wtorek, 24 lutego 2015

Thinking out loud

Byle do piątku... Nienawidzę mojego planu lekcji, nienawidzę! Trzy zerówki z rzędu, czwartek same najgorsze lekcje, zabijcie mnie... Jeśli dożyję do piątku to będzie dobrze. Znowu jestem wiecznie przemęczona, ta szkoła źle na mnie działa. Z resztą nie tylko szkoła, bo ludzie też. Czasem przeraża mnie głupota niektórych osób. Warto pomyśleć zanim się coś zrobi. :))
Po dzisiejszej rozmowie z przyjacielem chyba zrozumiałam, że nie powinnam w takim stopniu pomagać ludziom, bo źle się to na mnie odbija. Chcąc polepszyć czyjeś samopoczucie pogarszam własny stan psychiczny. A przecież przez ostatnie tygodnie tyle pracowałam, żeby było dobrze i nie mogę pozwolić, żeby to wszystko poszło na marne. Muszę pamiętać, że mam w sobie tą siłę, która daje moc do dalszego życia. A tak właściwie mam ją nie tyle w sobie co w K., który w każdej sytuacji mi potrafi pomóc i wie co powiedzieć, gdy mam doła. Martwi się o to co się ze mną dzieje, troszczy i otacza opieką, kiedy tego potrzebuję. Best friends forever! Tacy podobni, oboje tacy wkurzający i odmienni. Nie ma drugiej takiej dwójki. To zadziwiające, że udało nam się poznać kogoś tak do siebie podobnego. Nie mamy serc, nie mamy mózgów, a w głowach najebane. To ten człowiek gromadzi w sobie siłę dla mnie, choć wie, że nie musi. Wie, że w każdej chwili może odejść, ale nie robi tego. Jako jeden z niewielu... Każdy mnie opuszczał, a on uparcie przy mnie trwa, mimo że wie, iż nie należę do normalnych osób. Dobra tyle wychwalania, po prostu jest najlepszy! Tak samo jak E., która swoją sposobnością życia poprawia mi humor. Dziękuję, po raz kolejny kochani! :)
Coraz częściej pojawia się uśmiech, coraz częściej słychać śmiech, chyba naprawdę zaczyna być dobrze. Mimo wszystko. Mimo problemów, smutków i powracających wspomnień. Zamykamy przeszłość, niech nie wraca, proszę...
/Baśka

poniedziałek, 23 lutego 2015

Tak koncza suki

Wiem ,dawno mnie nie bylo, mialam odejsc. Wróciłam. Czuje się beznadzieje. Nienawidze zalic się ale łatwiej mi jest opowiedzieć o tym co czuje obcym niż komukolwiek znajomemu. Z reszta. ...nie mam znajomych. Skonczylam sama, ze swoimi myślami. Jest ciemno,leze sama ,zagubiona, placzaca. Boje sie. Wszystko to co pokazuje na zewnatrz jest tylko odbiciem lustrzanym tego co czuje w środku. Skonczylam tu jako najgorsza suka, nikomu nie potrzebna, odtracona przez caly swiat. Nawet nie wiesz jak bardzo za Toba tęsknię. Tak za Toba. Nie wiem co mi się dzieje. Już dawno nie bylo aż tak beznadziejnie. Dzis chyba kolejny raz siegnelam dna. Ale nie czuje już zalu czy rozgoryczenia. Czuje pustke. Chyba zaakceptowalam wszystko. ........
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Co ja pierdole? Nic nie akceptuję. Jestem podla suka. Bez przyjaciol. Sama. Wreszcie odwrocilo się to co kiedys ja robilam innym. Ta sucha obojetnosc, suchość, sztucznosc. Tak zgadza sie nawrot anoreksji <glupia suka >do tego stany depresyjne. Powoli niszcze siebie. Zeby bylo lepiej skrecilam kostke. Lepiej byc nie mogło.
"Żegnaj powiedział moj anioł stroz "- znalazłem lepsza robote.
Pozdrawiam
/Wwronika

niedziela, 15 lutego 2015

Why am I so dissappointing?

Dlaczego ja jestem taka beznadziejna?
Wiele razy zadawałam sobie to pytanie i do teraz nie wiem gdzie tkwi przyczyna. Wiem jedno: jestem po prostu beznadziejnym stworzeniem o dziwnej sposobności życia. Nienawidzę tego. Nienawidzę mojej inności, do nikogo i niczego nie potrafię się dopasować. Taki niepasujący cosiek ze mnie. Każdego rozczarowuję, zawodzę, denerwuję. Nic nie umiem zrobić dobrze, wszystko psuję. Nawet rozmawiać z ludźmi nie potrafię. Nie nadaję się do niczego oprócz siedzenia cicho w pokoju. Nie powinnam się kontaktować z ludźmi. A jutro znowu szkoła. Znowu ten koszmar. Znowu mnóstwo ludzi, którzy przyprawiają mnie o mdłości, znowu nauczyciele, których nie lubię, znowu ściany budynku, który z pozoru jest duży, a jednak mnie przytłacza. Ponownie muszę stawić czoła temu wszystkiemu. Ponownie muszę wstawać o godzinie szóstej rano, lub wcześniej i udawać, że wszystko ze mną w porządku, że jest dobrze. Ale nie jest, do cholery, nie jest. Czuję się jak ktoś, kto tylko zawadza. Czy to tylko moje przekonanie, czy naprawdę tak jest? Nie wiem, ale odczuwam totalnie beznadziejne uczucie bycia kompletnie niepotrzebną i odstającą w społeczeństwie. Wiem, że nie pasuję do tego środowiska, chyba powinnam się zamknąć i nie wychodzić. Obiecałam K., że po próbie samobójczej sprzed niespełna trzech tygodni nie zrobię sobie krzywdy. Cóż, nie jestem osobą, która łamie obietnice, więc muszę być grzeczna. Skoro muszę żyć na tym pokręconym świecie to chyba powinnam mieć na to jakiś sposób prawda? Niestety nie mam żadnego. Próbuję jakoś funkcjonować i nawet mi to dobrze wychodziło, ale od trzech dni znowu mam absolutnego doła. Nie potrafię się cieszyć z niczego, nie potrafię się zdobyć na prawdziwy uśmiech. Jednak udaję. Udaję przed ludźmi, że jest mi lepiej, że jest normalnie. Nie chcę nikogo oszukiwać, nie lubię tego. To wszystko co się dzieje tak bardzo mnie przytłacza. W dodatku wróciły wspomnienia, wrócił ból i smutek. Depresja chyba też wraca, ale walczę, jeszcze z nią walczę. Najgorzej będzie przeżyć najbliższy tydzień. Może to przez to aż tak źle się ze sobą czuję? Powrót do szkoły, gdzie czekają na mnie kolejne przeszkody oraz te sprzed ferii raczej nie napawa mnie optymizmem. Może będzie lepiej, może wystarczy, że dam radę przeżyć ten początek, Nie wiem. W każdym razie muszę sobie poradzić. Mam K. i E., z ich pomocą musi być dobrze. Staram się myśleć choć troszkę pozytywnie, ale nie wychodzi mi to chyba. Przynajmniej próbuję, to jest ważne, prawda?
Chyba nie jestem dobra w opisywaniu swoich uczuć.
Miłego wieczoru.

środa, 4 lutego 2015

I don't know how I should live

Jejku, jak mnie tu dawno nie było...
Wiele się przez ten czas działo, niestety. Może lepiej nie będę opisywała szczegółów. Co było to było, trzeba jakoś o tym zapomnieć, choć tak naprawdę nie wiem czy umiem... W każdym razie ostatnie tygodnie nie należały do najlepszych, ale powoli wszystko wraca do normy. No, prawie wszystko. Większość. Pewne sprawy dalej pozostają takie jakie były. Niektóre nierozwiązane, inne zakończone zbyt gwałtownie, a jeszcze inne bez możliwości skończenia. Poszczególne strefy w moim życiu muszą zostać takie jakie są. Nienaruszone. Jednak należy iść do przodu, żyć tym co teraz, a nie tym co w przeszłości. Nie jest to proste, ale jak się ma odpowiednie wsparcie to wszystko jest możliwe. Dziękuję, wiadomo komu.
Myślałam nad założeniem nowego bloga, gdyż z tym wiąże się zbyt wiele wspomnień, zarówno dobrych jak i tych złych... Ale nie wiem czy potrafię opuścić to miejsce, póki co postaram się tu zaglądać przynajmniej raz na jakiś czas.
Muszę uporządkować swoje życie, bo jak na razie to jestem w totalnej rozsypce emocjonalnej i myślowej, Trzeba to wszystko pozbierać, pozbyć się tego co złe i niszczące i cóż.. powoli do przodu.
Trzymajcie kciuki.
Don't try so hard, the best things come when you least expect them to.
Bardzo inspirujący cytat, przydałoby się go trochę posłuchać.