sobota, 29 listopada 2014

I want to be skinny

Witajcie po dwóch tygodniach mojej nieobecności. Przepraszam, że nie pisałam tak długo, ale nie miałam zupełnie weny na nic.
Powoli jest lepiej, uśmiecham się coraz częściej, może w końcu będzie dobrze. Wczoraj mnie dopadł totalny smutek i poczucie bezużyteczności. Nie wiem czemu, przez chwilę nie dawałam sobie rady. Wyszłam na moment na spacer, ale szybko wróciłam, bo jednak jest zbyt zimno na nocne spacery. Mimo wszystko uwielbiam takie przechadzki nocą. Jest pusto i cicho, a gdzieś w głębi jest ten naturalny strach, że coś się stanie. Lubię to. Jednak preferuję spacery, gdy jest cieplej i nie muszę się otulać milionem ciepłych ubrań.
No, a co z dzisiaj? Jak zawsze każdy mój dzień stoi pod znakiem zapytania. Pewnie znowu spędzę sobotę przed tv. Przynajmniej tyle, że po 16. leci Greys Anatomy, to nie będę się nudziła. Mam nadzieję...
Znowu zaczęłam się brać za szybkie odchudzanie, ale jestem zbyt beznadziejna, żeby mi się udało. Dzisiaj zjadłam tylko duży jogurt light, tylko 300 kalorii + kawa, a czuję się jakbym wepchnęła w siebie nie wiadomo ile. Mam wyrzuty i od razu wzięłam się za ćwiczenia. Zawsze twierdziłam, że nie ma sensu stosować głodówek ani diet bardzo drastycznych, ale naprawdę czuję się beznadziejnie. Nie wiem czemu. Obok mnie trzy milki, najlepsze czekolady jakie istnieją, a ja nie mogę ich zjeść. Najlepsze jest to, że nawet nie mam na to ochoty...
Niedługo mikołajki, święta, Sylwester. A ja co? Nic. Kompletnie nie czuję tego klimatu, nie czuję, że już prawie grudzień. Nigdy nie lubiłam tego okresu czasu. Dobrze, że przynajmniej nie ma śniegu, nienawidzę go. Choć może gdyby był to poczułabym ten "magiczny", zimowy klimat.
Wybaczcie, że tak skaczę po tematach, ale sama nie wiem co pisać. Mam w głowie tyle myśli, ale jednocześnie prawie żadnych.
Miłego weekendu, postaram się niedługo znów coś napisać. :)
/Baśka

sobota, 15 listopada 2014

Walk and memories

Jakie to piękne uczucie wejść na bloga i zobaczyć ponad 1000 wyświetleń. Dziękuję! :*
Jestem wdzięczna za każde wejście tutaj, za przeczytanie postu, zaglądanie w oczekiwaniu na nowe, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Znowu jest weekend, troszkę symboliczny.
Udało mi się w końcu naprawdę wyspać, a poranek był świetny, dzięki K., który potrafi dowalić głupim tekstem w każdej sytuacji. English perfect, co by nie. Teraz siedzimy ze śniadankiem, jeszcze tylko kawy brakuje. Konwersujemy z misiami, trzeba kogoś wyciągnąć na zewnątrz, bo zbyt ładna pogoda jest, żeby siedzieć w domu.
Przydałby się spacer, taki jak we wtorek. 3 godziny w terenie, rozmowy, śmiechy, różdżki, wspomnienia, darcie się, siedzenie na skałach i "totemie", wrzucanie do fosy, ah, jaki to był piękny dzień. Potem kanapki zrobione z miliona nie wiem czego. Oby takich dni było więcej, dziękuję K. :)
Wszystko się ostatnio zmieniło, stosunki międzyludzkie, zachowanie, podejście do pewnych spraw. Czy to nie dziwne, że przez złe wydarzenie pojawia się więcej uśmiechu? Głupi paradoks życia.
Dziwne to wszystko.
Miłego weekendu! :)
/Baśka

poniedziałek, 10 listopada 2014

Raj nierzeczywisty

Śniło mi się, że umarłam
Wszelkie troski w moment spadły
Na dno i już nie wróciły
Kłęby kurzu się prześniły
I zginęły w syfie zdarzeń
Koniec niespełnionych marzeń
Stoimy na mecie kresu
Skończył się wyścig bez sensu
Zakończyła się historia
Co z pozoru nie ma końca
Odrzuciłam plony winne
Większym szczęściem to niewinne
Ukochane przez człowieka
A czas płynie, wielka rzeka
Umiejętność żyć w cierpieniu
To jest sukces w drodze wielu
Lecz nie łatwym to uczynkiem
Chcesz pomocy, czyń z pożytkiem
Kochaj z głową, a nienawiść
Wyrzuć z siebie, nie czas bawić
Się innymi oraz sobą
Gdy coś robisz, czyń to z głową
Śniło mi się, że umarłam
Pokonałam widmo strachu
Odrzuciłam w tył za siebie
To, co nazywamy płaczem
Tam gdzie nogi mnie poniosły
Tu trafiłam w niebo blasku
W miejsce pełne szczęścia uczuć
Nieczekających poklasku
Odsunęłam kamień złości
I depresji, też zagłady
Grubą kreską oddzieliłam
Świat głupoty oraz zdrady
Od swojego świata śmierci
Bez cierpienia, bez boleści
Lecz w momencie znów ujrzałam
Płomień rzeczywistych wspomnień
Nie umarłam.
Jakże szkoda.

niedziela, 9 listopada 2014

Death at midnight

Uwielbiam północ. Nie ma wtedy nic. Dzień wczorajszy się już skończył, a dzisiejszy dopiero nadchodzi. To taka magiczna godzina, nie sądzicie? Tak jakby czas się zatrzymał, jakby go wcale nie było. Naruszenie czasoprzestrzeni w naturalny sposób mijania kolejnych sekund. Czy to nie piękne? Lubię tak leżeć w łóżku o północy i myśleć o upływie czasu. Każda sekunda jest wyjątkowa, ona się nie powtórzy. Każda chwila jaką człowiek przeżywa jest niepowtarzalna.
"Nic dwa razy się nie zdarza
nie ma dwóch podobnych nocy
dwóch tych samych pocałunków
dwóch jednakich spojrzeń w oczy"
Zawsze, gdy o tym myślę dopada mnie coś w stylu melancholii, przygnębienia, ale w pewnym momencie także spokoju. Każdego z nas czeka koniec, tak samo jak wszystkim jest przypisany początek. Z tą różnicą, że to od nas zależy jak przeżyjemy swoje życie. To człowiek decyduje o tym co robi, gdzie idzie, jak patrzy na świat. Odwrotnie jest ze śmiercią. Jej nie możemy przewidzieć. Nikt nie wie kiedy ona przyjdzie, może czeka na nas tuż za drzwiami, a może jest daleko, nawet o nas jeszcze nie myśli. Tego nie wiemy, należy więc wykorzystywać każdy dzień jakby był tym ostatnim. No chyba, ze ktoś popełnia samobójstwo, wtedy śmierć jest pewna, ale i upragniona. Jednak spełniona jest tylko śmierć, która kończy owocne życie. Każdy z nas powinien trwać na tym świecie tak, aby mógł powiedzieć, że niczego nie żałuje i było fajnie. Chciałabym umrzeć o północy. Tak poza czasem, poza jakimikolwiek barierami.
/Baśka

sobota, 8 listopada 2014

The end?


Lipa, lipa, lipa. Zakopcie mnie dziesięć metrów pod ziemią, proszę.
"Ostatni raz widziałem Cię (...), to że stałem z boku już nie liczyło się "
"A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem, miało być sto lat, sto lat!"
"(...) tylko to, no wiesz, liczy się, że zaufanie to taka czarna świnia - w dzień jest, w nocy nie ma.."
Faza na tą piosenkę, znowu...
Trzeba się czymś zająć, kurde.
Ćwiczymy, ćwiczymy, ćwiczymy!
:))))
Wspomnienia, czerwiec, chcę żeby było jak kiedyś.
I wiecie co? Moja zdolność do płaczu maleje, czasem nie jestem w stanie uronić łzy, mimo że chciałabym wylać z siebie uczucia, nie jestem w stanie.
Zamuła.
Grr.
Niech będzie pozytywnie, dajcie mi święta!
:))
Dupa, ide się przejść.
I znowu mnie bierze na papierosa, nałóg chce powrócić.
:)))
"Where did you go? Where did you run?
I can't erase, what you've done.
Let's burn the past, forget the truth.
You're still loving him, I'm still loving you."
Miłego weekendu. :))
/Baśka