czwartek, 30 października 2014
Friendship
K. uświadomił mi, że tak naprawdę mam za sobą długą drogę, ale mimo wszystko dalej walczę i się nie poddaję, choć sama czasem czuję, że to zrobiłam, lecz gdzieś w głębi mnie tli się maleńki ogień, który stacza bitwę z przeciwnościami losu. Podobnie jak Religa, który nawet w chwilach zwątpienia trwał w tym co robi i nie rezygnował z przedsięwzięć, których się podjął. Dopiero w czasie rozmowy z K. zdałam sobie sprawę z podobieństwa mojego życia do sukcesów i porażek Religi. Przez wakacje wiele się wydarzyło, nie załamałam się całkowicie, podniosłam się i żyję dalej, a mało która dziewczyna tak by potrafiła. Przynajmniej K. tak twierdzi i chyba ma rację. Za często ma rację, ugh. Powiedział, że według niego nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych i wiecie co? Poczułam się wtedy wyjątkowo, poczułam się silna. Na pozór zwykłe słowa pocieszenia, ale jakie ważne i podnoszące na duchu. To naprawdę dało mi jakąś wewnętrzną siłę do działania, spojrzałam na wszystko jakby z boku i zauważyłam, że rzeczywiście dużo walczyłam z życiem i dokonałam kilku nie bardzo możliwych czynów. Chyba mogę być z siebie troszkę dumna. Przyjaciel, który potrafi uświadomić ważne w życiu aspekty jest cudowny. Przyjaźń jest wspaniałym darem. Przyjaciel zawsze wesprze, pomoże, posiedzi w ciszy, byle by być obok, nie odwraca się jak jest źle, a wręcz przeciwnie, po prostu kocha. Jest przyjaciel - jest wszystko. Lubię nasze poważne rozmowy, wiele mi one dają, dziękuję.
No, a wczoraj miło spędzony czas z W. przy kawie. W końcu udało nam się znaleźć dla siebie chwilę. Tak bardzo się stęskniłam. Na szczęście nic nam nie zepsuło spotkania i było dobrze. Spacer do Kauflanda, 5minut przy milkach, selfie w busie, cudowne chwile. Szkoda, że tak krótko, ale cieszę się, że choć tyle udało nam się razem posiedzieć. To było potrzebne nam obu. Obyśmy się zobaczyły jak najszybciej...
niedziela, 26 października 2014
Hey brother
Czesc, tak jak pisała Baska po powrocie z Wiednia pisze. Wycieczka była bardzo fajna. Miło spędzony czas ze znajomymi zdecydowanie poprawił mi humor. Wróciłam silniejsza i pewniejsza siebie.
Wycieczka trwała 3 dni. W czwartek wyjechaliśmy wcześnie rano,po długiej podróży okolo 14 byliśmy już w Bratyslawie. Byliśmy na przepięknym zamku z którego można było podziwiać panorame miasta. Po dalszym zwiedzaniu starowki i wielu zabytków wróciliśmy do autokaru i udaliśmy się do hotelu. Po ogólnym "ogarnieciu się " zeszlismy na kolacje. Wszyscy byli bardzo zdziwieni gdy okazalo siee ze kalacje zjemy w chińskiej restauracji. Po pokonaniu pierwszych oporów udalo mi się przełknąć coś takiego jak krewetki sushi czy paliszki krabowe: )
Następnego dnia zaraz po sniadaniu wyruszylismy w drogę do Wiednia. Zobaczyliśmy jedne z najpiękniejszych zabytków Austrii m. in. Ulica Ringe, opera Wiedenska, czy katedra św. Szczepana.Naepsza atrakcja tego dnia byla jednak wizyta w największym parku rozrywki- Praterze.
Ostatniego dnia znów zaraz po sniadaniu pojechaliśmy do Wiednia zwiedzac. Tym razem naszym celem byl Schonebrone(nie mam pojecia jak to się pisze) .Jest to palac w którym mieszkala sama księżniczka Sisi z mężem Franciszkiem. Ostatnim punktem wycieczki był wjazd na górę Kahlenberg,gdzie znajduje się Polska enklawa.
Jestem bardzo zadowolona z wycieczki.Napewno bede chciała kiedys wrócić do Wiednia: )
Lowki Kisski
/Werka: *
sobota, 25 października 2014
I don't know who i am
Nie mam weny, jak Weronika wróci to powinna się odezwać, a ja lecę się kurować.
Miłego weekendu!
/Baśka
wtorek, 21 października 2014
Big come back.
Siedzę z laptopem na kolanach, słucham radia i nie mam kompletnie weny na nic. Nie wiem co mam tu napisać, ale muszę z siebie wyrzucić zbędny smutek. Mam milion myśli w głowie, ale nie potrafię przelać ich w spójny tekst.
Jest dziwnie. Sama nie wiem co czuję, pusto mi. Samotność daje się we znaki, coraz mocniej odczuwam zmęczenie psychiczne i fizyczne. Wszystko się psuje, każde przedsięwzięcie jakiego się podejmę kończy się porażką. Brakuje mi miłości. Potrzebuję się do kogoś przytulić, poczuć bezpiecznie i zapomnieć o codziennych rozterkach. Jest tylko jedna przeszkoda, w sumie dwie. Mnie się nie kocha. Nie da się pokochać kogoś tak beznadziejnego jak ja. Nie umiem nawet dopuścić do siebie nikogo. Troszkę jestem sprzeczna. Ale kto byłby w stanie wytrzymać z takim potworem jak ja? Nikt. Nie mam przyszłości, perspektyw na życie, nie mam nic. Jestem niczym. Nachodzą mnie myśli samobójcze, jeszcze nigdy nie byłam w tak złym stanie. Nie mam obok siebie nikogo kto mógłby mi pomóc się z tym uporać, każdy żyje własnym życiem, nie ma miejsca na zatrzymanie się w miejscu i zobaczenie naiwnej, cichej istoty, która łka w milczeniu, a jej łzy są odzwierciedleniem duszy. Żyjemy w czasach, gdzie każdy martwi się tylko o siebie, brakuje troski o bliźniego. Czasem wydaje mi się, że altruizm polegający na skupieniu się na drugim człowieku całkowicie zaniknął. Nienawidzę egoizmu, który panuje obecnie nad umysłami istot żywych. Nie potrafię znieść wielu cech, które ogarnęły otaczający mnie świat. Egoizm jest tylko jednym aspektem beznadziejności gatunku ludzkiego. Pojawia się też głupota, bezmyślność, brak zrozumienia, zapatrzenie w siebie, radość z nieszczęścia bliźniego etc. Egzystencja w takim świecie jest trudna, wszystko co dobre wciąga lub już wciągnęła czarna dziura. Ironia, prawda? Przecież powinniśmy iść do przodu, doskonalić siebie i przedmioty wokół nas, a tymczasem cofamy się w rozwoju, kulturze i sposobie życia. Czy sprawy powinny mieć taki obrót? Czy nie należy iść w drugim kierunku, ku dobru? Przez dzisiejsze chamstwo i dążenie do celów po trupach, często mając za ów cel coś, co krzywdzi wielu ludzi, nie daję rady przebywać wśród ludzi. Nie mieści się w głowie myśl, że doskonały świat opisywany w Biblii stał się szarym i przerażającym. Należy się bać każdej nadchodzącej chwili, która niesie ze sobą kolejne rozczarowania i smutki. Trudno jest teraz komukolwiek zaufać. Gdyby powiedzieć drugiemu człowiekowi o swoich problemach w większości przypadków ta osoba ucieszy się, że nie wychodzi nam w życiu. Tak nie powinno być. Dlatego boje się ludzi. Może nie czuję strachu, to nie to. Czuję niemoc w odniesieniu do środowiska, które mnie otacza.
/Baśka
czwartek, 16 października 2014
Dissapointed
Hej,co tam? Przepraszam,że tyle nie pisalam mam teraz strasznie duzo nauki.Za tydzień mam wycieczke do Wiednia na trzy dni. Przyda mi sie ten wyjazd. Musze odpocząć i wszystko ogarnąć. Mam ostatnio wiele problemów i duzo dylematów.Zycie naprawde byla trudne i brutalne. Jakiś rok temu doszlam do wniosku że ,zakochuje sie w debilach bez serca "teraz jednak wiem ze sa wyjatki: ) Jestem ostatnio strasznie przemeczona. Musze zrobic jakies badania. Dobra kończę
Papa
/Werka: *
P.S moze dodam w końcu swoje zdjecie?
wtorek, 7 października 2014
This is war
Dobranoc.
poniedziałek, 6 października 2014
What?
Trafny cytat do sytuacji, osoby, myśli.
Pierwszy dzień tygodnia, już wpadła jedynka, cudownie. Jutro ciężki dzień, czekamy do czwartku i prawdopodobnie otrzęsiny. Potem kochany piąteczek i sobota. Nie mogę się doczekać.
Jadąc dzisiaj autobusem do szkoły przyszły mi do głowy kolejne myśli i refleksje. Pojawiło się we mnie przekonanie, że odwaga to nie jest brak strachu, a działanie wbrew jemu i pokonanie go. Jestem dziwna.
Nauczycielka j. polskiego chce ze mnie zrobić dziennikarkę, świetnie. Przecież ja się nie nadaję, jeszcze nie teraz. Może kiedyś, ale nie, nie teraz.
Miłego wieczoru.
/Baśka
niedziela, 5 października 2014
I don't know what I am doing
Dziękuję za wyświetlenia, dobranoc. c:
/Baśka
sobota, 4 października 2014
What person I am?
Dzisiejszy dzień jest jakiś taki smutny. Kłótnie, wspomnienia, to wszystko się zlewa w jeden wielki syf.
Pierwsza połowa dnia dość przeciętna, ale to sobota, wspaniale wolny dzień. Popołudniu do Weroniki i spędziliśmy we trójkę kilka godzin, zupełnie jak kiedyś. Tęsknię za tym.
Lecimy powoli do przodu, kolejne dni mijają, utracone chwile nie wracają, ludzie zawodzą, łzy płyną, życie toczy się swoim rytmem.
Nie rozumiem tego co robię, nie umiem ogarnąć nic. Wykonuję jakąś czynność, ale bez jakiegokolwiek zaangażowania w to, jak marionetka. Tak, właśnie tak się teraz czuję.
Kocham ten stan, gdy ważna osoba okazuję się być najgorszym wrogiem. Cudownie uczucie, polecam.
Kolejna kawa.
Tracone wartości.
Umierająca dusza.
Bolesna śmierć.
Słodki smak zaślepienia.
Kochanie kogoś kto umarł wewnętrznie.
Nie da się tak.
Ciało wciąż żyje.
Duch dawno się błąka po krainie zmarłych.
Kocha.
Nie umyka przed niczym.
Nie potrafi.
Dogania ją.
Upada.
To koniec.
Miód na serce.
Chuj wie co.
Nie ma.
Nie umie.
Umiera.
Zbliżenie nie warte miłości.
Co?
To ja.
Możliwość uwolnienia.
Nie ma jej.
Zniknęło to co dawało spokój.
Jest tylko strach.
Woła o pomoc.
Nie woła.
Nie umie, stacza się.
Umiera.
Przepraszam.
Za wszystko.
Już znikam.
Żegnaj.
/Baśka
piątek, 3 października 2014
I'm dead
/Baśka