czwartek, 27 sierpnia 2015

The best thing in my life is poetry

Chyba właśnie jestem kłębkiem szczęścia. Jak zdążyliście zauważyć poezja jest ważną częścią mojego życia i pochłania mnie coraz bardziej. Stała się ona nieodłącznym elementem mnie samej. Z każdym dniem zatracam się w poezji głębiej i głębiej. Napisanie wiersza jest dla mnie czymś naprawdę prostym od jakiegoś czasu. Talent czy przypływ weny i szczęścia? Tego nie wiem. Póki co łapcie moje najnowsze "dzieło":

***
Nie żegnaj się z miłością,
jak z pyłem po ognisku.
Nie odrzucaj duszy, która lgnie do Twego ciała.
Ukochaj tę melodię,
co głęboko z serca płynie,
wielb dźwięki miłosnej harfy.
Aniołowi powierz swe konanie.
Otwórz oczy i uśmiech komuś daj
nawet jeśli nienawidzisz.
Mimo wszystko kochaj.
Życie się nie składa z puzzli,
lecz z drobniejszych elementów,
więc daj mi rękę i zaufaj.
Poskładamy razem wszystko.
Oddaj serce, duszę oddaj mi,
pomogę Ci odnaleźć prawdziwego Ciebie.
Niechaj miłość Cię uniesie
i niech anioł duszy szczerej
co dzień Cię na swoich skrzydłach nosi
i prowadzi tam, gdzie Twoje serce się zgubiło.
_____________

Włożyłam w ten wiersz całe swoje serce, jak w każdy, który piszę. Jednak nie jestem z niego do końca zadowolona. Z żadnego nie jestem. Wiem, że stać mnie na więcej, na o wiele lepsze liryki. Cóż, praktyka czyni mistrza i z czasem mam zamiar dojść do perfekcji. Mam nadzieję, że będziecie z niecierpliwością czekali na kolejne wiersze. Może się domyślacie, a może nie, ale swoje prace udostępniam nie tylko tutaj, ale i w grupach na facebooku, gdzie wielu pisarzy publikuje dzieła. Czuję się w nich naprawdę dobrze, jak we własnym kącie. Spotykam się z pełną akceptacją oraz podziwem dla moich wierszy. Ludzie chętnie je czytają i komentują, co bardzo mnie cieszy. Dziś dostałam wyróżnienie dnia za powyższy wiersz oraz dostałam gratulacje za dojrzałość i wspaniałość mojej poezji. To wspaniałe uczucie zostać docenionym przez obcych ludzi. Oni wszyscy traktują mnie jak bliską sobie osobę, mimo że dołączyłam do owej grupy niedawno. Wystarczył jeden dzień, aby się tam w pełni poczuć jak członek rodziny. Potrafię rozmawiać tam z ludźmi, mają oni do mnie szacunek. Mimo że jestem tam najmłodsza, a większość pisarzy to od dawna już dorośli ludzie to czuję się wśród nich jak wśród przyjaciół. Jak już wspominałam, to wspaniałe uczucie. Chyba zrozumiałam, że obecnie nie będę potrafiła żyć bez poezji. Stała się najważniejszym co mam, zaraz obok bloga i przyjaciół. Nie potrafiłabym teraz zrezygnować z pisania wierszy. Dla wielu ludzi ważna jest muzyka. Dla mnie poezja jest jej odmianą, jest muzyką dla duszy, nie dla uszu. To najwspanialsza forma wyrażania siebie. Spróbujcie kiedyś napisać wiersz, naprawdę polecam!
Miłego wieczoru i dobrej nocy kochani! :)

środa, 26 sierpnia 2015

World is beautiful, isn't it?

Widzieliście kiedyś słowika? To piękny ptak, prawda? Jego przepiękny głos na pewno także udało Wam się uchwycić. Melodia jego śpiewu jest ukojeniem zmartwień, powodem by odetchnąć i uspokoić oddech. Stanąć na chwilę i nie przejmować się tempem życia. Po prostu je zwolnić. Usiąść i zajrzeć wgłąb siebie oraz rozejrzeć się wokół. Zrób to. Wyjdź przed dom lub na balkon i po prostu wsłuchaj się w przyrodę. Otocz się wieloma wspaniałymi dźwiękami. Nie pędź do pracy, czy do znajomych. To poczeka. Wycisz się. Może uda Ci się dostrzec piękno świata. Może zobaczysz, że krótki dźwięk śpiewu ptaka może przynieść Ci ukojenie, może ugłaskać Twoją duszę. Pomoże Ci odnaleźć siebie w zgiełku i wiecznym pośpiechu. Spójrz na kwiaty posadzone obok drogi. Czy nie są piękne? A ten pies, którego spotykasz pod sklepem, czy nie ma słodkich oczu? A ta biedronka, która siedzi na liściu, lub motyl przelatujący Ci przed nosem? To wszystko to są małe elementy przyrody, która Cię otacza. Doceń je. Doceń każdy szczegół Twojego życia. Spójrz na siebie w lustrze i zadaj sobie pytanie "czy żyję tak jak chcę?". Co, jeśli odpowiedź brzmi "nie"? To proste. Spójrz ponownie kilka linijek wyżej. Wystarczy dostrzec piękno świata, piękno codzienności. A co powiesz na uśmiech? Może to własnie Ty swoim uśmiechem natchniesz kogoś do dalszego życia? Niech każdy zobaczy, że to co nas otacza to nie tylko syf i chaos. To też przyroda, której elementy są naprawdę piękne. To też ludzie, którzy są gotowi pomóc Ci w każdej chwili. To ludzie, którzy potrafią zobaczyć w Tobie także człowieka, a nie tylko nieudacznika, za którego możesz uważać sam siebie. Owszem, trudno teraz znaleźć takich ludzi, ale kto nie szuka, ten błądzi. Pokażmy wszyscy przede wszystkim sobie, że potrafimy coś ze sobą zrobić, że potrafimy coś zrobić ze światem! Zatrzymajmy się na chwilę i zobaczmy jak wiele tracimy pozwalając, aby pochłonął nas pośpiech. Ponadto nie rezygnujmy z tego co kochamy, wręcz przeciwnie - pielęgnujmy to! Chciałbyś robić coś nowego, lub wrócić do starej pasji? Zrób to! Nie zniechęcaj się brakiem czasu, bo on zawsze jest, wystarczy tylko odpowiednio ustawić swój sposób patrzenia na świat. Myślisz nad robieniem czegoś, ale się boisz? Porzuć ten strach! Zawsze bardziej żałuje się tego, czego się nie zrobiło, bo gdy się na to coś zdecydujesz, w najgorszym wypadku czegoś się nauczysz, w najlepszym - zyskasz wspaniałe wspomnienia, może znajomości, szczęście. Jeśli będziesz siedzieć cicho w kącie nie zyskasz nic. Pozostaniesz w miejscu nie poznając świata i siebie, w szczególności. Nie bójmy się spełniać marzenia, bo ktoś inny może wyłapać naszą słabość i spełnić je za nas. Chcemy tego? Oczywiście, że nie, więc podnieśmy się z miejsca, doceńmy otaczający nas świat i ruszmy na jego podbój! Boisz się sam? Rozumiem, mogę to zrobić z Tobą, jeśli tylko chcesz. Pamiętajcie, że tutaj jest mój świat, ale Wy jesteście do niego zaproszeni i jesteście jego gośćmi, zawsze mile widzianymi. Nie pozwólmy, aby strach nami zawładnął, nie pozwólmy, aby życie nam przeleciało przez palce, nie pozwólmy stracić tego, co mamy! Choć często wydaje się nam, że nie mamy nic. Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje kochani! Róbmy to, na co mamy ochotę, bo na czymś się musimy uczyć, a przy okazji, nawet w przypadku, gdy coś nam się nie uda, może być przy tym zabawa. Nie gońmy za przeszłością, skupmy się na tym co teraz. Kochasz kogoś, ale on odszedł i nie potrafisz odciąć się od przeszłości? Rozumiem Cię, doskonale. Ale musimy próbować, a jak to mówią "jeśli kogoś kochasz to pozwól mu odejść, jeśli też Cię kocha to wróci, jeśli nie wróci to znaczy, że nigdy nie był Twój". Każdemu z nas jest z tym ciężko, wiem. Ale nadchodzi nowy rok szkolny, chyba przydałoby się jakoś podnieść i przeżyć go jak najlepiej.
Bądźmy władcami życia i nie pozwólmy, aby nasze szczęście zależało od drugiej osoby. To WY jesteście najważniejsi i na tym powinniście się skupić.
Miłego wieczoru i dobrej nocy kochani! Dziękuję za wszelką Waszą aktywność tutaj, to dla mnie wiele! :)

wtorek, 25 sierpnia 2015

Best friend come back?

No i znowu dzień przerwy. Chyba już na stałe wprowadzę posty raz na kilka dni, bo nie daję rady pisać codziennie.
Mam totalnie dość i muszę się gdzieś wygadać, bo zwariuję, ugh. Walić, że czyta to kilka znajomych osób. Nie wiem tylko jak to wszystko ubrać w słowa. Mam mętlik, milion myśli na minutę, ale nie wiem jak je przelać na tekst. Zaczynało być coraz lepiej, mogę nawet powiedzieć, że dobrze. Uśmiech, w dodatku szczery, śmiech, dobry humor, ogólnie super. A teraz? Jest całkowicie na odwrót. Dopadły mnie złe myśli, nie jestem w stanie myśleć pozytywnie, nie umiem się nawet rozpłakać. To jest gorsze od płaczu. Gdy człowiek wylewa łzy pozbywa się równocześnie emocji, lecz gdy nie może się ich pozbyć, one kłębią się w nim i rozsadzają psychikę, rozsadzają całego człowieka. Czasami są momenty, w których nagle dopadają nas wszystkie porażki i niepowodzenia życia, każdy upadek, zawód, błąd, utrata czegoś lub kogoś. Pojawia się całkowite poczucie winy za każdą złą rzecz, która się nam przytrafiła nawet, jeśli to nie my jesteśmy winni. Taki właśnie moment mam teraz, a dokładnie od dwóch dni. Czyżby nawrót ukochanej depresji? Ona zawsze wraca, mimo że często nie jesteśmy świadomi, że tkwi gdzieś w podświadomości. Dodatkowo ostre bóle głowy nie poprawiają sytuacji. Czasami mam wrażenie, że jestem jakimś odrębnym gatunkiem na tym świecie. Z jednej strony taka pozytywna, zarażająca ludzi uśmiechem, pomagająca im, przekonująca, że warto żyć, z pozoru nie przejmująca się niczym. Szalona i przebojowa, pragnąca zabawy i lubiąca się wygłupiać. A z drugiej? Cicha i spokojna dziewczyna, która nie chce wychodzić z pokoju. Lubiąca zatracić się w poezji, z reguły pesymistka, bojąca się ludzi. Jestem strasznie sprzeczna. Taka inna. Prawdopodobnie większość z Was nie lubi wiecznie smutnych ludzi i po przeczytaniu tej notki będziecie niezbyt zadowoleni, że jest ona raczej mało optymistyczna, ale cóż... To jest mój świat, mój pamiętnik i moje emocje, więc nic na to nie poradzę, gdzieś muszę ponarzekać. Kiedyś byłam w takim stanie praktycznie non stop i wiecie co? Tak bardzo się cieszę, że zostałam z tego wyciągnięta.. Mówiąc szczerze nigdy nie będę w stanie podziękować pewnej osobie za to, że mi z tym pomogła. Szkoda tylko, że wszystko się zmieniło, a liczne słowa okazały puste. Szkoda, bo przez pewien czas czułam, że jest ktoś kto mnie rozumie. Tak w stu procentach. Nie, nie będę tego ukrywała, mimo że wiem, że to czyta. Cóż, chyba w końcu muszę nauczyć się radzić sobie sama. Skoro nauczyłam się pomagać innym i udawać przed ludźmi super happy osobę to z tym też sobie poradzę. Jak zawsze. Lecim w życie po nowe doświadczenia! Skoro piszę Wam, abyście brali życie w swoje ręce i byli jego władcami to chyba muszę się sama do tego zastosować.
Byle do soboty i witamy moje miasto oraz bawimy! Oby to był najlepszy weekend tych wakacji. :)))
Byle by mi tylko przeszedł ten stan.

niedziela, 23 sierpnia 2015

My world.

No i znowu opuściłam jeden dzień. Wybaczcie, nie miałam totalnie humoru, ani siły. Niby nic konkretnego się nie stało, ale mam po prostu gorszy weekend. Niestety czasem tak bywa, ale musi być gorzej, żeby mogło być dobrze.
Od jutra zaczynamy ostatni tydzień wakacji, który trzeba wykorzystać jak najlepiej. Piwo z kuzynostwem, wypad z przyjaciółmi, Rzeszów z mamą, wesele pod Krakowem, oby jak najwięcej wrażeń. Ponadto już planujemy przyszłe wakacje i wyjazd do S., która jest jedyną osobą, która dokładnie mnie rozumie. W każdej sytuacji, dosłownie. Wie co kiedyś przeżywałam, wie co przeżywam teraz, nie pyta niepotrzebnie, ona wie jak to jest. Dlaczego, gdy znajduję kogoś takiego to musi mieszkać tyle kilometrów ode mnie? To niesprawiedliwe. Cóż, nic w życiu nie jest sprawiedliwe.
Czas zająć się szkołą, oby ten rok był lepszy od poprzedniego. Tym razem skupiamy się na sukcesach literackich i rozwijaniu pasji. Możliwe, że za jakiś czas faktycznie wydam ten tomik własnej poezji. Byłoby tak cudownie.. ♥ Muszę udowodnić innym, a w szczególności samej sobie, że potrafię coś zrobić dobrze, a marzenia się spełniają. Byle tylko nie stracić chęci i wytrwać w trudnej drodze do celu. :) Nowe wiersze pojawiają się w zeszycie prawie codziennie i wiecie co? Z każdym dniem jestem z nich coraz bardziej zadowolona! Oby wena mnie nie opuszczała. W tym momencie zatracam się w poezji naprawdę całkowicie. Pisząc wiersze czuję się spełniona, czuję się sobą, czuję że żyję. Wspaniałe uczucie. To w poezji odkryłam sens życia, odkryłam swój świat. To dzięki niej przekazuję swoje emocje i kształtuję je. Mogę pisać co chcę i jak chcę, bez zasad. To moje dzieła, moje wiersze i moja forma wyrażania siebie.
No to uśmiech i lecimy do przodu! :)

piątek, 21 sierpnia 2015

How to help the sad people.

Chyba własnie odkryłam oficjalny sens tego bloga. Chciałabym dzięki niemu zmienić świat, nadać mu jakieś znaczenie i ulepszyć. Mam nadzieję, że mi pomożecie i razem udoskonalimy to, co wymaga ulepszenia. Dzisiaj naszła mnie wena na napisanie kilku słów na temat osób chorych na depresję, lub po prostu mających gorsze dni, a konkretnie na temat ich pocieszania. Coś w stylu zasad, czy porad jak to robić lub nie robić. Sama kiedyś cierpiałam na depresję, czego nie ukrywam, bo po co. Naprawdę trudno się jej pozbyć i do teraz jakaś jej cząstka we mnie tkwi, nie polecam. Jak widać jednak pomimo ostatnich wydarzeń oraz problemów zarówno moich jak i moich bliskich jakoś się trzymam i jestem z siebie wyjątkowo dumna za swoją siłę. Niezbyt lubię o tym mówić, więc może przejdę do głównego tematu tej notki. Wszystko co napiszę będę opierała na własnych doświadczeniach, ale nie opisując szczegółów i konkretnych przykładów, niech to wszystko zostanie przeszłością. Pisząc o tym jak pomagać osobie, którą dotknął gorszy czas będę się wypowiadała tak jakbyście mieli pomagać mnie, tak będzie mi łatwiej pisać, a Wam zrozumieć. Będę się również zwracała bezpośrednio jakbym rozmawiała z Wami, ale z każdym czytelnikiem osobiście, nie tak jak zawsze pisałam - do wszystkich jednocześnie. Tak będzie przejrzyście.
Często spotykam się z narzekaniem ludzi na osoby smutne, z depresją etc. Wiele razy słyszałam komentarze typu "o matko jak ona się nad sobą użala, dzieci w Afryce głodują, ludzie nie mają pracy (...)" coś tam coś tam... Nie, to wcale nie pomaga, ani nie daje do myślenia, to denerwuje. Każdy z nas wie, że są ludzie w gorszej sytuacji, okej, ale to nie znaczy, że my nie mamy prawa mieć problemów i się załamać. Nie wszyscy z nas mają silną psychikę i potrafią iść z podniesioną głową. Jeśli Ty potrafisz - gratuluję. Jednak są ludzie wrażliwi, którzy nawet najmniejsze problemy przeżywają bardzo emocjonalnie. My wiemy, że inni mają gorzej, nie zapominamy o tym. Ale to nie nasza wina. Możesz teraz pomyśleć "okej, ale to że Ty masz problemy to też nie nasza wina", masz prawo. Ale jeśli denerwują Cię ludzie smutni to olej ich. Nie chcesz pomóc? To nie, ale bądź na tyle człowiekiem i nie dobijaj bardziej. Każdy z nas wie jaki jest świat i jaka niesprawiedliwość panuje. Ale problemy dotykają każdego, Ciebie też mogą i co wtedy? Oczywiście nikomu nie życzę nawet najmniejszych problemów, wręcz przeciwnie, oby każdy kto przeczyta ten post żył jak najdłużej w szczęściu. Ale pomyśl - co zrobisz jak dopadną Cię takie problemy jak te wszystkie osoby z depresją? Nie załamiesz się ani trochę?
Następna sprawa - teksty typu "co Ty możesz wiedzieć o życiu...". Okazuje się, że często nastolatki wiedzą o życiu więcej niż dorośli. Nie przeżyłeś tego co ja, nie szedłeś tymi samymi drogami, nie znasz całej mojej historii? To siedź cicho. Bo krytykowanie kogoś, kogo nie zna się do końca, nie wie się co dokładnie przeszedł jest wręcz śmieszne. Oczywiście masz wolność słowa, możesz mówić co chcesz, ale pomyśl sobie - chcesz mieć na sumieniu kogoś kto przez Twoje słowa załamie się jeszcze bardziej? Wyobraź sobie, że ta dziewczyna, którą widujesz codziennie w szkole ze spuszczoną głową, która nigdy nie ćwiczy na wfie jest bita przez swojego ojca. Cała szkoła się z niej śmieje, że po prostu jest beznadziejna w sportach i nie potrafi się ruszyć, a tak naprawdę przeżywa tragedię. Dalej nie wie nic o życiu?
Rzecz kolejna - nie powtarzaj "będzie dobrze", bo to puste słowa. Rób wszystko żeby faktycznie tak było. Przytul, uśmiechnij się, zabierz na spacer, po prostu bądź przy mnie. Co mi z tego, że usłyszę od Ciebie te dwa proste słowa, skoro one nic nie znaczą? Nie potrzeba wiele, wystarczy trochę uwagi, to już pomaga. To daje świadomość, że ktoś się mną interesuje. Nie chce Ci się mnie pocieszać? Odpuść. Nie ma sensu żebyś Ty się męczył, a ja patrzyła na to. Co jeszcze? Znajdź dla mnie czas. Zrezygnuj z jednego wyjścia z kolegami na piwo, lub zakupu kolejnej sukienki. Poświęć mi chwilę, abym czuła się komuś potrzebna. Nie potrzebuję wiele. Co dalej? Zapewniaj mnie, że jestem czegoś warta, wymieniaj moje zalety, ale nie przesadź. Nadmierne komplementowanie jest odbierane jako kłamstwo i forma pustego pocieszenia. Chwal mnie, ale szczerze, nigdy nie dodawaj czegoś wymyślonego. Nie powtarzaj tego samego codziennie, to stanie się nudne i tym bardziej zostanie odebrane jako nieszczerze. Dodatkowo jeśli decydujesz się mi pomóc to nie odpuszczaj. Nie odchodź, gdy powiem, że nie potrzebuję Twojej pomocy, lub jej po prostu nie chcę, bo to nie prawda. Nawet jeśli rzeczywiście tej pomocy nie chcę to jest mi ona potrzebna, bo nie dam sobie rady sama, choćbym bardzo chciała. Chyba że jest to tylko kilkudniowy dołek. W przypadku depresji nigdy nie zostawiaj mnie samej. Skoro już mówimy wprost o tej chorobie, jest jeszcze jedna rzecz. Osoby cierpiące na depresję często mają skłonności do cięcia się... Nie denerwuj się na mnie za takie zachowanie, grzecznie i spokojnie przekonaj mnie, że to nie jest dobre. Zapewne nie uda Ci się to, ale bądź cierpliwy. Z takimi osobami trzeba rozmawiać na spokojnie i umieć odpowiednio do nich podejść. Nie zabraniaj mi samookaleczania się, wtedy tym bardziej mnie do tego ciągnie. Przekonaj mnie, że są lepsze sposoby, lub zaproponuj nagrodę za wytrzymanie bez żyletki. To motywuje. Jednak nie bądź zły, gdy się potnę. Osoby takie jak ja mają słabą wolę. Mów, że nic nie szkodzi, namawiaj żeby jeszcze raz spróbować odciąć się od świata żyletek. Pokazuj, że cieszysz się, że nie przycisnęłam mocniej i jesteś dumny, bo wytrzymałam te kilka dni.
Kolejna sprawa - uśmiechaj się do mnie i wyciągaj z domu, nawet na krótki spacer. Świeże powietrze i rozmowa pomagają. Jeśli nie chcę z Tobą rozmawiać, po prostu przy mnie bądź, nie odzywaj się, ale bądź. I nigdy nie zostawiaj samej, nawet jeśli Cię o to proszę, lub na Ciebie krzyczę. I jeszcze raz - miej cierpliwość, anielską.
Wiem, ze to wszystko jest trudne, ale uwierzcie mi, że gdy po tych wszystkich staraniach, próbach i porażkach udaje się kogoś z tej depresji wyciągnąć to jest to sukces nie do opisania. Nadchodzi satysfakcja i szczęście, mimo że było cholernie trudno, a nawet właśnie dlatego, Gdy musimy na coś zapracować i w końcu się udaje szczęście z tego powodu jest ogromne. W ten sposób można uratować komuś życie. Może kiedyś ten człowiek uratuje kilka kolejnych osób? Ratujmy nasz świat, ratujmy człowieczeństwo, bo coraz mniej jest prawdziwych ludzi. Pomóżmy tym, którzy nie potrafią poradzić sobie sami z życiem, niech zobaczą, że mimo wszystko świat jest piękny, a problemy da się zwalczyć. Zmieniajmy świat na lepsze, pomagajmy! :)
Przeczytałeś cały post? Cieszę się. Chcesz skrytykować? Proszę bardzo, masz prawo do swojego zdania, tak samo jak ja. Jednak nie mam zamiaru zmieniać swoich przekonań, a to jest moje miejsce, gdzie liczy się moje zdanie. Nie podoba się? Ok, możesz wyjść. Chcesz wyładować złość, bo twierdzisz, że ludzie z depresją to idioci nie doceniający życia i trujący dupe innym? Ok, zostaw komentarz, ale nie oczekuj, że wejdę z Tobą w bezsensowną dyskusję. Twój wybór co zrobisz, ale tak jak pisałam na początku - nie masz nic dobrego do powiedzenia, to lepiej siedź cicho. A może myślisz tak samo jak ja? Daj znać! Nie pozwólmy, aby ktokolwiek czuł się samotny, pomagajmy! :)
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytają, dobrej nocy. :)

Be a help to someone.

Jak pewnie zauważyliście wczoraj nie pojawił się post. Nie miałam na niego zbytnio czasu, a wieczorem siły. Od rana nie było mnie w domu. Przyjechała P. i cały dzień spędziłyśmy na wsi, a nawet wsiach. Szlajałyśmy się gdzie się da i żebrałyśmy o potrzebną nam rzecz. W sumie to był dobry dzień pomijając małe wkurzanie się. Wróciłam około dwudziestej pierwszej, ale nie miałam weny ani siły do pisania tu czegokolwiek. Dzisiaj również tej siły nie mam, gdyż od rana beznadziejnie się czuję i kręci mi się w głowie. Oczywiście i tak znając mnie oleję to i za chwilę gdzieś wyjdę. Jakoś nie bardzo przejmuję się własnym zdrowiem, zawsze skupiałam się na szczęściu bliskich osób zamiast na sobie. Taka już jestem i nie potrafię myśleć o własnych problemach, gdy mogę komuś pomóc rozwiązać Jego kłopoty. Kilka osób mi mówiło, że nie powinnam tak robić, bo i tak mało kto doceni moje poświęcenie.. Ale najważniejsze dla mnie jest to, że dana osoba dzięki mnie się uśmiechnęła, coś się w jej życiu zmieniło, jakiś problem został rozwiązany.. Dla mnie liczy się po prostu szczęście innych, a nie to, co będę z tego miała. Jestem typem osoby żyjącej dla bliskich, nie dla siebie. Zawsze byłam zdania, że ja mogę cierpieć, ale osoby, które kocham powinny żyć w szczęściu, choćbym miała życie oddać by im to zapewnić. W dzisiejszych czasach mało jest osób, które tak intensywnie myślą o kimś innym zamiast samym sobie. Obecnie ludzie myślą tylko o tym, żeby im powodziło się dobrze, a reszta się nie liczy. Dlatego starajmy się zmienić świat i codziennie róbmy coś dla innych, pokażmy słabszym, że nie są sami! :) Nie musimy robić nie wiadomo czego, czasem drobnostka potrafi uszczęśliwić. :) Zwykła rozmowa, uśmiech, czy zrezygnowanie z czegoś, aby ktoś inny mógł dostać drobiazg. Pokażmy wszystkim, że można troszczyć się o bliźniego, a nie tylko o siebie. :)
Wybaczcie, że post jest troszkę nieskładny i krótki, ale tak jak mówiłam - nie najlepiej się dzisiaj czuję.
Miłego dnia!

środa, 19 sierpnia 2015

Stay positive, please.

W końcu wzięłam się za odświeżenie szafy. Wywaliłam wszystkie ciuchy i odkładam do oddania te, w których nie chodzę. Miałam się do tego zabrać dwa dni temu, ale zebrałam się dopiero dzisiaj. Cóż, jestem z siebie dumna, że zrobiłam to dziś, a nie jeszcze później. Jutro z rana widzimy się z P., której nie widziałam od bardzo dawna. Pogadamy, pośmiejemy, pewnie pojawią się jakieś zdjęcia i znów będziemy miały przerwę w kontaktach. Zawsze tak jest, totalny brak czasu daje się we znaki i wiele kontaktów z ludźmi po prostu na jakiś okres się urywa. W każdym razie mam nadzieję, że jutrzejszy dzień okaże się dobrym. Trzeba wykorzystywać jak najlepiej każdą chwilę wakacji, gdyż niewiele ich już zostało. Mimo wszystko staram się pozostawać w dobrym humorze, co jak na razie wychodzi mi dobrze. :) Oby jak najdłużej!
Dzisiaj moja mama siedziała z koleżanką w salonie i rozmawiały na temat wrześniowego festynu. Zeszłam na chwilę na dół i oczywiście moja mama musiała podłapać to, że ostatnio miałam wenę twórczą i kazała mi przynieść zeszyt z wierszami. Pani M. jest nauczycielką polskiego i mama stwierdziła, że musi przeczytać moje prace. Co miałam zrobić, przyniosłam te wiersze. I wiecie co? Usłyszałam wiele naprawdę miłych słów na ich temat. Pojawił się nawet pomysł, żeby wysłać je do jakiegoś wydawnictwa lub gazety młodzieżowej. Byłam zaskoczona tą propozycją, ale chyba się nad tym zastanowię. Może to byłby początek mojej drogi do stania się rozpoznawalną pisarką? Ostatni czas chyba faktycznie jest owocny i od kilku dni odnajduję prawdziwą siebie. Nie powierzchownie, głębię siebie. Odkrywam swoją duszę. Podoba mi się to. Oby to wszystko nie skończyło się na tych kilku dniach, a trwało jak najdłużej. Jednak łapię każdą chwilę tego stanu, bo jak wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy.

_____________

W sakramentalnej ciszy ducha
miłości serca umysłu otucha
deszcz łez, co spadają co dnia
i słońce uśmiechu, który łzy ukrywa
smukła twarz śmierci patrzy wprost w oczy
bądź czujny nocą i nie daj się zaskoczyć
licz dobre chwile i zbieraj jak skarby
ukryj gdzieś w sobie, nazwij wspomnieniami
ukochaj serduszko, co kruche jest jak lód
daj komuś szczęście słodkie jak miód.
Głowę podnieś wysoko i życiu w oczy spójrz
pokonaj strach i pokaż, że nie jesteś tchórz.
_____________

Łapcie kolejny wiersz. ;)
+Znowu mam wenę na tańczenie, dołączy się ktoś? ♥

wtorek, 18 sierpnia 2015

Be proud of yourself

Do mojego zeszytu wpadły kolejne dwa wiersze. Chyba naprawdę w końcu odkrywam siebie i to kim jestem. Obym tylko nie zgubiła tego w szumie i zgiełku września. Zostały dwa tygodnie wolności, ten czas tak szybko zleciał... Nie będę tutaj się rozpisywała na ten temat, gdyż obecnie na każdym blogu znajdziecie kilometry tekstu o tym jak to szkoda, że niedługo szkoła oraz o tym jak się do tego przygotować. Takie rzeczy to nie dla mnie. Chcę, aby mój blog był oryginalny, inny od reszty. Niczego nowego bym nie napisała, poza tym, że w roku szkolnym moja aktywność tutaj może się zmniejszyć. Cóż, na pewno  się tak stanie. Nawał nauki, obowiązków, brak czasu, to wszystko będzie miało wpływ na moją obecność na blogu. Oczywiście postaram się pojawiać tutaj jak najczęściej, ale wiadomo jak to jest w praktyce. Nie chcę pisać na siłę co dwa dni, gdzie żaden z postów nie będzie zawierał konkretnej treści. Prawdopodobnie posty będą rzadziej, jednak z przekazem. Jeśli dopisze szczęście to każdy przejaw weny twórczej będę tu publikowała. Tak więc zostańmy wszyscy tu gdzie jesteśmy i nie dajmy się zwariować szkolnemu wirowi, mimo wszystko.
Dziś pierwszy raz od około trzech tygodni zjadłam swoją ulubioną czekoladę. Niby nic, prawda? Ale jednak. To takie cudowne uczucie pozwolić sobie na chwilę przyjemności po dłuższym czasie. Czuje się wtedy największą radość z tego, że udało się wytrzymać. Jestem z siebie dumna.
Postanowiłam wprowadzić na bloga nowy element. Każdy z nas jest czasem dumny ze swojej drugiej połówki, przyjaciela, członka rodziny, lub z samego siebie. Ale dlaczego tylko czasem? Jesteśmy władcami życia, dokonajmy czegoś! Niech każdy dzień przynosi nowe powody do dumy.:) Oczywiście nie zawsze to wyjdzie, ale co stoi na przeszkodzie, aby spróbować? Chciałabym codziennie, lub przynajmniej co dwa dni pisać tutaj co zrobiłam danego dnia, że mogę być z tego dumna. Niech życie stanie się łatwiejsze, doceniajmy nawet maleńkie sukcesy i pozwólmy sobie się nimi cieszyć. Pozwólmy sami sobie poczuć dumę! Oczywiście nie popadnijmy przy tym w samouwielbienie, bo nie o to chodzi. Chodzi o to, aby dostrzec w sobie coś dobrego, pokazać ludziom i własnemu umysłowi, że potrafimy zrobić coś dobrze. Dzielmy się swoimi sukcesami z innymi, może właśnie my staniemy się dla kogoś inspiracją, motywacją? Kiedyś usłyszałam, że jestem inspiracją dla bliskiej mi osoby i wiecie co? To jest naprawdę wspaniałe uczucie. :) Dążmy do tego, aby świat nas poznał i zauważył. Nie jako wybijających się na siłę idiotów, a jako normalnych ludzi, którzy nie boją się być sobą i spełniać marzenia. :)
No więc może zaczniemy od dziś!
Dziś jestem z siebie dumna, bo:
- napisałam kolejne dwa wiersze
- pomogłam komuś
- spędziłam miło dzień z przyjaciółmi
Doceniajmy małe rzeczy!
Życie co prawda nie głaszcze, a wręcz kopie w dupę, ale pokażmy mu, że damy radę. :)
Miłego wieczoru kochani! :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

My poetry part 2

Mleczny kolor marzeń sennych
czarna perła braku serca
w głowie pełnia uczuć niemych
bo mój umysł to morderca.

Poświata szczęścia ukryta w powolnym kroku
smutek schowany w ulubionych butach
szal tajemniczości dodaje uroku
kropla złotych myśli na deszczowych słotach.

Miłości nuta w małym notatniku
i uśmiech przez łez ścianę jest jak sztabka złota
dotyk znanej dłoni dostarcza dreszczyku
czasem przyda się do życia i kałuża błota.

_____________

Ojej, chyba napisałam dzisiaj cztery wiersze w ciągu godziny, dwóch? Wena!

_____________

Zamknięta w rysach człowieczego ciała,
miłość do życia się cicho ustała.
Lecz gdzie jej szukać?
W oczach, co światłem swym noc rozjaśniają.
W ustach, co magiczne słowa wypowiadają.
W uśmiechu dającym znak o szczęściu serca,
choć często pozornym, szukaj czy gdzieś jest łza...
Bo w tej miłości - miłości do życia,
wiele upadków i wzlotów Cię czeka.
Czy warto? - możesz zapytać,
lecz nikt nie będzie Ci wprost odpowiadać.
Sens swego istnienia musisz znaleźć sam
ja dzisiaj Tobie tylko jedną radę dam:
choć będzie trudno nigdy się nie poddaj,
część swojego szczęścia bliźniemu oddaj!

_____________


Zastanawialiście się kiedyś jakie znaczenie ma w obecnych czasach poezja? Ja tak i z przykrością stwierdzam, że posiada ona coraz mniejsze grono odbiorców. Może warto jednak zagłębić się w piękno wierszy? Może warto odnaleźć w sobie tę wrażliwość, którą one ze sobą niosą? Może warto wgryźć się w duszę piszącego, poczuć to co on? Według mnie zdecydowanie warto. Od bardzo dawna interesuję się poezją i uwielbiam pisać wiersze. Możecie zapytać co w tym widzę takiego wspaniałego. Cóż, tego nie da się opisać. Po prostu w ten sposób pokazuję swoje uczucia i nadaję im jakąś formę. Nie zawsze mi to wychodzi dobrze, ale uczę się. Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja twórczość i styl pisania. Chciałabym, żeby moje wiersze ukazały się kiedyś w tomiku. Takie małe marzenie. Może jest realne? Chyba powinnam się o to kiedyś postarać. Co myślicie? Chciałabym się rozwijać w tym kierunku, chciałabym pisać świetne wiersze i być za nie doceniana. Już kilka razy słyszałam, że świetnie piszę i dziękuję za każde dobre słowo na temat mojej twórczości, to dla mnie naprawdę wiele. Póki co opinie o wierszach otrzymywałam od osób znajomych, które raczej chciały być miłe niż szczere, ale jednak za każdym razem czułam się jakbym coś w życiu potrafiła zrobić dobrze. Z czasem będę pisała coraz lepiej, chcę doskonalić swoje "dzieła" i iść z podniesioną głową ku sukcesowi. Uda mi się dojść do celu?
Miłego wieczoru!

My poetry

Światło dzięki któremu bije moje serce
oświetla spragnione dotyku Twego ciała ręce
jakaś cząstka mnie pragnie miłości
choć to uczucie od dawna we mnie nie gości
zadaje rany i jest źródłem bólu
lecz być kochanym to marzenie ludzi wielu.
Jak nie stracić głowy gdy coś ją chce omotać?
Jak powstrzymać serce, by nie chciało kochać?
Gdy człowiecza dusza lekka jest jak piórko
z trudem przychodzi nawet poranna pobudka
każdy dzień i noc wyzwaniem się stają
gdy gdzieś w głębi duszy łzy krwi po policzkach spadają.
Ten świat choć rani jest jednak piękny
i nic tak nie uczy jak własne błędy
czasami trzeba w życiu coś stracić
trzeba się potknąć by coś naprawić
lecz krok za krokiem powoli do przodu
poruszać się musisz mimo bólu i zawodu
uśmiech na twarzy i w sercu muzyka
nie pokazuj nikomu że łzami ociekasz.

_____________

Tak jakoś naszła mnie wena na wiersz. Nie jest on kierowany żadnymi zawodami miłosnymi, ani niczym takim, choć mogłoby się wydawać, że tak jest. Po prostu przypływ weny twórczej, której mi zdecydowanie dzisiaj brakuje, jeśli chodzi o posty. A wiersze? Cóż, lubię pisać o nieszczęśliwej miłości i często to robię. Taki motyw w twórczości osoby, która miłości nie chce. Może właśnie dlatego, że mam o niej złe zdanie zawsze piszę o niej jako o czymś złym, raniącym, nieszczęśliwym po prostu. Nie wiem. W każdym razie Wam wszystkim życzę, aby spotkała Was prawdziwa, szczęśliwa miłość. :))
Miłego popołudnia! :)

niedziela, 16 sierpnia 2015

Go wherever you want

Wybaczcie mi wczorajszy brak posta, ale jakoś nie miałam ani weny ani za bardzo czasu. Piątek wieczorem grill z K. i M., było ciekawie! Wchodzenie do rzeki po godzinie dwudziestej było tak świetnym pomysłem! Wczoraj zanim wstałam była 11, jakoś zleciało do wieczora i na Głowienkę! Jestem zadowolona, nie powiem, że nie. :) Mimo byłego chłopaka, który chcąc mnie zaczepić trafił kapslem od piwa w koleżankę. Gratulujmy mu wszyscy inteligencji, wielkie brawa dla niego. Było wesoło, co chwilę się patrzył, a ja i K. śmiałyśmy się jakbyśmy były pijane. Cóż, tej nocy leciałyśmy na pozytywnie! Potem chwila na parkiecie z chłopakami, a pod koniec "podryw" ze strony J. To było śmieszne, ale przynajmniej pobawiłam, a to najważniejsze! Muzyka nie do końca spełniała oczekiwania, ale daliśmy radę. Teraz tylko trzeba liczyć na to, że najbliższą noc spędzę również tam, tym razem z lepszym doborem muzyki.
Jakoś nie lubię tutaj pisać o sobie, jak to czytam to mam ochotę usunąć, bo wydaje mi się bez sensu. Jednak potrzebuję tego, muszę się gdzieś wygadać i podzielić wrażeniami oraz myślami. W końcu po to jest ten blog, ale chyba wolę pisać notki tematyczne, przemyślenia, a nie posty typowo o mnie. Czuję wtedy jakbym była czternastolatką opisującą swoje i tak nudne życie.. "Ludzie patrzcie jakie ja mam supi życie, jarajcie się tym i srajcie jakam fajna." Ugh. Cóż, jak już mówiłam potrzebuję tego i staram się nie pisać jakoś tak nudno, ale z lekkim posmakiem czegoś pouczającego, jakieś rady w związku z danym przeżyciem. Nie wiem, nie mam weny. Może jutro coś porządnego napiszę, o ile znajdę czas. Z rana do kościoła, chwilę potem rzeka z K. i M., a wieczorem możliwe, że znowu festyn. Mimo wszystko brak czasu chyba mi służy. Nie mam czasu na myślenie, a bawiąc się na środku parkietu z J., który oczywiście musiał się podlizywać, bo jakby to było bez podlizywania się, czułam że żyję. Czułam się sobą i czułam, że parkiet jest moim drugim domem. W sumie trzecim, bo jeszcze jest blog. Pomijając fakt, że w parze tańczyć nie umiem, choć J. nie mógł się powstrzymać od wychwalania mojego tańczenia hahaha. Cóż, ta noc była naprawdę zabawna.
 Pamiętajcie: róbcie to czego chcecie, dążcie tam, gdzie ciągnie Was serce, gdzie czujecie, że tam jest Wasz dom. Nie zatrzymujcie się tam, gdzie czujecie się dobrze, idźcie tam, gdzie czujecie się wspaniale, wręcz idealnie. Nie zwracajcie uwagi na ludzi, liczycie się tylko i wyłącznie Wy i to czego Wy pragniecie. Nikt za Was życia nie przeżyje! Niech każdy wybór będzie Wasz, każda myśl i decyzja. Bądźmy władcami życia!

piątek, 14 sierpnia 2015

Make your day better, smile!

Chyba czas wrócić do postów tematycznych. Tak więc dzisiaj chciałbym napisać kilka słów na temat udawania szczęśliwej oraz bycia sobą.
Wczoraj P. zapytał mnie co się ze mną stało, bo przecież jeszcze niedawno byłam taka radosna i wesoła, zawsze uśmiechnięta. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo zazwyczaj mój uśmiech wcale nie był szczery, a jedynie udawałam, że wszystko jest ze mną w porządku. Chyba wychodziło mi to naprawdę dobrze. Oczywiście zdarzało się, że naprawdę czułam się dobrze i nie musiałam udawać, po prostu szczerze się śmiałam. Jednak często moje prawdziwe samopoczucie musiałam ukrywać. To wiąże się z tym, że chowając swoje "prawdziwe ja" nie jestem sobą, choć zawsze powtarzam, że jestem i nikogo nie udaję. Troszkę sprzeczna sama ze sobą jestem, wiem. Bliskie mi osoby mówiły mi, że podziwiają mnie za to, że nie przejmuję się innymi ludźmi i jestem sobą, mimo wszystko. Że zarażam szczerym uśmiechem i uwielbiają spędzać ze mną czas, potrafią się ze mną uśmiać do łez. Jednak mogą ze mną również porozmawiać o wszystkim i zawsze poważnie podchodzę do problemów innych. Tak naprawdę to sama już nie wiem kim jestem. Z jednej strony pesymistką, która lubi samotność, jest zamknięta w sobie i boi się ludzi. Z drugiej jeśli się rozkręcę to jestem rozgadana, uśmiechnięta i pełna radości. Przynajmniej ludzie mi tak mówią. A jaka jestem tak naprawdę? Chyba pomiędzy. Gdy mam humor staję się zwariowaną i szaloną dziewczyną, która szeroko się uśmiecha, lecz gdy coś się wali natychmiast zamykam się we własnym świecie, przeżywam wszystko mocniej niż większość ludzi i odpycham od siebie tych, którzy chcą mi pomóc. Najgorzej jak wali się wszystko na raz, wtedy naprawdę trudno jest z tego wyjść. Niestety nie można zbyt długo leżeć na dnie, bo straci się część życia, która mogłaby być wspaniała, jeśli tylko się o to postarać. Cóż, odbicie się od dna to naprawdę skomplikowany i trudny proces. Należy pamiętać, że nawet najmniejszy krok naprzód to jednak jakaś zmiana, która prowadzi do sukcesu. Łapmy chwilę i kochajmy ludzi, póki mamy taką możliwość, bo gdy coś się skończy to już nie będzie tak super. Mówią, że coś musi się skończyć, żeby coś innego mogło się rozpocząć. Tylko, że zazwyczaj nie chcemy tego końca i trudno jest nam sobie z nim poradzić. Ale życie już takie jest i zmiany są nam potrzebne. Uczmy się na własnych błędach i dążmy do celu zdobywając po drodze wiedzę jak żyć. Chyba niedługo pojawi się tutaj zbiorek myśli, rad i sposobów na łatwiejsze i efektowniejsze życie. A ostatnie dwa tygodnie wakacji spędzę na poszukiwaniu samej siebie i odkryciu kim naprawdę jestem. Chyba każdy chciałby to wiedzieć, ale wiąże się to z trudną drogą, myśleniem oraz starciami z przeciwnościami losu. Jednak kiedyś trzeba się zdecydować na ten krok, odnaleźć samą siebie i pokochać. Nauczmy się zmieniać świat! Zacznijmy od siebie i pokażmy wszystkim, że potrafimy być sobą i upiększać uśmiechem otaczającą nas przyrodę. Dziś podzielmy się z każdą spotkaną osobą uśmiechem, niech dzień będzie piękniejszy! :) Potraficie?  A co powiecie na codzienne małe wyzwanie dla każdego z nas, aby ulepszyć świat?
Miałam nie dodawać tu swoich zdjęć, ale raz się żyje. Macie tu wizualizację dziewczyny, która kryje się za monitorem, smajl dla każdego! :)
Jakość telefonu, wybaczcie.
No i dziś lecimy na pozytywnie!
Miłego dnia, koniecznie z uśmiechem! :)

czwartek, 13 sierpnia 2015

LBA part 2

No wiec po tytule możecie się domyślić o czym będzie post. Przejdźmy do pytań:
1. Jaki masz cel w życiu?
Moim celem jest pomaganie jak największej ilości osób oraz rozwinięcie zdolności pisarskich.

2. Ile poświęciłabyś dla swojego bloga?
Nie potrafię powiedzieć, na pewno dużo, ale nie przesadnie. Ludzie często zaniedbują przyjaciół na rzecz swojej pasji, która okazuje się ważniejsza.. Nie w moim przypadku. Na pewno poświęciłabym jakieś mniej ważne rzeczy, jednak na pewno nie naraziłabym żadnej przyjaźni na rozpad przez bloga.

3. Czy masz jakieś plany na przyszłość?
Chciałabym wydać książkę albo tomik poezji, ale daleko mi jeszcze do tego.

4. Co skłoniło cię do założenia bloga?
Od zawsze lubiłam pisać, często w szkole byłam chwalona za styl wypowiedzi, więc postanowiłam pisać coś co będzie mogła czytać większa liczba odbiorców. Miałam kilka blogów, z których szybko rezygnowałam, dopiero obecny osiąga jakiś sukces i mam nadzieję, że nie odejdę stąd zbyt szybko.

5. Jak brzmi twoje motto?
Nie mam motta jako takiego, ale staram się żyć według słów: "Na przypale albo wcale", (jeśli chodzi o wakacje, wyjścia gdzieś, imprezy etc.) nie przejmować się ludźmi, bo i tak zawsze będą o mnie mówić złe rzeczy i po prostu być sobą. To chyba najważniejsze, w życiu należy być po prostu sobą. Ja jestem, nie każdemu to na rękę, ale cóż, życie. :)

6. Jesteś ekstrawertykiem czy introwertykiem?
Zdecydowanie introwertykiem.

7. Czy podoba ci się piercing?
Zależy gdzie, ale ogólnie mi się podoba.

8. Jak wygląda twój dzień?
Wstaję około 10/11, ogarniam się, sprawdzam bloga, fb, aska, instagrama etc., jem coś, potem zazwyczaj gdzieś wychodzę, wracam do domu, wieczór spędzam przy lapku z muzyką, tańczę, dodaję w nocy posta na bloga i idę spać koło 3/4, ewentualnie o 1, zależy. 

9. Czy wyobrażasz sobie siebie za dwa lata piszącego post na bloga?
Za dwa lata o tej porze będę po maturze, powoli będę szykowała się do studiów, ale myślę, ze nadal będę prowadziła bloga, o ile mnie coś nie zniechęci. Będę miała wtedy jeszcze bardziej rozwinięty język i styl wypowiedzi i mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie czytało mojego bloga.

10. Masz przyjaciół?
Mam, ale jedynie garstkę i jest nas coraz mniej, niestety. :")

11. Jakiego typu muzyki lubisz słuchać?
Głównie rock'a, ale wkręciło mi się disco polo, które mi poprawia humor.

Dziękuję bardzo za nominację http://alicjawkrainiekotow.blogspot.com/ :) To już druga nominacja w ciągu dwóch dni, dziękuję jeszcze raz! <3

Mój internet jest tak inteligentny, że jak chcę poszukać blogów do nominacji to się nic nie chce załadować, tak więc nie nominuję nikogo, ugh.
Dobrej nocy kochani! :)

No inspiration

Chyba mogę powiedzieć, ze za mną dobry dzień. W końcu z L., której nie widziałam od zakończenia roku szkolnego.. Oczywiście musiałyśmy się na siebie rzucić i wywalić na asfalt hahaha. Takie rzeczy tylko my, ale cóż, przynajmniej od początku było śmiesznie. Gorzej, że obie nas bolą głowy, a ja rozwaliłam łokieć haha. Potem chińczyk, PKP, bar słoneczny, zakupy, rynek, kocham Was matoły! Dziękuję za ten dzień i każde słowo wsparcia. :) Zakupy udane, w końcu dostałam pieniądze na prezent urodzinowy. Co z tego, ze urodziny miałam w maju. :))) Tak więc do szafy wpadły koszulka i spódnica. Robienie zdjęć w przymierzalni takie fajne, polecam! Musimy jeszcze gdzieś skoczyć przed końcem sierpnia.
Dopóki jestem z kimś to daję radę, śmieję się i jest supi. Gorzej jak zostaję sama i rozkminiam wszystko czego nie powinnam. Z jednej strony jestem typem samotnika i nie lubię ludzi, ale uwielbiam spędzać czas z niektórymi i boję się zostawać sama. Cóż, przynajmniej nie jestem z niczym pozostawiona sama sobie i cała ekipa mnie wspiera, we wszystkim. Szkoda tylko, że dwóm bliskim mi osobom świat się wali, a ja nawet nie mogę ich przytulić.. Obie mieszkają daleko i nawet jakbym chciała się do nich dostać to nie mam możliwości. I to mnie boli, chciałabym się do nich przytulić i zapewnić, że wszystko się ułoży. Jak ja nienawidzę tej bezsilności, ugh. To najgorsze co może być, szczególnie, ze jestem osobą, która zawsze chce pomóc.. Nie mogę wytrzymać, gdy ktoś cierpi, a ja nie mogę nic z tym zrobić. 
Powoli szykujemy się na jutrzejszego grilla, w końcu się trochę napiję i zapomnę o całym świecie. Byle pozostać w dość przyzwoitym stanie. Będę musiała jakoś odcierpieć tę kiełbasę, którą będę zmuszona zjeść. Dzisiaj poza dwoma kanapkami nic nie ruszyłam. Chyba mam jakąś obsesję. Ale cóż, za dwa tygodnie wesele, trzeba jakoś wyglądać! Byle do celu, powoli jakoś idzie. <3
Nie mam jakoś weny do postów tematycznych, może niedługo coś wymyślę i napiszę. Póki co musicie się męczyć z tym co jest, a odrobinę nieskładnie mi ostatnio wychodzi. Chyba wezmę psa nad rzekę, może zdobędę trochę inspiracji. 
No i oczywiście w tle cały czas disco polo, może mi humor poprawi i znowu spędzę wieczór i noc na tańczeniu. Oby mi to pomogło. :)))
Tak jakoś mi się wkręcił ten obrazek.
"Zawsze byłaś taka wesoła i uśmiechnięta, co się z tobą stało?" Eh :")
Miłego wieczoru! 

środa, 12 sierpnia 2015

Sad night, again.

Od dłuższej chwili przymierzam się do napisania tu kilku słów, ale jakoś mi to nie idzie. Dzisiaj noc spadających gwiazd, to znaczy tych całych perseidów. Macie jakieś życzenie, które chcielibyście wypowiedzieć? Pomyślałam jakie ja bym chętnie wypowiedziała i wiecie co? Zużyłabym je nie na siebie, a na bliską mi osobę, z którą już nie rozmawiam. Nie wiem czy to kochane i miłe czy zmarnowanie życzenia.
Ogólnie dzisiaj dobry dzień był, rzeka z ekipą, pośmiali, pogadali, dziękuję. :) Jutro z najlepszymi, byle wytrzymać te lekko ponad dwanaście godzin. W piątek prawdopodobnie będzie okazja żeby się nachlać, chyba tego potrzebuję. Weekend na festynie, oby wypaliło. Jeśli to wszystko się uda będę happy. Zapowiada się dobrze, ale niestety nawet po cudownych dniach nadchodzą noce, które już niekoniecznie przynoszą uśmiech. Chyba tak troszkę po kolei wszystko się wali, a ja na siłę próbuję być silna. Piszę Wam, abyście pokonywali strach, dokonywali zmian, byli władcami własnego życia, a sama nie bardzo to potrafię, mimo że się staram, Wychodzi.. Ale tylko chwilowo, dopóki nie dopadnie mnie kolejna nocna zmuła. W sumie lepsze to niż cały czas być pogrążona w smutku, zawsze to jakaś odmiana i krok do przodu. Każdy ruch się liczy, ważne żeby nie stać w miejscu. Rok temu miałam to samo, każda noc była dla mnie koszmarem. Tylko, ze wtedy radziłam sobie o wiele gorzej niż teraz, więc jest postęp. Kurcze, chciałam pisać jakoś bardziej optymistycznie, ale mi nie wychodzi, wręcz przeciwnie. Nawet disco polo mi nie pomaga, moje myśli opanował jakiś zły demon. Mam ochotę zapalić, ugh.
Dobra, spróbuję coś tu naskrobać o tej rzece. Gdy tam przyszłyśmy z K. czułam się okropnie i nie chciałam ściągnąć sukienki. W stroju kąpielowym czułam się obnażona i poniżona. Nie pytajcie dlaczego, bo nie mam pojęcia, ale nie byłam w stanie stać na brzegu lub w płytkiej wodzie.. Uciekłam od razu do głębokiej wody i tam siedziałam. Czułam się jak wielka, gruba świnia, na którą się wszyscy gapią. Przecież wiem, że tak nie jest.. Ale z jakiegoś powodu nie potrafię pomyśleć o sobie, że jestem szczupła, powiedzieć to już w ogóle nie możliwe. Chyba moja psychika jest zniszczona doszczętnie. A jem jak anorektyczka.. Ugh.
Nienawidzę siebie, nienawidzę swojego ciała, nienawidzę mojej totalnej beznadziejności. Ja wcale nie popadam znowu w depresję, ani trochę. :)) Coraz bardziej utwierdzam się w fakcie, że przed nią nie da się do końca uciec, ona zawsze będzie czekała na odpowiedni moment i wróci. Cóż, najlepsza przyjaciółka. Cóż, stay strong jak najdłużej, najwyżej z czasem się wyniszczę. I tak to robię, eh.
Chyba powinnam napisać tu coś dopiero jutro po powrocie z Krosna, może wtedy post będzie bardziej pozytywny.
Dobrej nocy kochani. :)
Przepraszam.

Liebster Blog Awards

Miałam zamiar siedzieć dzisiaj cały dzień w domu, ale K. wyciągnęła mnie na rzekę i spędziłyśmy tam kilka godzin, z czego większość czasu w towarzystwie M.. W sumie to potrzebowałam tego, ale o tym może napiszę w poście nocnym. Ten wpis ma zupełnie inny cel. Po powrocie do domu czekał na mnie zaskakujący komentarz. Tytuł posta wszystko wyjaśnia. Jeśli nie wiecie czym jest LBA to już tłumaczę! Liebster Blog Award ma na celu wypromowanie blogów o mniejszej liczbie obserwatorów oraz poznanie ich właścicieli troszkę lepiej. Polega to na tym, że odpowiada się na jedenaście pytań zadanych przez nominującego, a następnie zadaje się kolejne jedenaście i zadaje jedenastu innym blogom. Nie można nominować osoby, od której się nominację dostało. Ja otrzymałam ją od   http://hasztagowskiemysli.blogspot.com/, za co bardzo dziękuję! Tak więc przejdźmy do pytań:
1. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Wydać książkę, lub własny tomik poezji, to byłby dla mnie naprawdę duży sukces.

2. Co jadłeś/aś na śniadanie?
Kajzerkę z powidłem śliwkowym mojej mamy. XD

3. Co jest Twoim największym sukcesem?
Hmm... To, że pomogłam wielu ludziom dojść do celu, podnieść się z dna, zmienić się, zmienić nastawienie do życia, do ludzi. To, że bliskie mi osoby mi coś zawdzięczają, cieszy mnie, że dzięki mnie coś się w ich życiu zmieniło. No i to, że poradziłam sobie w najgorszym dla mnie okresie i się zmieniłam. To wszystko to dla mnie jeden, ogromny sukces.

4. Ulubiony owoc?
Borówka, mogę jeść w nieskończoność.

5. Kto jest Twoim wzorem do naśladowania i dlaczego?
Od dwóch lat podziwiam Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - wspaniałego poetę i powstańca. Jest dla mnie wzorem jeśli chodzi o wiersze, był twórcą niezwykle inteligentnym, a jego dzieła są trudne do zrozumienia, lecz piękne. Jako młoda "poetka", bo nie jestem w tym tak dobra, żeby móc się nią nazywać, chciałabym kształtować swój styl pisania wierszy, a Baczyński swoimi umiejętnościami językowymi i doborem środków artystycznych jest dla mnie inspiracją. Ponadto podziwiam go za to, że podczas wojny walczył z bronią w ręku, mimo że się do tego nie nadawał. Był wrażliwym mężczyzną, w dodatku fizycznie nienadającym się do wojny z oprawcą. Jednak poświęcił swoje życie, abyśmy my teraz mogli żyć. Wykazał się odwagą, mądrością, miłością do tego co najważniejsze, kreatywnością i wyobraźnią. Staram się także taka być, kochać bliskich, używać inteligencji, tworzyć coś co ludzie będą czytali i pomagać im zawsze kiedy mogę.

6. Ulubiony zespół muzyczny?
Zdecydowanie Green Day, polecam! ♥

7. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Na pewno tańczyć, pisać coś na bloga, spotykać się z przyjaciółmi, uwielbiam spacery, słuchać muzyki, czytać książki, chyba jak każdy. Z takich zajęć, które nie pojawiają się u każdego to lubię pisać wiersze, ale to muszę mieć wenę. Kocham pomagać innym, pracuję charytatywnie, uczę się hiszpańskiego, lubię jeździć na rolkach. Nie spędzam czasu jakoś inaczej niż reszta ludzi, w tym przypadku jestem jak wszyscy.

8. Masz wielu przyjaciół?
Tylko garstkę, ludzie ze mną nie wytrzymują, bo mam zbyt trudny charakter, ewentualnie dowiedzą się czegoś o mnie, co niekoniecznie jest prawdą i odchodzą.. No i jakoś coraz mniej ufam ludziom.

9. Jaką rolę w Twoim życiu odgrywa rodzina?
Dużą, choć nie zawsze panują między nami dobre stosunki.

10. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Nie. Od pierwszego wejrzenia może być zauroczenie najwyżej. Nie da się kochać osoby, której się nie zna, a widzi tylko otoczkę, która zazwyczaj i tak jest zdradliwa.

11.Czy Twoim zdaniem młode pokolenie zmieni coś w naszym kraju?
Szczerze mówiąc obawiam się, że tak i to na gorsze. Jednak trzeba mieć nadzieję, że ta mądrzejsza część naszego pokolenia się wybije ponad głupotę reszty i jakoś zmieni nasz kraj na lepsze. Cicha nadzieja jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Pytania do innych blogerów:
1. Który język świata uważasz, za najpiękniejszy?
2. Co sądzisz na temat związków homoseksualnych?
3. Jak bardzo ufasz ludziom?
4. Ulubiony deser?
5. Co jest dla Ciebie ważniejsze - przyjaźń czy miłość?
6. Masz lepszy kontakt z mamą czy z tatą?
7. Co sądzisz o osobach, które zmieniają się dla kogoś?
8. Czy uważasz się za osobę ambitną?
9. Co myślisz o dzieciach mających wszystko od najmłodszych lat?
10. Jak często zdarza Ci się kłamać?
11. Wierzysz w przyjaźń damsko-męską?

Nominuję:
http://uwolnionaodsiebie.blogspot.com/
http://sheryose.blogspot.com/

No i w sumie tyle, obserwuję mało blogów, a kilka już było nominowanych nie raz i nie chcę męczyć, a niektórzy nie przyjmują nominacji do LBA.
Jeszcze raz dziękuję za nominację! :)
Miłego wieczoru! ;)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Party, dance and smile!



Tak jakoś wkręciła mi się ta piosenka. Nie wiem czemu, nie mam złamanego serca, ani nic, po prostu weszła mi w głowę i baluję sobie w pokoju tańcząc do własnego odbicia. Za mną ciężki dzień, nawet troszkę smutny, ale jak zawsze trzeba było dać radę. Obecnie jest lepiej, wawa leci non stop, a ja w szpilkach tańczę nie myśląc o niczym poza muzyką, ignorując ogromny ból brzucha. Mam wielką ochotę na imprezę! Byle do soboty i pobawimy, w niedziele możliwe, że też, a czwartek spędzamy z najlepszymi! Tęsknię za moimi małpami, to musi być dobry dzień! :)) Pod koniec sierpnia czeka mnie wesele pod Krakowem, kolejna okazja do pobalowania, szkoda tylko, że nie będę tam znała nikogo w swoim wieku. Cóż, chyba będę musiała przełamać swój strach przed ludźmi i kogoś poznać, o ile znajdą się tam osoby w moim przedziale wiekowym. Oby! Chyba zaczynam myśleć bardziej optymistycznie, a to oznacza jakąś poprawę życiową. :) Co prawda od kilku dni mam skłonności do płaczu, ale czasem trzeba wylać emocje, żeby zrobić miejsce na uśmiech. W końcu jestem wielką fanką tańca i wygłupiania się, mimo dość pesymistycznej i melancholijnej natury. Tak więc zróbmy wszyscy coś ze sobą i zatańczmy, zapraszam!

Niech każdy wieczór ma w sobie coś pozytywnego! Nie bójmy się, wprawmy nasze ciała w ruch, niech każdy poczuje w sobie siłę i moc do życia! Mnie taka forma spędzania czasu bardzo pozytywnie nastawia i daje radość, polecam! :) Za każdym razem, gdy zaczynam tańczyć wkładam w to siebie, nawet jeśli są to tylko wygłupy w pokoju. Tańcząc czuję się całkowicie sobą, to takie wspaniałe uczucie! I pomaga na smutki!
Nie dajmy się opanować życiu, to my bądźmy władcami, niech smutki i żale nie zasłaniają celu! Niech będą tylko zwykłymi wybojami na drodze, które nauczą jak iść przez drogę życia, prosto do marzeń i wspaniałej przyszłości!
Chyba tego typu myśli będą przewodnimi na moim blogu, postaram się nawiązywać do tego tematu w każdym poście.
"A ja tęsknię wciąż za Tobą, chcę byś była teraz obok.. Tak jak gwiazdy pragną nieba, tak mi Ciebie dziś potrzeba.." :") 
No cóż, sentymentalnie też musi być.
Miłego wieczoru i dobrej nocy kochani! :)
DZISIAJ MOGĘ WSZYSTKO, JESTEM TAK BLISKO NANANA!

I'm coming back

Hej, nie wiem od czego zacząć. Tyle czasu mnie nie było. A tyle się zmieniło. Nie wiem dlaczego w końcu odważyłam się tu znów zajrzeć i napisać kilka słów. Wybaczcie że moje posty nie będą tak obszerne ale nie potrafię tak. Od dłuższego czasu myślałam nad powrotem, ale nie wiedziałam co napisać. Teraz siedzę na oknie, (nie powiem, kto mnie tego nauczył)  jest ciemno, mam w uszach słuchawki właśnie leci piosenka trochę już zapomniana jednak refren ma bardzo trafny przekaz "nie bój się, bo wielkie oczy ma ten strach, to tylko złudzenie, wiec uwierz w siebie [...]  śmiało płyń pod prąd" . Ostatnio trochę zatesknilam za tamtymi wakacjami, wiem napewno ze były niezapomniane i chociaż staram się by i te były podobne to nic dwa razy się nie zdarza. Przepraszam ze to takie chaotyczne. Kurde przecież ja nie zamulam. Musze zrobić coś szalonego.
Pozdrawiam, Weronika
P. S.  Mam nadzieje ze mnie nie zlinczujecie :)

Pain, everywhere..

I znowu nieprzespana noc, eh. Zanim zasnęłam była prawie piąta, obudziłam się przed szóstą, moja bezsenność jest beznadziejna. Całą noc słuchałam wawy i nawet jak udało mi się na chwilę usnąć to słyszałam muzykę, także supi pospałam. Boli mnie gardło, zwijam się z bólu brzucha, kręci mi się w głowie, chce mi się rzygać, jest ekstra. Wyglądam dosłownie jak trup, czuję się tak samo. Wysoka temperatura nie pomaga, wręcz przeciwnie. Kurde, to będzie ciężki dzień. Ale trzeba myśleć optymistycznie, bo przecież życie jest takie piękne.. :))))) Dzisiaj nie nadaję się kompletnie do niczego, byle tylko przeżyć. A może ktoś jest chętny przejąć te wszystkie bóle? Byłabym naprawdę wdzięczna! Piszę ten post i zastanawiam się jakim cudem daję radę usiedzieć. Nienawidzę narzekać, ale czuję się tak okropnie, ugh. Weny oczywiście także nie mam na nic, supi. Zeświiruję dzisiaj, dajcie mi czwartek. Miałam się wziąć za książkę i za sprzątanie w szafie, ale nie dam rady i oczywiście jak zwykle moje plany poszły się walić. Może do wieczora poczuję się lepiej i przynajmniej z psem nad rzekę pójdę. Jeju, obym dała radę.
Nie wiem co mam pisać, naprawdę nie wiem. Ale chciałam napisać przynajmniej coś krótkiego, cóż nie wyszło mi za bardzo. Wybaczcie, nie nadaję się do myślenia. Mam nadzieję, że przynajmniej Wy będziecie mieli dobry dzień.
Macie tu zająca, żeby nie było pusto. Nie wiem czemu mnie ten obrazek śmieszy, ale zając fajny.

Blog post without idea

Jest po północy, pora kiedy dodaję nowe posty, jednak kompletnie nie mam weny. Nie chcę zaniedbywać bloga, obiecałam sobie, że codziennie coś będę dodawała, ale dzisiaj naprawdę nie wiem co mam tutaj napisać. Siedzę na łóżku i słucham wawy. Nie mam zupełnie humoru, wzięło mnie na wspomnienia i troszkę popłakuję. A w tle disco polo... W takich momentach uświadamiam sobie, że jestem silną osobą, Mimo tych wielu załamań, porażek i wielokrotnego osiągnięcia dna. Potrafię śmiać się, cieszyć, bawić, ale uświadamiam to sobie dopiero, gdy dopada mnie gorszy humor. Myślę sobie wtedy: "kurde, potrafiłaś tyle czasu dawać sobie radę i uśmiechać, mimo problemów, mimo straconych przyjaźni, chwil, mimo błędów, rozczarowań i trudności". Jednak upadam. Nie potrafię być silna cały czas i przy natłoku spraw znowu popadam w stany depresyjne i załamkę. Ale jak widać potrafię sobie ze wszystkim poradzić, co potwierdza moją siłę. W takich momentach przestaję w nią wierzyć, nie potrafię powiedzieć o sobie choćby jednego dobrego słowa. Na szczęście w najgorszym okresie miałam przy sobie K., który nauczył mnie, że po upadku należy się podnieść i iść dalej, na przekór ludziom, pokazując wszystkim wokół oraz samej sobie, że mam w sobie siłę i poradzę sobie. Wspierał mnie zawsze i mówił jak jestem wspaniała, ile potrafię, ile dla niego zrobiłam, Pamiętam jak powiedział, że nigdy nie będzie w stanie mi się odwdzięczyć za to wszystko co dla niego zrobiłam. Poczułam wtedy, że dla kogoś coś znaczę, że jest ktoś, kto docenia moją przyjaźń. To chyba znaczy, że mam jakąś wartość. Choć przecież nic takiego nie robiłam, po prostu byłam przyjaciółką, taką jaką każda przyjaciółka powinna być, byłam prawdziwa, to wszystko. Jednak dla innych to co robię coś znaczy i cieszę się, że mogę czasem komuś pomóc.
Chyba muszę wziąć się w garść i przestać płakać. Trzeba znaleźć w sobie tę siłę, ogarnąć dupę i brnąć przez życie, powoli do przodu, byle nie stać w miejscu. I tak jest lepiej niż kiedyś, chyba mogę być z siebie dumna. A jak z Wami? Macie w sobie pokłady mocy i trzymacie się dobrze? Mam nadzieję, że tak. Może tylko ja jestem rozbitkiem życiowym i nie potrafię sobie poradzić ze wszystkim. Jestem zbyt wrażliwą i emocjonalną osobą. Ludzie mówią, że wystarczy żebym się tak nie przejmowała i będzie lepiej, ale to nie jest takie proste, gdy się ma tak delikatną naturę. Od dziecka byłam płaczliwą osobą, ale nauczyłam się walczyć o swoje. To chyba jakiś plus, prawda? Mimo wszystko, nauczmy się, że nie możemy siedzieć w miejscu czekając na rozwój wydarzeń, bierzmy życie we własne ręce i walczmy o to, co kochamy! Przynajmniej na tyle na ile się da. :)
Mój pies dzisiaj pierwszy raz szedł przez stary most w mojej wsi i strasznie się bał. Jednak udało się przejść, powoli, spokojnie i do celu! Niech to proste wydarzenie pokaże nam wszystkim, że strach jest do pokonania i to my mamy nad nim władzę, nie możemy dać się mu obezwładnić!

No i post napisał się sam, troszkę nie wyszedł, ale gdy nie mam weny to tak jest.
Dobranoc! :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Good party

Kolejna noc spędzona na pisaniu posta na bloga. Tym razem z jedną różnicą - chwilę temu wróciłam z imprezy i chciałabym Wam o tym opowiedzieć. Na XV Biesiadzie Karpackiej w Chorkówce pojawiłam się dość niespodziewanie, choć nie do końca. Było to we wstępnych planach, ale jak to w życiu wyszło zupełnie inaczej.. Mianowicie przyjechałam z zupełnie innymi ludźmi niż miałam to zrobić, a zapowiadało się, że nie pojadę wcale. Jednak udało mi się na spontanie ogarnąć ekipę i lotem na Chorkówkę! Szczerze? Potrzebowałam tego, bardzo. Wspaniali ludzie otaczający mnie nastawili mnie na pozytywnie. Koncert zespołu TOP ONE okazał się doskonałym początkiem wieczoru. Stałam w pierwszym rzędzie krzycząc z całych sił i tańcząc. Gdy wokalista powiedział, że dla dwóch najlepiej bawiących się osób lecą białe misie od razu zaczęłam skakać i klaskać jeszcze energiczniej. I oczywiście osiągnęłam cel - miś dostał się w moje ręce.

Cały koncert przebalowałam w wyśmienitym humorze śmiejąc się co chwilę do jednego z członków zespołu, który raz po raz posyłał mi uśmiechy. Wiem, to brzmi jakby pisała to nie zwykła dziewczyna, a zwariowana fanka, której wydaje się, że ktoś z zespołu się na nią gapił.. Chyba moja dobra zabawa zaowocowała. Po koncercie dopchałam się do autografów. Co z tego, że był tam tłum, jak chcę to potrafię. Członkowie zespołu od razu mnie poznali, chyba rzeczywiście się wyróżniałam w tym pierwszym rzędzie drąc mordę i hulając. Jeju, pisze jak serio jakaś głupia fanka, ugh. Potem chwila przerwy w balowaniu, a następnie dyskoteka, w czasie której bawiłam się tak doskonale, że nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Chłopak koleżanki, z którą przyszłam powiedział, że jego koledzy co chwilę o mnie pytają i chcą mnie rwać. Oczywiście rozśmieszyło mnie to, bo przesadzał, był pijany i nie wiedział co mówił. Takie jak ja nie mogą się nikomu podobać hahaha. Jednak w otoczeniu tego wszystkiego czułam się naprawdę świetnie. W końcu czułam się sobą i czułam się piękna. Nie, nie jestem typem uwielbiającym samą siebie.. Po prostu w końcu czułam się kimś wartym czegokolwiek. Dziękuję każdemu kto przyczynił się do świetności tego wieczoru i nocy. Szkoda, że o północy musiałam wracać, miałam ochotę jeszcze się pobawić. Cóż, jestem wdzięczna za to co otrzymałam w ciągu ostatnich godzin, to i tak wiele. Niestety trzeba wracać do rzeczywistości, skończyło się co dobre. Po tygodniu bez głosu odzyskałam go na jakieś półtora kolejnego tygodnia, a teraz.. Znowu go tracę, gardło boli i ledwo mówię, darcie się mi nie służy. Jednak warto było, mimo że dodatkowo od godziny umieram z bólu brzucha. Czasem trzeba trochę pocierpieć.
Wybaczcie, że dzisiaj post zupełnie inny od reszty, ale gdzieś chciałam wylać emocje i podzielić się z kimś dobrym humorem, który na kilka godzin u mnie zagościł. Bo jak dzielić z ludźmi to nie tylko smutki, ale i radości! 
Dziękuję za każdy komentarz pod postami, one motywują, bardzo! 
Dobrej nocy kochani! :)

sobota, 8 sierpnia 2015

Changes - controlled or uncontrolled?

Znowu piszę post w późnych godzinach, chyba od teraz większość będzie się pojawiała nocą. Mam wtedy największą wenę, a i tak nie śpię do drugiej/trzeciej, więc trzeba wykorzystać jakoś ten czas. Dzisiejszy nocny incydent przeżyłam dość spokojnie, o dziwo, najgorzej, że zasnęłam dopiero o czwartej nad ranem, a potem musiałam wcześnie wstać. Cóż, nie zawsze w życiu jest tak jakbyśmy chcieli.
Jak zdążyliście zauważyć blog wygląda nieco inaczej niż dotychczas. Tamten szablon był standardowy i podobała mi się jego prostota, lecz postanowiłam się troszkę zabawić z wyglądem tego miejsca. Obecnie jest tu jaśniej, mimo że tło jest koloru czarnego. Kontrastujące z nim białe litery zwiększają czytelność, a turkusowy kolor nadaje uroku wyglądowi bloga. Jest to jeden z dwóch moich ulubionych kolorów, obok czarnego. Mam nadzieję, ze spodoba Wam się ta mała zmiana i będziecie się tutaj czuli tak dobrze jak ja i zaglądali codziennie. :)
Ludzie z reguły nie lubią zmian, boją się, że coś może się skończyć i nie będą potrafili poradzić sobie w nowej sytuacji, ale wiecie co? Od jakiegoś czasu w moim życiu ciągle pojawiają się jakieś zmiany i póki co wyszło mi to na dobre.
Przemalowałam pokój i w końcu czuję się w nim jak we własnym kącie, czarny kolor ścian wcale nie przyciemnia tego miejsca.
Ścięłam włosy i czuję się w nich bardziej lekko, jakbym nie straciła części włosów, a zmartwień.
Przez długi czas nie znosiłam sukienek i wszelkich typowo dziewczęcych ubrań. Od kilku dni chodzę cały czas w spódnicach i sukienkach i czuję się w takich strojach naprawdę dobrze.
Przestałam płakać sama do siebie, wróciłam na bloga, by wylewać tu swoje emocje i blogowanie stało się moją pasją.
Zmieniłam wygląd tego miejsca i czuję się w nim jeszcze lepiej.
Częściej się uśmiecham i mogę powiedzieć, że jestem naprawdę śliczna ze szczerym uśmiechem. :) Choć nigdy nie uważałam się za urodziwą osobę..
Więcej rozmawiam z ludźmi, mimo że tak naprawdę się ich boję.. I staję się lepszą osobą.
Zmieniłam dietę na prosty sposób żywienia - trzy posiłki dziennie. Jem co chcę, ale tylko trzy razy, ewentualnie czasem małe odstępstwo. Ponadto po prostu unikam słodyczy i żywności typu fast food, choć i to się zdarza zjeść. Każdy zasługuje na odrobinę przyjemności. :) Pamiętajcie, żyć należy przede wszystkim tak, aby było nam dobrze. Doszłam do wniosku, że bez sensu jest wyrzekanie się tego co lubię tylko po to, żeby schudnąć troszkę więcej. I tak jem mało, więc to czy pozbędę się zbędnych kilogramów trzy dni wcześniej czy później nie zrobi żadnej różnicy. Dobra, odbiegam troszkę od tematu, wybaczcie. Chodzi o to, że zmieniłam troszkę sposób odżywania i schudłam, jestem dumna z moich nóg, po wielu miesiącach narzekań!
Jak widzicie zmiany nie zawsze niosą za sobą negatywne skutki, choć sama od zawsze się ich boję. Jednak nikt nie powiedział, że mamy być ich marionetkami. Niech to one będą pod nasza kontrolą, a nie my pod ich! Zacznijmy zmieniać świat i siebie, bądźmy władcami własnego życia!
Ja już zaczęłam, czas na Was. Powodzenia! :)
Dobrej nocy kochani. :)

Bad night, but stay strong

Chyba osiągnęłam totalne dno. Dawno nie czułam się tak źle. Nawet nie jestem w stanie płakać, a to gorsze niż ryk. Miałam głupawkę, śmiałam się ze wszystkiego, świrowałam, a chwilę potem dopadł mnie dołek, z którego naprawdę trudno jest wyjść. Cóż, nie pierwszy raz to przechodzę i na pewno nie ostatni. Przez ostatnie dwa lata zdążyłam trochę opanować ataki autoagresji i radzenie sobie sama ze sobą. Oczywiście nie ma opcji, że zasnę i ominę gorszą część nazwijmy to "rytuału". Nie dam rady, jeśli położę się z zamiarem snu, poczuję się jeszcze gorzej.. Muszę cierpliwie znosić swój stan i próbować zająć czymś myśli. Jednak to nie jest takie proste, a nawet prawie nie wykonalne. Cóż, kto nie próbuje ten nie zyskuje. Dlatego piszę ten post, mając nadzieję, że wylewając emocje będzie mi łatwiej je znieść. W takich momentach jak ten czuję się jak ostatnie zero, jak nic nie warta istota, która nie potrafi zrobić najprostszej rzeczy. Zaczynam odpychać od siebie ludzi coraz bardziej, bo wiem, że z czasem ode mnie odejdą. Nie chcę się po raz kolejny rozczarowywać i nie chcę również aby kolejne osoby rozczarowywały się mną. Tylko jedna osoba wytrzymuje ze mną od lat, mimo dosłownie miliona kłótni i tygodni nie odzywania się do siebie. Dziękuję z całego serca, mimo że ta osoba nie przeczyta tego. Czeka mnie ciężka noc. Najlepsze jest to, że sama nie wiem co było powodem obecnej nostalgii. Nie wiem od czego się zaczęła moja głupawka zapowiadająca ataki depresji i autoagresji. To wszystko zazwyczaj dzieje się bez powodu.. Może po prostu wszystkie emocje, które w sobie tłumiłam, wszystkie łzy, którym nie pozwoliłam wypłynąć chciały wydostać się. Tak, teraz zaczynam płakać, w końcu jestem w stanie. Oddałam ludziom dużą część siebie i wiecie co? Mimo że czuję tę pustkę w sobie to nie żałuję. Jestem z siebie dumna za każdy uśmiech, który pojawił się na czyjejś twarzy dzięki mnie. Jestem dumna, że byłam w stanie pomóc komuś wyjść z dołka, odbić się od dna, naprawić coś, zmienić się. Cieszę się, że są osoby, które uważały mnie za najlepszą przyjaciółkę na świecie. To dla mnie ogromny sukces, mimo że teraz żadna z tych osób nie jest już przy mnie. No poza jedną, której dziękuję za wsparcie w ostatnim czasie, to dla mnie naprawdę ważne. W tym momencie wiem jedno: nawet jeśli stracę wszystkich ludzi, których przy sobie mam, co jest bardzo możliwe z moim charakterem to będę miała coś, co nadaje życiu jakiś sens. Ten blog będzie istniał tak długo jak tylko będę w stanie go prowadzić.. Nigdy bym nie pomyślała, że blogowanie będzie dla mnie tak ważne, że mnie pochłonie i będę tu siedziała codziennie. Czasami mam ochotę dodać nawet trzy wpisy w ciągu jednego dnia, jednak powstrzymuję się mówiąc sobie, że to za dużo, ileż można męczyć ludzi swoimi myślami. Mam ich w głowie tak dużo i powodują tak ogromny mętlik, że nawet w tych trzech postach dziennie by się nie zmieściły. Szczególnie teraz. Chyba powinnam przestać pisać tę notkę, bo zaczyna być chaotyczna.
Dobrej nocy życzę i udanego weekendu!

piątek, 7 sierpnia 2015

My blog story

Od kilku dni coraz częściej widuję na blogach posty typu "Dlaczego rozpocząłem/rozpoczęłam blogowanie?", "Od czego zaczęła się moja historia z blogiem?". Co prawda nie lubię podążać za modą, a siebie kreuję jako całkowicie odrębną i odstającą od norm społecznych formę życia, ale tym razem postanowiłam zrobić wyjątek i napisać Wam jak doszło do powstania tego bloga. Skrótowe wytłumaczenie jest w pierwszym poście, ale zgaduję, że nikomu nie chce się grzebać w starych wpisach, poza tym pisząc pierwszy post byłam zupełnie inną osobą.
Blogowaniem interesuję się od lat, kilka razy prowadziłam blogi, ale szybko się zniechęcałam nie wiedząc tak naprawdę o czym chcę pisać. Po długim czasie powstało miejsce, do którego zaglądałam dosyć często i wyrzucałam w nim wszystkie swoje emocje. Coś jak ten blog tutaj, lecz tamten był bardziej skupiony na negatywnych odczuciach i depresyjny. Nie zawierał praktycznie nic oprócz emocji. Był dla mnie bardzo ważny, traktowałam go jak pamiętnik. Obecny ma na celu rozwinięcie języka, stylu pisania, wyrzucenie z siebie emocji, przekazanie ludziom rad, swoich przeżyć, aby nie popełniali tych błędów co ja i wiele innych. Tutaj pojawiają się opinie na różne tematy, recenzje książek, pomysły na życie. Chciałabym, aby ten blog był miejscem, gdzie często zaglądacie, żeby się dowiedzieć czegoś ciekawego, nauczyć i wyciągnąć wnioski, a nie tylko moją tak zwaną paplaniną o niczym. Początkowo był to blog mój i mojej przyjaciółki, na którym miałyśmy opisywać nasze życie. To miało być coś, co jeszcze bardziej pogłębi naszą przyjaźń. Niestety brak czasu robi swoje i nie wyszło najlepiej. Starałam się tu zaglądać często, lecz nie udawało mi się to przez wiele czynników. Przez jakiś czas żadna z nas nie dodawała tutaj żadnych postów, blog odszedł gdzieś na dalszy plan. Jednak przez jakiś czas miałam ochotę wrócić na bloga, znowu pisać, ale jak przysiadałam do tego to nie wiedziałam co chcę przekazać. Równocześnie bałam się powrotu do wspomnień.. W końcu jednak zebrałam się w sobie i oto znów tu jestem. Jeśli komuś się chce to zapraszam do przeczytania wszystkich postów znajdujących się na blogu, które w większości są moje. W. dalej ma hasło do bloga, być może niedługo też coś tutaj napisze, jeśli tylko będzie chciała. Na pewno większość postów będę pisała ja, gdyż obecnie chciałabym poświęcić się w jak największym stopniu blogowaniu. To chyba stało się moją pasją. Odnalazłam coś, co mnie naprawdę uszczęśliwia, tylko nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że jest to dla mnie tak ważne. Chciałabym żebyście uczestniczyli w moim życiu blogowym i abyśmy razem uświetnili ten świat i spełniali wspólne marzenie. Bo chyba każdy bloger i blogerka chcą, aby ich praca i wysiłek oraz serce wkładane w pisanie bloga zostały docenione i aby to co robimy znaczyło coś nie tylko dla nas, ale i dla innych ludzi. :)
Miłej reszty dnia! :)

czwartek, 6 sierpnia 2015

Holidays purpose

Chyba mam dzisiaj dobry dzień. Przynajmniej w porównaniu do poprzednich.. W końcu mam wenę na książkę, za którą się zaraz zabiorę oraz pierwszy raz od dawna udało mi się wypić mrożoną kawę, którą kocham. Co prawda nie jest to nic wielkiego, ale nawet małe rzeczy cieszą. Szczególnie, że ostatnio nie jest zbyt ciekawie i należy łapać każdą dobrą chwilę. Niestety negatywne myśli nadal kręcą się po mojej głowie, ale dzisiaj jakoś łatwiej mi się je odpędza. Dzień jest piękny, słoneczny i budzący do życia. Co prawda troszkę zbyt upalny, ale to nie przeszkadza aż tak bardzo. Może wieczorem się ochłodzi i zdecyduję się na dłuższy spacer, tak dla własnej przyjemności. Póki co łapię się za książkę "Zajezierscy". Przeczytałam zaledwie 1/4, a już ją pokochałam. A czekają na mnie jeszcze dwie części! Troszkę trudno jest połapać się w bohaterach, ale nie jest źle. Gorąco polecam! :)
Chyba pisanie tutaj postów mi naprawdę pomaga. Nawet jeśli to wszystko piszę jedynie dla siebie to nic. Nawet jeśli ludzie zaglądają tu raz na jakiś czas, lub przypadkowo, wiem, że jednak moje teksty mają jakiś sens sam w sobie. Dziękuję z całego serca każdej osobie, która przeczyta choćby jeden raz, jeden post, natykając się na bloga przypadkowo lub nie. Każde wyświetlenie jest dla mnie znakiem, że gdzieś, ktoś może coś wyciągnie z moich błędów, rad, czy przemyśleń. A nawet jeśli nie, to ja sama wiem, że wyrzucając z siebie to wszystko pomagam sobie samej i ma to jakiś sens i cel. Pomimo tego, że często pisze trochę nieskładnie i trudno zrozumieć o co chodzi.. Jednak jestem tu po to, żeby pielęgnować język i styl wypowiedzi. Chyba nie jest tak źle, prawda? Dążę do perfekcji, chciałabym umieć pisać naprawdę dobre teksty.
Wakacje powoli dobiegają końca, a gdy pomyślę co zrobiłam pożytecznego w ciągu ich trwania to mam pustkę. Tak więc postawiłam sobie cel wakacyjny: odnowić jak najwięcej starych znajomości, naprawić swoje błędy, przynajmniej na tyle ile się da. Z jedną osobą już kontakt odnowiłam, z drugą pogłębiam, gdyż przez rok szkolny nasze widywanie się było ograniczone. Powoli do przodu, ku zmianom. :)
Miłego dnia! :)

środa, 5 sierpnia 2015

Come back or go down

Chyba powoli zaczynam wracać do życia. Stopniowo wraca uśmiech, choć łzy także się pojawiają.. Może tak trzeba, może tak musi być? Być może każdemu z nas jest przypisany los, który musi się spełnić. Co jeśli pewne wydarzenia muszą mieć miejsce, abyśmy mogli się czegoś w życiu nauczyć? Wielokrotnie zastanawiałam się nad sensem ludzkiej egzystencji, ale jeszcze nie przyniosło to żadnych dobrych skutków. Wiem jedno: życie to suka, ale jest świetną nauczycielką. Ludzie to fałszywe istoty, ale nie wszyscy. Jednak nie potrafię już zaufać, nawet ludziom, których kocham. To znaczy nie do końca tak. Ufam im, ale gdzieś w głębi nie całkiem wierzę w ich słowa. Eh, to skomplikowane.. Z resztą jak każda myśl, która siedzi teraz w mojej głowie. Trudno nawet powiedzieć, że siedzi, one wszystkie kotłują się i biją nie dając mi spokoju. Mówią, że najlepszym sposobem na uniknięcie nadmiernego myślenia jest brak czasu. Niestety wieczorami mam go mnóstwo i nie mam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Po książkę nie sięgnęłam od kilku dobrych dni, bo nie mogę się skupić. Dobrze, że ostatnie wydarzenia miały miejsce niedawno, a nie przed samym rokiem szkolnym. Teraz mam czas na ogarnięcie tego wszystkiego, uspokojenie się, poukładanie życia, wyjście z dołka. Muszę być silna, prawda? K. mi zawsze powtarzał, że jestem. Jestem? Sama nie wiem, chyba gdybym nie była to już dawno leżałabym martwa przez rzeczy, na które nie miałam wpływu. Teraz mam ochotę z jednej strony się śmiać z samej siebie, ale z drugiej chce mi się płakać. Taka pełna sprzeczności jestem. Taka inna. Na szczęście inna nie zawsze oznacza gorsza.. Choć w moim przypadku akurat gorsza. Od każdego.. Zero inteligencji, zero poprawnego myślenia. Już trzy osoby mi powiedziały, że jestem najlepszą na świecie przyjaciółką i mnie nigdy nie zostawią, że mogą mi ufać i zawsze dla nich jestem, że mnie kochają, jestem wspaniała, kochana, pomocna.. I co? Dwie z nich odeszły. Chyba jednak nie jestem taka supi. :)))
Tracę wenę, kurde.
Dziękuję za każde wyświetlenie, komentarz, dobre słowo, to wszystko dla mnie wiele znaczy. :))
Dobrej nocy wszystkim!

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Mornings

Najgorzej jest rano. Wtedy człowiek musi stawić czoła rzeczywistości i uświadomić sobie, że urocza sielanka była tylko snem. To trudny proces. Przejście ze snu na jawę jest koszmarem dla wielu ludzi. Świadomość ponownego wejścia w życie często przeraża i paraliżuje. Pojawia się w głowie pytanie po co tu jesteśmy, dlaczego dalej żyjemy.. Chyba najprościej będzie mi to opisać na własnym przykładzie. Od rozmowy z K. minęły trzy noce. Trzy noce mi się śnił. Był ze mną. Znowu się przyjaźniliśmy, było cudownie. I wtedy, w najlepszych momentach tych snów musiałam się obudzić i uświadomić sobie, że to wszystko nie było prawdą. Powoli do mnie dochodziło, że rzeczywistość jest inna, jest okrutna, a ja leżę sama we własnym łóżku pogrążona w smutku. Ta część dnia jest najgorsza. Spadają na człowieka wszystkie złe myśli, wracają wspomnienia, ból, gorycz. Nie jest łatwo sobie z tym poradzić, szczególnie w sytuacji kiedy jest się samemu. Dalsza część dnia jakoś leci, znajduje się jakieś zajęcia, ale rano.. To walka o przetrwanie, walka z samym sobą o kolejny dzień. A nie zawsze chce się tę walkę wygrać, często nawet nie wstaje się z łóżka czując się tak beznadziejnie, że chciałoby się zniknąć. Tak się czuję od tygodnia, od trzech dni już dobitnie. Nie oczekuję pomocy, wiem że nikt nie byłby w stanie mi pomóc. Muszę liczyć tylko na siebie i w takie poranki przestaję całkowicie wierzyć, że uda mi się przeżyć jeszcze jeden dzień.
Jeszcze nie tak dawno K. powiedział mi, że jestem tak chuda, że tylko anorektyczki są chudsze. Jak wiadomo przesadził, ale ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście nie wpadnę w anoreksję choć zawsze się zarzekałam, że do tego nie dojdzie. To wszystko się coraz bardziej komplikuje, a ja nie mam na nic siły. Chyba spędzę kolejny dzień z herbatką i laptopem.
Jak złapie mnie smutny i melancholijny nastrój to mam wenę do pisania. Może niedługo napiszę kolejne wiersze? Może ten czas będzie owocny w jakieś utwory literackie, a po czasie wszystko się ułoży?
Eh, co ja mówię, ludzie mają mnie dość, nie chcą mnie znać. Jednak jeśli popatrzeć z innej strony to zostałam mocno przez nich zraniona i oszukana. Nie ja jestem tutaj tą złą, o nie. Ufałam, wierzyłam, że w końcu znalazłam ludzi, którzy będą ze mną na dobre i na złe i się przeliczyłam. Przez jedną niewyjaśnioną sytuację posypało się wszystko. Cóż, nienawidzę ludzi. Mimo wszystko chciałabym, żeby było jak dawniej. Nadzieja matką głupich, prawda?

niedziela, 2 sierpnia 2015

Friend's day

Dziś jest Dzień Przyjaźni, a ja jak na ironię siedzę sama. Ugh, nie chcę tak. Cały dzień spędziłam w internecie próbując jakoś ogarnąć własne myśli. Tumblra praktycznie nie wyłączam, znowu żyję w jego świecie. Już sama nie wiem czy to miejsce mnie niszczy, czy pomaga, ale czuję się w nim dobrze. Łzy popłynęły jak co dzień, wspomnienia rozwalają moją głowę, błędy niszczą psychikę, a resztki mózgu walczą o przetrwanie. Mój organizm chyba sam już ma dość. Ponadto powoli moje ciało staje się takie jakie zawsze chciałam mieć. Nogi są coraz chudsze, twarz szczuplejsza. Od tygodnia nie jestem w stanie jeść normalnie, moje posiłki wyglądają jakby były anorektyczki. Sama nie wiem co czuję w tej sytuacji. Z jednej strony spełniam swój ideał, ale z drugiej niszczę sama siebie. To trudny temat, eh.
Chciałam wyrzuć z siebie emocje, ale nie potrafię, mam obecnie tak duży mętlik, że sama nie wiem co pisać.. Nie chcę znowu opuszczać bloga, będę się starała zaglądać tu dość często, ale jeśli moje posty mają być tak chaotyczne jak moje myśli to to wszystko bez sensu.
Wiem jedno. Zdałam sobie niedawno sprawę, że nie potrafiłabym kogoś pokochać, dać mu swojej miłości i zaoferować szczęścia. Od jakiegoś czasu tkwi we mnie przeświadczenie, że nie powinnam dawać ludziom zbliżać się do mnie. Każdego prędzej czy później zawodzę, każdego ranię, nawet jeśli nie chcę. Powinnam zostać sama, siedzieć w pokoju i skupić się na tym, aby nikomu nie przeszkadzać swoją osobą. Boję się, że znowu coś spierdolę. Nawet najbliższe mi osoby, które obiecywały, że będą na zawsze nie wytrzymały z kimś takim jak ja. Zakopię się pod kołdrą i nie wyjdę. Tak, to dobry pomysł.. Wezmę się za książki i ponowną naukę hiszpańskiego i tak zlecą wakacje, a potem skupię się na nauce i pisaniu. Chyba czas zająć się tym co ważne, a nie ludźmi, których albo zranię ja, albo oni mnie.
Miłego wieczoru życzę. :))