt nie wie. Ale wszyscy wiemy, że z tym wszystkim trzeba walczyć. Trzeba nauczyć się radzić sobie z życiem i z tą pieprzoną bezsilnością. A ona niszczy. Niszczy doszczętnie. Niedługo z duszy pozostanie tylko namiastka ducha, który istniał gdzieś w nas.
/Baśka
piątek, 26 września 2014
Goodbay baby
W końcu doczekaliśmy się weekendu. Totalny nawał nauki, powoli mnie to przerasta. Chciałabym mieć średnią powyżej 4.0, ale póki co wątpię, że mi się uda. Codzienne siedzenie przy książkach jest nieuniknione. Moja aktywność tutaj miała być wysoka i staram się dodawać wpisy jak najczęściej, ale są one krótkie i troszkę chaotyczne, gdyż nie mogę pozbierać własnych myśli.
Oprócz szkoły dochodzi kilka problemów, z którymi zazwyczaj sobie nie radzę, ale gdy komuś potrzebna jest pomoc najczęściej udaje mi się pokonać kłopot. Zawsze byłam chętna do ingerencji w sytuacje, gdzie ktoś mnie potrzebuje. Odkąd pamiętam stawiam dobro innych ponad swoje i czasem mnie to niszczy. Potrafię odstawić swoje problemy, aby rozwiązywać cudze. Niestety nie zawsze jest to doceniane, a wręcz przeciwnie. Czasem ludzie wykorzystują drugiego człowieka bezlitośnie nie licząc się z uczuciami bliźniego. To smutne i przytłaczające. Podczas mojej egzystencji spotkałam się z liczną grupą osób, które były egoistami i pamiętali o mnie tylko wtedy, gdy trzeba było im pomóc. Nie byłam im potrzebna do niczego więcej, tylko do odwalania mało wygodnych czynności. A ja nie potrafię odmówić, zawsze jestem w stanie porzucić to co robię, aby ktoś miał lżej, lepiej. Nie umiem nie myśleć o innych i skupić się na sobie. To dla mnie niewykonalne. Lecz czy warto mieć kontakt z ludźmi, którzy myślą jedynie o własnej dupie? Nie. Ale odwrócić się od kogoś na kim nam zależy, jest dla nas ważny, mimo faktu, że jest z nami tylko dla własnych korzyści nie jest łatwo. Jednak niektórym osobom przychodzi to wręcz bez wysiłku.
Idą. Zostawiają nas wtedy, gdy najbardziej ich potrzebujemy, lecz oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Osiągnęli to co mieli za cel i odchodzą. Bez zapowiedzi. Bezszelestnie. Niespodziewanie. Cicho. To boli. Wyjście z naszego życia osoby, która była nam bliska jest trudne do zniesienia. Nie ma czasu na pożegnanie. W pewnym momencie człowiek orientuje się, że w jego życiu czegoś brakuje. Czegoś bardzo ważnego. I wtedy następują pytania: Co się stało? Co ja zrobiłem/am? W którym momencie popełniłem/am się błąd? Gdzie ja jestem i co tu robię sam/a? Utrata bliskiej osoby jest czymś niewyobrażalnie bolesnym. Mimo ran, które ta osoba nam zadała, mimo braku zainteresowania i nadmiaru korzystania z naszego dobra. Gdy się do kogoś przywiążemy nie jest możliwe poskładać duszę, która rozbiła się na milion kawałków.
Wybaczcie tą długa i smutną refleksję, ale muszę gdzieś wylać swoje myśli. Pisząc to popłynęły mi łzy, a miałam nie pisać tu melancholijnych postów, które tylko dobijają. Wybaczcie.
Miłego wieczoru i weekendu! :)
/Baśka
środa, 24 września 2014
We are going, but where?
Od rana jestem strasznie rozdrażniona i bez humoru. Bez kija nie radzę podchodzić... Rano zaspałam, w busie jak zawsze stałam i to w dodatku koło wiejskiego menela, PKSy do mojej miejscowości nie będą już kursowały, kartkówkę z angielskiego zawaliłam, chciałam mieć 5, jak dostanę 3 to będzie dobrze, mam totalnie dość dzisiejszego dnia. Jeszcze mnie czeka nauka na polski od początku roku, na historię i WOS, cudownie. Trzymajcie kciuki żebym miała wystarczająco siły, aby to ogarnąć. Weronika i Krzysiu też mają dużo pracy. Weronika idzie do szkoły muzycznej, na historii muzyki ma zamiar się uczyć, a Krzysiu ma zamiar siedzieć nad matematyką i zawodowymi. Jak widać całą naszą trójkę ogarnie dziś nauka. Jeśli przeżyjemy jutrzejszy dzień będzie dobrze. Potem tylko piątek i wyczekiwany weekend. Zobaczymy co zrobimy z sobotnim i niedzielnym czasem. Póki co do upragnionego wolnego jeszcze trochę czasu i trzeba się skupić na ocenach. Na szczęście dzisiaj mój serial to troszkę odpocznę, mam nadzieję.
Żyjemy od daty do daty, byle do piątku, weekendu, wolnego, świąt, ferii, wakacji i tak w kółko. Nie uważacie, że w życie wkrada się rutyna? Każdy dzień jest z pozoru inny, bo wydarzenia, które mają miejsce są różne, ale tak naprawdę codziennie wszyscy wykonujemy te same czynności, czasem przyłapujemy się na robieniu czegoś nieświadomie, z przyzwyczajenia. Czekamy na kolejne dni, uciekamy przed tym co jest, w to, co będzie. Nie żyjemy teraźniejszością, a przyszłością. Pędzimy za czymś lub za kimś gubiąc po drodze siebie. Czy to jest dobre? Nie. To niszczy nasze charaktery, osobowości. Powinniśmy się zatrzymać i zastanowić: kim tak naprawdę jesteśmy? Co tu robimy i gdzie dotarliśmy? Co jest naszym celem? No właśnie, cel. Każdy z nas powinien go sobie określić i do niego uparcie dążyć, lecz skupiać się w dużym stopniu na tym co teraz, co jest, a nie będzie.
Zaczyna mi się znowu okres bezsensownych przemówień. :) Może coś z tego zrozumiecie i wyniesiecie, mam taką nadzieję.
A teraz czas na otworzenie zeszytów i ogarnięcie troszkę przedmiotów na jutro.
/Baśka
wtorek, 23 września 2014
Go, go, go!
Dzisiaj piękna kartkóweczka z biologii, jutro angielski. Dowiemy się jakie oceny wpadły z matmy, może nie będzie tak źle. Teraz tylko trzeba wytrzymać najbliższe kilka dni i weekend. Jest lepiej, pewne aspekty się poprawiły, aczkolwiek dwa sny pod rząd o tej samej, ważnej dla mnie osobie, z którą nie mam kontaktu troszkę się odbiły na mojej psychice. W dodatku trafny komentarz brata, zabijcie mnie.
Moje rozmowy z ludźmi nabierają nowe poziomy i znaczenia. Wchodzę na coraz głębsze wody umysłu i warstwy psychiki. Zaczynam przerażać sama siebie.
Jestem z siebie dumna, potrafiłam zmusić się do nauki, w ciągu całego dnia zjeść tyle co w szkole i jabłko wieczorem oraz pomogłam komuś w trudnej sytuacji. Powoli dostrzegam w sobie minimalną użyteczność.
Biegniemy do celu! Bo przecież najważniejsze jest podjęcie się próby zwycięstwa, potem już jest coraz łatwiej. Nie zawsze jest jednak prosto, często trzeba pokonać liczne przeszkody, aby dotrzeć do swoich pragnień, ale uczucie, gdy osiągnie się cel jest cudowne! Mam przynajmniej taką nadzieję, bo póki co jestem w fazie startu.
Krótko, ale nie mam dzisiaj weny, wybaczcie.
Byle do piątku, trzymajcie się!
/Baśka
niedziela, 21 września 2014
I am weak
Wczoraj udany wieczór, chwilę u Weroniki, następnie grill z chłopakami. A dzisiaj? Dziś cały dzień w łóżku, bo rozłożyła mnie choroba. Nie mam na nic siły, chce spać, ale nie zasnę, głowa mnie boli, nos zatkany, mam dość. Czuję się gorzej niż wyglądam. A jutro czeka mnie szkoła... W sumie może nie, to się okaże rano. Jeśli będę się w miarę nie najgorzej czuła to pójdę, a jeśli pozostanę ledwo żywa to spędzę dzień w łóżku w towarzystwie książki i ciepłej herbatki. :3
No więc w efekcie mojej cudownej choroby (jak ja nienawidzę być chora...) miałam czas troszkę pomyśleć i ogarnąć pewne rzeczy. Niestety tylko na posiadaniu tego czasu się skończyło, bo i tak nic nie zrobiłam. Brawo dla mnie. Jedyne co dzisiaj pożytecznego zrobiłam to rozmowa z Krzysiem. W sumie to nie wiem czy to było pożyteczne, ale takie poważne rozmowy mi się przydają, dziękuję.
Jak wyżej wspomniałam spędziłam chwilę z Krzysiem u Weroniki, która również jest chora. Przyniosłam jej czekoladę, niech mój Misiu ma jakiś plus w tej chorobie. Posiedzieliśmy chwilę, porozmawialiśmy, tak mi brakuje tych naszych wspólnych wieczorów, kiedy się razem wygłupiamy, śmiejemy, a czasem poruszamy poważne tematy. Tak bardzo tęsknię za widywaniem się codziennie, lub co dwa dni... Chciałabym żeby te chwile wróciły...
Wybaczcie, że tak krótko, ale naprawdę źle się czuję i moje myślenie nie bardzo mi wychodzi.
Życzę wszystkim udanego tygodnia! :)
/Baśka
piątek, 19 września 2014
Useless person
Sześć lekcji, dwie czwóreczki wpadły, jest dobrze. :) Po szkole krótka, ale treściwa rozmowa, troszkę smutno, ale dajemy radę! Wieczór spędzony w kinie na cudownym filmie "Miasto 44", który we wspaniały sposób opisuje Powstanie Warszawskie. Mimo wielu złych opinii na jego temat, dzieło bardzo mi się spodobało. Nie raz popłynęła łza... W sali było wielu młodych ludzi, co bardzo mnie ucieszyło. Jestem dumna ze swoich rówieśników, że mają w sobie świadomość patriotyczną. Widziałam kilka osób, które włożyły koszulki nawiązujące do tematyki powstania, lub naszego kraju. Tym bardziej rozpiera mnie duma z naszych rodaków.
Jutro długo oczekiwana sobota, oby plany wypaliły. Coś mi się wydaje, że to będzie ciekawy dzień. :> No i w końcu się wyśpię, o ile uda mi się zasnąć, z czym mam od dłuższego czasu problemy. Idę spać po 22., aby rano wstać wypoczęta, ale zanim zasnę jest godzina 24, lub później, a budzę się o 4. nad ranem i tak codziennie. Jestem totalnie wykończona, co widać w szkole. Czasem czuję, że jestem na skraju wytrzymałości, ale brnę w to wszystko dalej.
Mało kto tak naprawdę wie, co się ze mną dzieje. Zamknęłam się bardziej w sobie, ale przykładam dużą wagę do tego, aby ludzie nie zauważyli mojego stanu. Śmieję się z głupot, staram skupić na nauce, byle nie myśleć za dużo i nie pokazywać swojego wnętrza. Udaje mi się oszukać wszystkich, tylko nie siebie. Jak zawsze. Mam nadzieję, że jednak niedługo przyjdzie lepszy czas i będzie dobrze. :)
Szkoła mimo, że mnie męczy jednak nie jest zła. Póki co udało mi się nie złapać niższej oceny niż 4, a jak na mnie to jest bardzo dobrze. Oby tak dalej! Może uda mi się osiągnąć coś w życiu i moja praca nad edukacją nie pójdzie na marne, a moje starania zostaną docenione.... Dobra, co ja mówię i tak mi się to wszystko nie uda. Zapewne skończę z najniższą średnią w klasie jako debil i nic nie zyskam w życiu.
Kurde, jest wieczór, zaczynają mi się przemyślenia i pesymistyczne wnioski. A przecież ten post nie miał być smutny, a taki wyszedł... Znowu. Nie wiem co się ze mną dzieje. Lecę się ogarnąć.
/Baśka
czwartek, 18 września 2014
Thinks, thinks everywhere!
Tydzień się kończy, ja mam dość, jestem wykończona. Nie spodziewałam się, że liceum tak człowieka wyczerpuje. Niby to samo co w gimnazjum, ale jednak czuję, że jest inaczej. Nowi ludzie wzbudzają emocje, nowe otoczenie buduje klimat, więcej nauki dobija.
Dzisiaj od rana byłam totalnie rozdrażniona, sama nie wiem czemu. Dopiero w połowie dnia odzyskałam lepszy humor. Jedzenie zimnych tostów z Krzysiem to taki genialny pomysł! Nigdy więcej! Dobrze, że przynajmniej mieliśmy okazję troszkę się pośmiać. :) Po szkole długi spacer z Weroniką. Porozmawiałyśmy, wspomnienia wróciły, momentami się robiło smutno. Szkoda, że możemy sobie pozwolić na spędzanie razem czasu tak rzadko... Oby plany na sobotę wypaliły, proszę...
Po spacerze rozmowa z Anetą, która troszkę mi humor poprawiła, padło kilka szczerych słów, mam nadzieję, że te trzy lata w naszej klasie miną w miłej atmosferze, a znajomości z kilkoma osobami przerodzą się w prawdziwe przyjaźnie. :)
A jutro w końcu piąteczek, tylko 6 lekcji, w miarę nie takich złych, więc może jakoś dam radę, a popołudniu długo oczekiwany seans w kinie. Wybieram się na "Miasto 44", mam nadzieję, że nie tylko ja pragnę go obejrzeć. :)
Dzisiejsza notka troszkę nieskładna, ale mam mętlik i nie wiem co pisać. Posty pojawiają się raz na kilka dni i martwi mnie mój brak czasu. Postaram się pisać codziennie przynajmniej kilka zdań, aby zachować aktywność. Chciałabym także publikować tutaj swoje wypracowania, opowiadania lub wiersze, jeśli najdzie mnie wena na pisanie. Sama nie wiem po co chcę to robić. Może świadomość, że ktoś to przeczytał coś mi da... Nie wiem, nic ostatnio nie wiem, naprawdę. W głowie pląta się wiele myśli, nie wiem na czym się skupić. Na pewno (nie) na tematach z j. polskiego, na którym mówiliśmy o miłości i cierpieniu z nią związanym. Nie lubię jak lekcja obejmuje kawałek mojego życiorysu.
A teraz lecim na film, w końcu mogę sobie na to pozwolić. :) No i oczywiście przy okazji nauka...
Ciumek! :*
/Baśka
poniedziałek, 15 września 2014
Stay positive
Dzisiaj znowu poniedziałek, czy tylko ja tak nad tym ubolewam? Dopiero pierwszy dzień tygodnia, a ja już czuję się wykończona, mimo że miałam dzisiaj z pozoru luźne lekcje. W końcu udało mi się przeczytać moje wypracowanie. Strasznie się stresowałam, lecz okazało się, że niepotrzebnie. Praca spodobała się zarówno nauczycielce jak i klasie, jestem z siebie dumna. :)
Mam na głowie naukę w szkole oraz olimpiadę z j. polskiego, a dzisiaj zapisałam się na projekt z j. niemieckiego. Jak dam ze wszystkim radę? Mam nadzieję, że uda mi się to pogodzić i osiągnąć sukcesy w nadobowiązkowych przedsięwzięciach. Trzymajcie za mnie kciuki. :)
Niestety minął ponad tydzień odkąd widziałam się z Weroniką. Ta myśl mnie zasmuca. Tęsknię za swoją przyjaciółką, bardzo... Niestety obie mamy bardzo dużo nauki, nie mamy zbytnio czasu nawet, żeby coś tutaj napisać. Z Krzysiem na szczęście widuję się codziennie. Nie zawsze udaje nam się pogadać, czasem zdążymy tylko powiedzieć sobie "hej" i na tym się kończy nasz kontakt przez cały dzień. To trudne, szczególnie, że cała nasza trójka jest ze sobą bardzo zżyta i potrzebujemy swojej wzajemnej obecności. Na szczęście jesteśmy silni i dajemy z tym wszystkim radę, bo przyjaźń jaka nas łączy (w ich przypadku już nie przyjaźń :>) jest nierozerwalna, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo nie chcę stracić najważniejszych ludzi w moim życiu. A bardzo się tego boję, mimo wszystko...
Myślę nad stworzeniem nowego bloga, gdzie będę dokładniej opisywała moje wszelkie przemyślenia, ale boję się, że nie będę miała na niego czasu, a regularna aktywność na tego typu blogach jest ważna. Mimo braku wolnej chwili chciałabym rozwijać swój język i styl pisania, bo nie posiadam żadnego talentu i pragnę być dobra przynajmniej w tym jednym - w pisaniu i iść w tym kierunku. Póki co nie idzie mi zbyt dobrze, moje teksty są na dość niskim poziomie, ale myślę, że z czasem wyrobię w sobie lepszy sposób wypowiadania się.
Staram się pisać jak najdłuższe notki i zawierać w nich jakieś myśli, ale często mam tak, że dopada mnie wena na pisanie, a gdy usiądę i zacznę to robić nagle zupełnie nie wiem co mam przelać na post.
Może spróbuję napisać tu coś pozytywnego, bo coś mi się ten wpis wydaje jakiś taki smutny. Może po prostu rzeczywiście mój nastrój się przenosi na to co piszę, nawet jeśli się staram robić to bardziej optymistycznie. Mam za sobą jednak naprawdę miły dzień w szkole, mimo że jestem totalnie nim wykończona. Rano pospałam troszkę dłużej, potem chemia z praktykantką, więc luz, dwa j. polskie, a ten przedmiot naprawdę lubię co sprawiło, że lekcje minęły mi szybko, następnie WOK, który przebiegł dość łatwo, okienko, kiedy rozmawiałyśmy z dziewczynami o wycieczce i na koniec j. niemiecki. Miała być kartkówka, lecz omawialiśmy projekty i nam się udało ominąć pisanie. Przerwy także spędziłam dość pozytywnie, dzięki kilku osobom uśmiechnęłam się parę razy za co jestem wdzięczna, bo ostatnio rzadko mi się to zdarza.
Zobaczymy co przyniesie jutro, oby było dobrze! :)
/Baśka
czwartek, 11 września 2014
„Byłam gościem na Olimpie i spotkałam się z Erosem.”
Gdy dostałam się na szczyt góry Olimp zobaczyłam postać siedzącą po drzewem. Osobą tą był mężczyzna, a nawet chłopiec. Obok niego leżała strzała, która wyglądała nietypowo oraz łuk. Dopiero kiedy podeszłam bliżej zorientowałam się, że moim oczom ukazał się Eros – bóg miłości. Ze względu na moją nieśmiałość nie usiadłam pod cieniem drzewa obok postaci. Na szczęście obiekt mojego zainteresowania zauważył mnie i sam skierował kroki w moją stronę. Stres ogarnął mój organizm, ale starałam się zachować zimną krew. Gdy Eros stanął obok mnie nie wiedziałam co powiedzieć, to on odezwał się pierwszy. Przywitał się i zaprosił na swoje poprzednie miejsce. Drzewo pod, którym wypoczywał dawało sporo cienia, a ziemia była o dziwo równa i miękka, więc miejsce idealne do siedzenia i rozmyślania oraz rozmowy. Bóg zapytał mnie kim jestem i co robię na Olimpie. Gdy odpowiedziałam, że chciałabym usłyszeć historię każdego mieszkańca tej krainy od niego samego, bardzo się ucieszył. Poprosił abym się wygodnie rozsiadła, poczęstował mnie owocami wiszącymi nad naszymi głowami i zaczął opowiadać.
Eros jest wiecznym dzieckiem. Jak każdy bóg jest nieśmiertelny, lecz z tą różnicą, że pozostał w postaci młodzieńczej. To rówieśnik Gai – ziemi. Jego obecność była konieczna do zrodzenia się pozostałych bogów. Symbolizuje on miłość i pożądanie seksualne. Jego żona to Psyche – kobieta, która jest człowiekiem, ale dzięki swojej pracy stała się nieśmiertelna i mogła poślubić Erosa, który zakochał się w niej, gdy miał sprawić, że niewiasta pokocha najbrzydszego potwora. Bożek nie pozwolił dziewczynie patrzyć na niego, a gdy to zrobi miała go stracić. Siostry Psyche namówiły ją, aby jednak spojrzała na Erosa. Zapaliła światło, lecz kropla rozgrzanej oliwy zbudziła ukochanego, co sprawiło, że ten zniknął. Jednak kobieta dzięki swojej determinacji osiągnęła cel i wyszła za mężczyznę. Bóg gra na lutni podobnie jak Apollo. Jego atrybutem jest łuk, z którego strzela w ludzi, a oni się w sobie zakochują, wszelkie spory zostają dzięki Erosowi zażegnane.
Gdy opowieść się skończyła bohater zaproponował mi, że oprowadzi mnie po Olimpie oraz pokaże jak działa jego strzała. Z chęcią przystałam na propozycję i udałam się wraz z Erosem w podróż po boskiej krainie. Pokazał mi każdy szczegół, kąt i miejsca, gdzie przebywają mieszkańcy. Udało mi się porozmawiać z każdym z bogów chociaż przez kilka minut. Następnie Eros strzelił ze swojego łuku i połączył dwoje ludzi więzami pięknej miłości. W tym momencie na chwilę się zamyśliłam. Poprosiłam swojego rozmówcę, aby odpowiedział mi na kilka pytań. Najbardziej mnie interesowało dlaczego nie każdego dotyka ta prawdziwa miłość. Przecież związki się kończą bardzo szybko, ludzie cierpią. Odpowiedź mnie zszokowała, ale skłoniła do przemyśleń. Bóg odpowiedział mi, że to uczucie nie zawsze jest cudowne. Tak jak wszystko ma także swoje wady, które trzeba akceptować. Nie każdy potrafić docenić to co ma, a nawet wręcz przeciwnie. Wiele osób narzeka i nie widzi tego, co otacza jego postać. Miłość trzeba zrozumieć, dojrzeć do niej. Czasami nie wystarczy tylko moc boga, ludzie powinni sami rozpatrywać swoje życie i to co ich spotyka. Uczucie zakochania dopada każdego z nas, ale przeradza się w prawdziwą miłość dopiero wtedy, gdy się ją rozłoży na części pierwsze i pojmie, a nie jest to łatwe.
Dzięki Erosowi zrozumiałam kilka spraw. Nauczyłam się inaczej patrzeć na to co mnie w życiu spotyka. Poznałam bogów, którzy opowiedzieli mi o sobie. Dowiedziałam się o nich więcej niż każdy człowiek wie, moja wizyta na Olimpie została zaliczona do udanych. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję pojawić się w tym miejscu i odwiedzić osoby boskie, które je zamieszkują. Spotkanie z pierwszymi istotami jakie pojawiły się na tym świecie zaowocowało w efekty.
Mam troszkę dość, jestem zmęczona, teraz tylko muszę to przepisać do zeszytu i spokój. A jutro skrócone lekcje i weekend! <3 Ktoś jeszcze się cieszy?
/Baśka
wtorek, 9 września 2014
Lost soul
Nasza kochana Weronika ma dzisiaj urodziny, więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MISIU! :* Życzenia już złożone, mój matoł się popłakał. :<
Kolejny dzień w szkole za mną, totalna porażka. Początek był udany, odwiedziłam swoje gimnazjum, lekcje też nie były złe, ale od momentu powrotu do domu już gorzej.
W gimnazjum spotkałam Janaskę, pogadałyśmy chwilę, wyprzytulała mnie za wszystkie czasy. Teraz piszę z nią, płaczę i piszę ten post. Niektórzy ludzie to debile, naprawdę... Dowiedziałam się paru bardzo ciekawych rzeczy o jednej osobie, przy okazji przypomniała mi się moja sytuacja i ogarnęła mnie totalna nostalgia i smutek. Wspomnienia obudziły się we mnie i popłynęło kilka łez. W słuchawkach piosenki, które dużo dla mnie znaczą i są czymś w rodzaju medalionu, który upamietnia konkretne osoby. Zaufanie to świnia. :) W dodatku rozmowa z Sonią, która dobiła mnie totalnie... Misiu jakoś będzie dobrze! Musi dać radę!
Czas po powrocie do domu spędziłam nad zeszytami, zaczęła się ostra nauka. Jutro muszę wstać na zerową lekcję, a nie mam na to siły. Jestem ostatnio cały czas zmęczona, w nocy jednak nie mogę spać, źle się czuję, nie wiem co się ze mną dzieje. Ta notka może być troszkę nieskładna przez to, wybaczcie. Dodatkowo ten dobitny humor nie pomaga mi w pisaniu.
Jutro mam także spotkanie z p. Kurowską w sprawie olimpiady literackiej. Będę musiała napisać naprawdę spore wypracowanie, co wymaga ode mnie myślenia, przyłożenia się i pracy. Zero olewania i lenistwa. Mimo wszystko chcę się podjąć zadanie, dam radę? Muszę...
Postanowiłyśmy z Weroniką założyć bloga, aby dzielić się swoimi przemyśleniami i uczuciami, ale czasowo nie bardzo to przemyślałyśmy. Nasz początek miał miejsce jeszcze na wakacjach, ale jest już rok szkolny, musimy zająć się edukacją i przy tym nie zaniedbać tego miejsca, bo stworzyłyśmy ten świat, aby coś tu pisać, systematycznie. Dlatego czasem nasze posty nie będą miały w sobie konkretnych myśli i tematów, a pogubione w głowie części naszego umysłu, niezrozumiałe i nieskładne oraz trudne do ogarnięcia nawet przez nas same.
Muszę jeszcze tyle zrobić, nie mam zupełnie chęci życia w sobie, muszę to wszystko jakoś ogarnąć..
Także ciumek! :*
No i oczywiście wszyscy życzymy szczęścia i wytrwałości Weronice i Krzysiowi! :>
/Baśka
love, sweet love
/ Weronika
niedziela, 7 września 2014
Friends vs school
Jak tam po pierwszym tygodniu w szkole? Wybaczcie, że nie pisałam wcześniej, ale w końcu nowa placówka, obowiązki i brak czasu. Mam nadzieję, że rozumiecie. :)
Weekend mija dobrze, wczoraj wieczór z Weroniką i Krzysiem, dzisiaj lecimy na mecz. Muszę się przestawić na tryb wstawania o 6, a spania do 10 tylko dwa dni w tygodniu... Bardzo trudno jest mi podnieść się rano z łóżka, też tak macie? Na szczęście można odespać na lekcjach organizacyjnych. :D Gorzej z przerwami, które trwają u mnie jedynie 5 minut i czasem trudno jest zdążyć przejść do klasy gdzie mamy kolejną lekcję. Nauczyciele są u nas świetni, a przynajmniej się tacy wydają. Najważniejsze jest dla mnie, że trafiłam na bardzo dobrą polonistkę, bo w końcu human to nie byłoby zbyt pięknie jakby uczył nas ktoś nie fajny. Klasa również się udała, mamy prawie same dziewczyny i wszystkie się ze sobą dogadujemy. W razie czego Krzysiu, który obecnie jest w 2. technikum został moim źródłem informacji ma temat szkoły, więc jak mi coś trzeba mam wsparcie. :> Zaczęło się wymaganie od nas wiedzy, kultury i umiejętności większych niż w gimnazjum. Jest więcej zadań, nauki. Musimy zachowywać się jak dorośli, skończyło się wygłupianie na przerwach i przeszkadzanie na lekcjach jak dzieci. W końcu w gronie mojej klasy nie ma osób, które tylko denerwowały innych uczniów oraz nauczycieli. Nie żałuję, że wybrałam tą szkołę.
Mam nadzieję, że Wy też jesteście zadowoleni ze swoich i nie narzekacie na nic. :) Jeśli jest coś, co Wam przeszkadza w Waszych placówkach, klasa, plan lekcji, lub cokolwiek innego postarajcie się popatrzeć na to z dobrej strony. Trzeba szukać we wszystkim czegoś pozytywnego! :)
Niestety z Weroniką mam ostatnio ograniczony kontakt, nie widujemy się w tygodniu, bo nie mamy jak. Krzysia widuję codziennie, ale też zbyt dużo czasu razem nie spędzamy, jedynie czasem przerwy. To troszkę trudne nie móc siedzieć we trójkę całe dnie, ale dajemy radę, Musimy. Na szczęście ten brak wzajemnej obecności nie niszczy naszych relacji, co często się zdarza, gdy się chodzi do różnych szkół, a popołudniami nie ma czasu. Cieszę się, że mam takich przyjaciół jak oni. Każdy z nas powinien doceniać to co ma, a w szczególności osoby, na których zawsze może polegać, bez względu na wszystko. :) Mam nadzieję, że Wy też macie kogoś takiego jak ja, a jeśli nie to życzę Wam, abyście w życiu jak najszybciej spotkali na swojej drodze tak wspaniałych ludzi jakich ja posiadam. :>
Ciumek! :*
/Baśka
sobota, 6 września 2014
Kilka słów o mnie :)
Ciumek, paa :*
/ Werka
poniedziałek, 1 września 2014
Wake me up when september ends
Wrzesień jest miesiącem szczególnym. To teraz miliony uczniów rozpoczyna nowy rok szkolny, a 75 lat temu rozpoczęła się II wojna światowa. W tym okresie czasu zmarł ojciec wokalisty mojego ulubionego zespołu, a mianowicie Green Day. Może historia tych trzech wydarzeń nie będzie dla Was ciekawa, bo wiadomości o szkole są raczej dobijające, a o wojnie mało kto chce słyszeć "bo to nudne", ale chciałabym napisać tu coś o tym wszystkim, ponieważ są to dla mnie ważne rzeczy i dla Was też powinny takie być!
Dzisiaj każdy z nas obudził się z myślą, że znowu czeka nas 10miesięcy wczesnego wstawania, uczenia się, stresu, braku czasu dla siebie. Ale czy naprawdę musi tak być? Każdy z nas sam decyduje o sobie, o tym co chce robić w życiu. Nie sądzicie, że złe nastawienie tylko pogarsza sytuację? Nie bądźmy pesymistami! Ogólnie sama mam negatywne myśli dotyczące życia, ale czas na zmiany. Zróbmy coś, żeby ten rok szkolny nie był tylko nudnym i męczącym obowiązkiem. Popatrzmy na szkołę z innej strony: spotykamy się tam z ludźmi, poznajemy ich, robimy głupoty, a przy okazji mamy szansę się czegoś nauczyć i rozwijać się. Mamy kontakt z rówieśnikami, uczymy się życia w społeczeństwie. I nikt mi chyba nie powie, że nigdy nie miał przypału i beki! Dobra, zostawmy ten temat. Chodzi mi o to, żeby zmienić nastawienie do szkoły i okazać troszkę optymizmu, potraficie? No to udanego roku szkolnego, jak najmniej jedynek i najwięcej uśmiechu! :)
Dzisiejszy dzień jest również rocznicą wybuchu II wojny światowej. To właśnie 75lat temu, w 1939r. Niemcy zaatakowali nasz kraj. Nie będę tutaj się na ten temat rozpisywać, chcę tylko prosić, abyście o tym pamiętali, bo jest to ważna data, a nie każdego to obchodzi, mimo że powinno. Bądźmy patriotami!
Może teraz objaśnię tytuł wpisu. 'Wake me up when september ends' to piosenka napisana przez Billie'go Joe Armstronga po śmierci jego ojca, gdy wokalista miał 10lat. Za każdym razem jak słucham tego utworu mam łzy w oczach. Tytuł to pierwsze słowa artysty po pogrzebie ojca. Już pierwsze dni września były dla niego trudnym czasem... Piosenka opisuje nie tylko żal po stracie bliskiej osoby przez Billie'go. Jest to utwór o tęsknocie i smutku, uczuciach, z którymi spotykamy się na co dzień. Poniżej link, mam nadzieję, że przesłuchacie i pokochacie zarówno 'Wake me up when september ends' jak i cały zespół Green Day. :)
Ciumek!
/Baśka
niedziela, 31 sierpnia 2014
Last day
Weronika nie ma jak tu pisać, a chciałabym Was poinformować, że ma dzisiaj koncert! Na pewno sobie poradzi, jest już doświadczona i oczywiście życzymy jej wszyscy powodzenia! Wieczorem może pojawi się post jej autorstwa.
Jest niedziela, ostatni dzień przed rokiem szkolnym, a ja siedzę w domu układając ciuchy i wywalając stare... Bardzo inteligentny plan, wiem! :> Zaczęłam już wczoraj i obudziły się we mnie wspomnienia na widok niektórych ciuchów. Tak, jestem świadoma, że to dziwne, ale pewne wydarzenia jednak odnowiły się w mojej głowie. Łzy popłynęły, ale żyjemy dalej! Zostało mi jeszcze sporo ubrań, bo większość wczorajszego czasu poświęconego na sprzątanie wykorzystałam na taniec przy radiu.
Jestem uzależniona od tańca! Przydałaby się jakaś impreza. Tylko nie w klubie, proszę... Nie lubię takich zabaw, wszędzie pełno ludzi, którzy myślą, że są lepsi, bywają chamscy, jest tłoczno i duszno. Łazienki zapchane są nagimi ludźmi, którzy pijani, lub nie postanowili kochać się. Nie potrafię się bawić w takich miejscach. Preferuję dyskoteki na wolnym powietrzu, wiejskie jak u mnie. :> Czy tylko ja mam złe zdanie o klubach? Tak zwane dyskoteki pod gwiazdami, które odbywają się na placu obok domu ludowego są darmowe, miejsce jest nieograniczone, wiekowo również nie ma określonych granic. Po prostu coś idealnego dla mnie. :)
Odliczamy godziny i zaczynamy wyczekiwany przez wszystkich rok szkolny! Jutro w sukience, koturnach, pierwsze wrażenie, poznawanie nowych ludzi, nauczycieli, strach, zagubienie... A od wtorku nauka! Zastanawiam się, czy sobie poradzę z poziomem, ale podobno jestem inteligentna, więc może nie będzie tak źle. :) Rozmawiałam z dziewczynami z klasy, wydają się fajne, może będziemy zgraną grupą? Oby.
Przydałoby się również przejść się do biblioteki po nowe książki, mam nadzieję, że Wy też je kochacie.
Nie wiem jak często uda nam się tutaj coś pisać, Weronika ma na głowie dwie szkoły, ja co prawda jedną, ale chciałabym się przyłożyć, więc jakby nie było nas kilka dni, nie miejcie nam tego za złe i czekajcie na kolejne wpisy. :) Postaramy się zaglądać tu jak najczęściej. :)
A teraz lecę, bo praca wzywa, ciumek! :*
Miłego ostatniego dnia wolności! :)
/Baśka
piątek, 29 sierpnia 2014
Let's dance!
Weronika rozwaliła laptopa i nie ma jak napisać notki, a zdjęcia, które miały się tu pojawić tkwią w zepsutym sprzęcie. :> Tak więc najwyżej fotografie ukażą się tutaj z opóźnieniem. :)
W poniedziałek każdy z nas ubierze się w eleganckie ciuchy i pójdzie do szkoły. Te wakacje tak szybko minęły... Czy tylko ja ich wcale nie czułam? Nie wiem czemu, były one zupełnie inne niż każde poprzednie. Może dlatego, że nie były spędzone z tymi samymi ludźmi? Wiele się przez te dwa miesiące pozmieniało, nie wiem czy na lepsze, czy gorsze... W sumie to zależy. Niektóre aspekty się polepszyły, inne wręcz przeciwnie.
Teraz siedzę w pokoju przy laptopie słuchając muzyki i zastanawiam się jak spędzić dwa ostatnie dni wolności. Na pewno nie w domu! Wam też polecam korzystanie z pogody i weekendu, bo jak już wspominałam najbliższy poniedziałek będzie dniem, gdy wszyscy wyruszymy w kierunku dalszej edukacji. Jestem jedyną osobą, która nienawidzi tego typu wydarzeń? Nie chodzi o sam fakt, że zacznie się rok szkolny, ale o publiczne pokazanie się w sukience. Czy tylko ja nie lubię takich strojów? Nie ważne, jakoś to przeżyję. Szczerze mówiąc boję się... Nowa szkoła i ludzie, którzy mogą mnie nie zaakceptować, uczucie zagubienia, więcej nauki, nowe problemy... No, ale nie ma co dramatyzować, zobaczymy jak będzie. :)
Przydałoby się znowu wziąć za ćwiczenia! Brzuszek co prawda nie jest zły, ale trzeba utrzymać formę i ulepszyć wygląd kochanego brzuszka. Na szczęście mogę jako aktywność fizyczną wykorzystywać taniec w pokoju przed drzwiami na balkon. To też pomaga, mimo że dziwnie brzmi. :) Polecam każdej dziewczynie, która czyta lub zacznie czytać naszego bloga:
jeśli nie chce Wam się ćwiczyć, włączcie Eskę lub piosenki z własnej listy i tańczcie! Nie dość, że będziecie się dobrze bawić to spalicie zbędne kalorie! Chłopcom też polecam, choć oni raczej preferują siłownię.
Dobra tyle, lecim!
Ciumek, tańczymy! :*
/Baśka
wtorek, 26 sierpnia 2014
Fire, fire, fire!
Miałam pisać jeszcze wczoraj, gdy wróciłam z ogniska urodzinowego u Weroniki, ale nie miałam siły. Ogólnie spotkanie udane, pomijając kilka szczegółów. Razem z Krzysiem kupiliśmy wspaniały prezent, który z tego co widziałam spodobał się naszej solenizantce. W torbie znajdowały się dwie koszulki, czerwone majtki z napisem, męskie, czerwone bokserki z wręcz zacnym obrazkiem oraz słodycze. Mam nadzieję, że ten podarunek zostanie w pamięci Weroniki. Jeszcze dzisiaj postaram się wrzucić zdjęcia, które zrobiłam podczas imprezy, ale najpierw muszę je dostać. :> Starałam się uchwycić każdego na przynajmniej kilku zdjęciach. To co się działo opiszę Wam przy poszczególnych fotografiach w następnym poście. :)
Ognisko paliło się non stop, mimo początkowych trudności. W głowie mam porównanie tego do przyjaźni. Początkowo jeszcze nie jest tak dobrze, staramy się rozniecić ogień (znajomość), który powoli z czasem się zwiększa tak jak zaufanie. Czasem pali się długo, a czasem szybko gaśnie. Trzeba dokładać drewna, aby płomień się tlił, czuwać nad nim i dbać, aby niczego nie brakowało. W przyjaźni też tak jest. Należy pielęgnować ją i starać się, aby więź pomiędzy ludźmi się nie rozerwała, a ogień, który rozpala serca nie zgasł. W sumie to do miłości też można to porównać. Tylko jeśli człowiek się stara, a mimo to ognisko wygasa, tak jak uczucie, to nie warto walczyć. Czasem trzeba się poddać i dać drugiej osobie odejść...
Tak, czasem mnie dopadają takie rozkminy, może Wy również coś z nich wyciągniecie. :)
Nie wiem co mam tu jeszcze napisać... Leżę w łóżku z laptopem i nie mam ochoty wstawać. Czy Was też przeraża ta pogoda? Jest zimno, wiatr, nie zdziwię się jak zacznie padać deszcz... Koniec wakacji coraz bliżej, problemów więcej, lenistwa także. I jak tu żyć? Z jednej strony jest we mnie coś takiego, że chciałabym iść już do szkoły. Zupełnie nowe życie, ludzie, nauczyciele, przyjaźnie. Inny świat. Oby lepszy. Okaże się za tydzień, trzymajcie kciuki!
Wybaczcie mi, że tekst jest troszkę nieskładny, ale tyle myśli kłębi mi się w głowie, że mam już mętlik i nie wiem co mówić, pisać...
Ciumek! :)
/Baśka
niedziela, 24 sierpnia 2014
My first post
Z racji tego, że chodzimy z Weroniką do innych szkół, a popołudniu nie bardzo mamy możliwość spotykania się w roku szkolnym, będziemy dodawały wpisy osobno. Postaramy się Wam opisywać w ciekawy sposób to co robimy, co się wokół nas dzieje itd. :) Jest to mój pierwszy osobisty post tutaj i chciałabym opisać Wam w nim siebie, żebyście mogli wiedzieć lepiej kto się kryje za ekranem. :)
Jestem typową humanistką, uwielbiam język polski, gorzej z historią, ale radzę sobie. Zakochałam się w poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, z którą chciałabym Was zapoznać. Kocham rock'a, taniec, oraz spędzać czas z przyjaciółmi. Ludzie mówią, że inteligencji mi nie brakuje, ale nie wierzę w to. Ogólnie mam do życia specyficzne podejście, niską samoocenę, nie lubię siebie. Zawsze byłam cichą myszką, dopiero w gimnazjum się trochę otworzyłam. Przez około rok pisałam bloga o sobie, ale był inny niż ten, który prowadzę teraz. Tamten to zupełnie odmienny świat, opisywałam w nim każdą moją emocję, coś jak pamiętnik, który mogli czytać internauci, oczywiście nie wiedząc kim jestem. :) Obecnie chciałabym się skupić na nowym miejscu. Moim celem jest, aby czytało to jak najwięcej osób, ale nie dla fejmu, czy lepszego samopoczucia, że ktoś mnie czyta. Pragnę przekazać Wam swoje przemyślenia, pomóc, pokazać, że zwykłe życie nie musi być nudne oraz rozwinąć swoje zainteresowania pisaniem i język. Jak wiadomo w tekstach publicznych trzeba dbać o poprawność, styl i estetykę wypowiedzi i mam nadzieję, że podołam zadaniu i stworzę coś, gdzie zarówno ja i Wy będziecie często zaglądać.
Z Weroniką przyjaźnię się w sumie od niedawna, wcześniej byłyśmy po prostu dobrymi koleżankami, ale pewne sytuacje nas bardziej połączyły i cieszę się, że mamy siebie oraz możliwość prowadzenia tego bloga wspólnie. Wierzę, że Was nie zawiedziemy i nasz blog zyska wspaniałych czytelników, którzy będą śledzić nasze posty i je komentować.
Tytuły wpisów będą nawiązywały do ich treści, więc już na wstępie będziecie wiedzieli co Was czeka po zagłębieniu się w tekst. Czasem będą one po angielsku, zdarzać się będą też po polsku. :) W razie uwag prosimy o komentarze, krytyka również mile widziana o ile nie będzie ona pusta i bezpodstawna. :) Chcemy, abyście czuli się tutaj dobrze, więc jeśli wychwycicie jakieś błędy, będziecie chcieli dowiedzieć się czegoś na jakiś temat lub po prostu przekazać nam swoją opinię, piszcie!
Troszkę się rozpisałam, ale jak mam wenę to dużo mówię. Oby chciało się Wam to wszystko czytać. :)
Dobranoc! :*
/Baśka
First emotions
Baśka - 16-latka na profilu humanistycznym, kochająca muzykę rock'ową w szczególności zespół Green Day oraz poezje K.K Baczyńskiego. Szczera, inteligentna, kochająca całym sercem, pomocna, opiekuńcza.
Weronika - za dwa tygodnie 15-latka , uczennica 3 gimnazjum (nigdy nie ma mleka w domu, gdy jest potrzebne). Najważniejsza w jej życiu jest muzyka, a w szczególności śpiewanie. Gimbusik hihi wredna, szczera, kochająca całym sercem, często bolą ją buty i włosy.
Krzysiu- najlepszy na świecie przyjaciel, można z nim płakać i śmiać się, przystojny, kochany, głupi, ale nasz. Ma siedemnaście lat, fajna czapkę i bluzę hyhy.
W następnym poście dowiecie się więcej, ciumek! :*