piątek, 26 września 2014

Goodbay baby

Piątek, piąteczek, piątunio!
W końcu doczekaliśmy się weekendu. Totalny nawał nauki, powoli mnie to przerasta. Chciałabym mieć średnią powyżej 4.0, ale póki co wątpię, że mi się uda. Codzienne siedzenie przy książkach jest nieuniknione. Moja aktywność tutaj miała być wysoka i staram się dodawać wpisy jak najczęściej, ale są one krótkie i troszkę chaotyczne, gdyż nie mogę pozbierać własnych myśli.
Oprócz szkoły dochodzi kilka problemów, z którymi zazwyczaj sobie nie radzę, ale gdy komuś potrzebna jest pomoc najczęściej udaje mi się pokonać kłopot. Zawsze byłam chętna do ingerencji w sytuacje, gdzie ktoś mnie potrzebuje. Odkąd pamiętam stawiam dobro innych ponad swoje i czasem mnie to niszczy. Potrafię odstawić swoje problemy, aby rozwiązywać cudze. Niestety nie zawsze jest to doceniane, a wręcz przeciwnie. Czasem ludzie wykorzystują drugiego człowieka bezlitośnie nie licząc się z uczuciami bliźniego. To smutne i przytłaczające. Podczas mojej egzystencji spotkałam się z liczną grupą osób, które były egoistami i pamiętali o mnie tylko wtedy, gdy trzeba było im pomóc. Nie byłam im potrzebna do niczego więcej, tylko do odwalania mało wygodnych czynności. A ja nie potrafię odmówić, zawsze jestem w stanie porzucić to co robię, aby ktoś miał lżej, lepiej. Nie umiem nie myśleć o innych i skupić się na sobie. To dla mnie niewykonalne. Lecz czy warto mieć kontakt z ludźmi, którzy myślą jedynie o własnej dupie? Nie. Ale odwrócić się od kogoś na kim nam zależy, jest dla nas ważny, mimo faktu, że jest z nami tylko dla własnych korzyści nie jest łatwo. Jednak niektórym osobom przychodzi to wręcz bez wysiłku.
Idą. Zostawiają nas wtedy, gdy najbardziej ich potrzebujemy, lecz oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Osiągnęli to co mieli za cel i odchodzą. Bez zapowiedzi. Bezszelestnie. Niespodziewanie. Cicho. To boli. Wyjście z naszego życia osoby, która była nam bliska jest trudne do zniesienia. Nie ma czasu na pożegnanie. W pewnym momencie człowiek orientuje się, że w jego życiu czegoś brakuje. Czegoś bardzo ważnego. I wtedy następują pytania: Co się stało? Co ja zrobiłem/am? W którym momencie popełniłem/am się błąd? Gdzie ja jestem i co tu robię sam/a? Utrata bliskiej osoby jest czymś niewyobrażalnie bolesnym. Mimo ran, które ta osoba nam zadała, mimo braku zainteresowania i nadmiaru korzystania z naszego dobra. Gdy się do kogoś przywiążemy nie jest możliwe poskładać duszę, która rozbiła się na milion kawałków.
Wybaczcie tą długa i smutną refleksję, ale muszę gdzieś wylać swoje myśli. Pisząc to popłynęły mi łzy, a miałam nie pisać tu melancholijnych postów, które tylko dobijają. Wybaczcie.
Miłego wieczoru i weekendu! :)
/Baśka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz