wtorek, 30 września 2014

chwilka :)

Hej :) jestem tylko chwileczkę .Potwierdzam, że zyje :) U mnie straszny zamet teraz . Za tydzien mam konkurs kuratoryjny z polskiego xD Nic nie umiem . Szkoła muzyczna jest bardzo wymagajaca i prawie wogóle nie mam czasu. Z Baska i Krzysiem widuję sie bardzo rzadko.Zastanawiem sie nad liceum w Krakowie, ale musiałabym ich tu zostawic . Nie chce tego robić. haha mój post jest baaaardzo chaotyczny ,ale no cóż ogólnie jest wielki bałagan :)
/Werka :)

sobota, 27 września 2014

Helpless

Moje posty stają coraz smutniejsze i refleksyjne. Ale do głowy przychodzą mi ciągle kolejne myśli, które muszę gdzieś przelać. Dzisiaj wzięło mnie na przemyślenia na temat bezsilności.
Bezsilność jest okrutnym uczuciem, które wyniszcza człowieka od środka. Pożera powoli jego duszę i sprawia, że psychika się osłabia. Każdy z nas ma kogoś bliskiego. Rodziców, rodzeństwo. przyjaciół, dziewczynę/chłopaka... Dla wszystkich istot ludzkich dopisana jest druga osoba, a najczęściej wiele osób. Gdy bliźni potrzebuje pomocy, a my nie jesteśmy w stanie nic zrobić zaczynamy się nawet obwiniać. Myśleć co zrobić, mówić sobie, że możemy pomóc, ale jesteśmy zbyt głupi, żeby wymyślić jak. Czasem jednak trzeba odpuścić i pozwolić, aby działo się to co przygotował los. Zdarza się, że choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo się starali, druga osoba musi sobie poradzić sama, bez nas, bo nic nie jest w stanie ukoić jej bólu związanego z problemem. To dla nas trudne, ta bezsilność wobec cierpienia działa na nas bardzo mocno. Wyrywamy się z objęć racjonalnego myślenia i za wszelką cenę próbujemy coś zrobić. A czasem najlepszym rozwiązaniem jest po prostu czekać. Oczekiwanie także nie jest łatwe. Ta niecierpliwość, złe myśli, tęsknota... To wszystko niszczy. Tak wiele jest w nas psujących nasze dusze uczuć, emocji, myśli.... Tyle krzywd, problemów, śmierci. Kim jest człowiek w tym świecie? Nikim. Pustym pyłem skazanym na zagładę.
Nie będę tu wchodziła w temat Boga, wiary i religii, ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się po co żyjemy? Przecież każdy z nas, nawet jeśli nie mówi tego głośno, choć raz myślał o własnej śmierci, o tym jaki jest sens w jego istnieniu. Każdy z nas nie raz myślał po co na świecie jest zło, smutek, cierpienie, krzywda, problemy. I nikt nie wie. Ale wszyscy wiemy, że z tym wszystkim trzeba walczyć. Trzeba nauczyć się radzić sobie z życiem i z tą pieprzoną bezsilnością. A ona niszczy. Niszczy doszczętnie. Niedługo z duszy pozostanie tylko namiastka ducha, który istniał gdzieś w nas.
/Baśka

piątek, 26 września 2014

Goodbay baby

Piątek, piąteczek, piątunio!
W końcu doczekaliśmy się weekendu. Totalny nawał nauki, powoli mnie to przerasta. Chciałabym mieć średnią powyżej 4.0, ale póki co wątpię, że mi się uda. Codzienne siedzenie przy książkach jest nieuniknione. Moja aktywność tutaj miała być wysoka i staram się dodawać wpisy jak najczęściej, ale są one krótkie i troszkę chaotyczne, gdyż nie mogę pozbierać własnych myśli.
Oprócz szkoły dochodzi kilka problemów, z którymi zazwyczaj sobie nie radzę, ale gdy komuś potrzebna jest pomoc najczęściej udaje mi się pokonać kłopot. Zawsze byłam chętna do ingerencji w sytuacje, gdzie ktoś mnie potrzebuje. Odkąd pamiętam stawiam dobro innych ponad swoje i czasem mnie to niszczy. Potrafię odstawić swoje problemy, aby rozwiązywać cudze. Niestety nie zawsze jest to doceniane, a wręcz przeciwnie. Czasem ludzie wykorzystują drugiego człowieka bezlitośnie nie licząc się z uczuciami bliźniego. To smutne i przytłaczające. Podczas mojej egzystencji spotkałam się z liczną grupą osób, które były egoistami i pamiętali o mnie tylko wtedy, gdy trzeba było im pomóc. Nie byłam im potrzebna do niczego więcej, tylko do odwalania mało wygodnych czynności. A ja nie potrafię odmówić, zawsze jestem w stanie porzucić to co robię, aby ktoś miał lżej, lepiej. Nie umiem nie myśleć o innych i skupić się na sobie. To dla mnie niewykonalne. Lecz czy warto mieć kontakt z ludźmi, którzy myślą jedynie o własnej dupie? Nie. Ale odwrócić się od kogoś na kim nam zależy, jest dla nas ważny, mimo faktu, że jest z nami tylko dla własnych korzyści nie jest łatwo. Jednak niektórym osobom przychodzi to wręcz bez wysiłku.
Idą. Zostawiają nas wtedy, gdy najbardziej ich potrzebujemy, lecz oni nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Osiągnęli to co mieli za cel i odchodzą. Bez zapowiedzi. Bezszelestnie. Niespodziewanie. Cicho. To boli. Wyjście z naszego życia osoby, która była nam bliska jest trudne do zniesienia. Nie ma czasu na pożegnanie. W pewnym momencie człowiek orientuje się, że w jego życiu czegoś brakuje. Czegoś bardzo ważnego. I wtedy następują pytania: Co się stało? Co ja zrobiłem/am? W którym momencie popełniłem/am się błąd? Gdzie ja jestem i co tu robię sam/a? Utrata bliskiej osoby jest czymś niewyobrażalnie bolesnym. Mimo ran, które ta osoba nam zadała, mimo braku zainteresowania i nadmiaru korzystania z naszego dobra. Gdy się do kogoś przywiążemy nie jest możliwe poskładać duszę, która rozbiła się na milion kawałków.
Wybaczcie tą długa i smutną refleksję, ale muszę gdzieś wylać swoje myśli. Pisząc to popłynęły mi łzy, a miałam nie pisać tu melancholijnych postów, które tylko dobijają. Wybaczcie.
Miłego wieczoru i weekendu! :)
/Baśka

środa, 24 września 2014

We are going, but where?

Kolejny sen, znowu ta sama osoba, genialnie.
Od rana jestem strasznie rozdrażniona i bez humoru. Bez kija nie radzę podchodzić... Rano zaspałam, w busie jak zawsze stałam i to w dodatku koło wiejskiego menela, PKSy do mojej miejscowości nie będą już kursowały, kartkówkę z angielskiego zawaliłam, chciałam mieć 5, jak dostanę 3 to będzie dobrze, mam totalnie dość dzisiejszego dnia. Jeszcze mnie czeka nauka na polski od początku roku, na historię i WOS, cudownie. Trzymajcie kciuki żebym miała wystarczająco siły, aby to ogarnąć. Weronika i Krzysiu też mają dużo pracy. Weronika idzie do szkoły muzycznej, na historii muzyki ma zamiar się uczyć, a Krzysiu ma zamiar siedzieć nad matematyką i zawodowymi. Jak widać całą naszą trójkę ogarnie dziś nauka. Jeśli przeżyjemy jutrzejszy dzień będzie dobrze. Potem tylko piątek i wyczekiwany weekend. Zobaczymy co zrobimy z sobotnim i niedzielnym czasem. Póki co do upragnionego wolnego jeszcze trochę czasu i trzeba się skupić na ocenach. Na szczęście dzisiaj mój serial to troszkę odpocznę, mam nadzieję.
Żyjemy od daty do daty, byle do piątku, weekendu, wolnego, świąt, ferii, wakacji i tak w kółko. Nie uważacie, że w życie wkrada się rutyna? Każdy dzień jest z pozoru inny, bo wydarzenia, które mają miejsce są różne, ale tak naprawdę codziennie wszyscy wykonujemy te same czynności, czasem przyłapujemy się na robieniu czegoś nieświadomie, z przyzwyczajenia. Czekamy na kolejne dni, uciekamy przed tym co jest, w to, co będzie. Nie żyjemy teraźniejszością, a przyszłością. Pędzimy za czymś lub za kimś gubiąc po drodze siebie. Czy to jest dobre? Nie. To niszczy nasze charaktery, osobowości. Powinniśmy się zatrzymać i zastanowić: kim tak naprawdę jesteśmy? Co tu robimy i gdzie dotarliśmy? Co jest naszym celem? No właśnie, cel. Każdy z nas powinien go sobie określić i do niego uparcie dążyć, lecz skupiać się w dużym stopniu na tym co teraz, co jest, a nie będzie.
Zaczyna mi się znowu okres bezsensownych przemówień. :) Może coś z tego zrozumiecie i wyniesiecie, mam taką nadzieję.
A teraz czas na otworzenie zeszytów i ogarnięcie troszkę przedmiotów na jutro.
/Baśka

wtorek, 23 września 2014

Go, go, go!

Dwa dni mamy za sobą, jeszcze trzy!
Dzisiaj piękna kartkóweczka z biologii, jutro angielski. Dowiemy się jakie oceny wpadły z matmy, może nie będzie tak źle. Teraz tylko trzeba wytrzymać najbliższe kilka dni i weekend. Jest lepiej, pewne aspekty się poprawiły, aczkolwiek dwa sny pod rząd o tej samej, ważnej dla mnie osobie, z którą nie mam kontaktu troszkę się odbiły na mojej psychice. W dodatku trafny komentarz brata, zabijcie mnie.
Moje rozmowy z ludźmi nabierają nowe poziomy i znaczenia. Wchodzę na coraz głębsze wody umysłu i warstwy psychiki. Zaczynam przerażać sama siebie.
Jestem z siebie dumna, potrafiłam zmusić się do nauki, w ciągu całego dnia zjeść tyle co w szkole i jabłko wieczorem oraz pomogłam komuś w trudnej sytuacji. Powoli dostrzegam w sobie minimalną użyteczność.
Biegniemy do celu! Bo przecież najważniejsze jest podjęcie się próby zwycięstwa, potem już jest coraz łatwiej. Nie zawsze jest jednak prosto, często trzeba pokonać liczne przeszkody, aby dotrzeć do swoich pragnień, ale uczucie, gdy osiągnie się cel jest cudowne! Mam przynajmniej taką nadzieję, bo póki co jestem w fazie startu.
Krótko, ale nie mam dzisiaj weny, wybaczcie.
Byle do piątku, trzymajcie się!
/Baśka

niedziela, 21 września 2014

I am weak

Pozdrawiam spod kołdry...
Wczoraj udany wieczór, chwilę u Weroniki, następnie grill z chłopakami. A dzisiaj? Dziś cały dzień w łóżku, bo rozłożyła mnie choroba. Nie mam na nic siły, chce spać, ale nie zasnę, głowa mnie boli, nos zatkany, mam dość. Czuję się gorzej niż wyglądam. A jutro czeka mnie szkoła... W sumie może nie, to się okaże rano. Jeśli będę się w miarę nie najgorzej czuła to pójdę, a jeśli pozostanę ledwo żywa to spędzę dzień w łóżku w towarzystwie książki i ciepłej herbatki. :3
No więc w efekcie mojej cudownej choroby (jak ja nienawidzę być chora...) miałam czas troszkę pomyśleć i ogarnąć pewne rzeczy. Niestety tylko na posiadaniu tego czasu się skończyło, bo i tak nic nie zrobiłam. Brawo dla mnie. Jedyne co dzisiaj pożytecznego zrobiłam to rozmowa z Krzysiem. W sumie to nie wiem czy to było pożyteczne, ale takie poważne rozmowy mi się przydają, dziękuję.
Jak wyżej wspomniałam spędziłam chwilę z Krzysiem u Weroniki, która również jest chora. Przyniosłam jej czekoladę, niech mój Misiu ma jakiś plus w tej chorobie. Posiedzieliśmy chwilę, porozmawialiśmy, tak mi brakuje tych naszych wspólnych wieczorów, kiedy się razem wygłupiamy, śmiejemy, a czasem poruszamy poważne tematy. Tak bardzo tęsknię za widywaniem się codziennie, lub co dwa dni... Chciałabym żeby te chwile wróciły...
Wybaczcie, że tak krótko, ale naprawdę źle się czuję i moje myślenie nie bardzo mi wychodzi.
Życzę wszystkim udanego tygodnia! :)
/Baśka

piątek, 19 września 2014

Useless person

Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Sześć lekcji, dwie czwóreczki wpadły, jest dobrze. :) Po szkole krótka, ale treściwa rozmowa, troszkę smutno, ale dajemy radę! Wieczór spędzony w kinie na cudownym filmie "Miasto 44", który we wspaniały sposób opisuje Powstanie Warszawskie. Mimo wielu złych opinii na jego temat, dzieło bardzo mi się spodobało. Nie raz popłynęła łza... W sali było wielu młodych ludzi, co bardzo mnie ucieszyło. Jestem dumna ze swoich rówieśników, że mają w sobie świadomość patriotyczną. Widziałam kilka osób, które włożyły koszulki nawiązujące do tematyki powstania, lub naszego kraju. Tym bardziej rozpiera mnie duma z naszych rodaków.
Jutro długo oczekiwana sobota, oby plany wypaliły. Coś mi się wydaje, że to będzie ciekawy dzień. :> No i w końcu się wyśpię, o ile uda mi się zasnąć, z czym mam od dłuższego czasu problemy. Idę spać po 22., aby rano wstać wypoczęta, ale zanim zasnę jest godzina 24, lub później, a budzę się o 4. nad ranem i tak codziennie. Jestem totalnie wykończona, co widać w szkole. Czasem czuję, że jestem na skraju wytrzymałości, ale brnę w to wszystko dalej.
Mało kto tak naprawdę wie, co się ze mną dzieje. Zamknęłam się bardziej w sobie, ale przykładam dużą wagę do tego, aby ludzie nie zauważyli mojego stanu. Śmieję się z głupot, staram skupić na nauce, byle nie myśleć za dużo i nie pokazywać swojego wnętrza. Udaje mi się oszukać wszystkich, tylko nie siebie. Jak zawsze. Mam nadzieję, że jednak niedługo przyjdzie lepszy czas i będzie dobrze. :)
Szkoła mimo, że mnie męczy jednak nie jest zła. Póki co udało mi się nie złapać niższej oceny niż 4, a jak na mnie to jest bardzo dobrze. Oby tak dalej! Może uda mi się osiągnąć coś w życiu i moja praca nad edukacją nie pójdzie na marne, a moje starania zostaną docenione.... Dobra, co ja mówię i tak mi się to wszystko nie uda. Zapewne skończę z najniższą średnią w klasie jako debil i nic nie zyskam w życiu.
Kurde, jest wieczór, zaczynają mi się przemyślenia i pesymistyczne wnioski. A przecież ten post nie miał być smutny, a taki wyszedł... Znowu. Nie wiem co się ze mną dzieje. Lecę się ogarnąć.
/Baśka

czwartek, 18 września 2014

Thinks, thinks everywhere!

Witajcie!
Tydzień się kończy, ja mam dość, jestem wykończona. Nie spodziewałam się, że liceum tak człowieka wyczerpuje. Niby to samo co w gimnazjum, ale jednak czuję, że jest inaczej. Nowi ludzie wzbudzają emocje, nowe otoczenie buduje klimat, więcej nauki dobija.
Dzisiaj od rana byłam totalnie rozdrażniona, sama nie wiem czemu. Dopiero w połowie dnia odzyskałam lepszy humor. Jedzenie zimnych tostów z Krzysiem to taki genialny pomysł! Nigdy więcej! Dobrze, że przynajmniej mieliśmy okazję troszkę się pośmiać. :) Po szkole długi spacer z Weroniką. Porozmawiałyśmy, wspomnienia wróciły, momentami się robiło smutno. Szkoda, że możemy sobie pozwolić na spędzanie razem czasu tak rzadko... Oby plany na sobotę wypaliły, proszę...
Po spacerze rozmowa z Anetą, która troszkę mi humor poprawiła, padło kilka szczerych słów, mam nadzieję, że te trzy lata w naszej klasie miną w miłej atmosferze, a znajomości z kilkoma osobami przerodzą się w prawdziwe przyjaźnie. :)
A jutro w końcu piąteczek, tylko 6 lekcji, w miarę nie takich złych, więc może jakoś dam radę, a popołudniu długo oczekiwany seans w kinie. Wybieram się na "Miasto 44", mam nadzieję, że nie tylko ja pragnę go obejrzeć. :)
Dzisiejsza notka troszkę nieskładna, ale mam mętlik i nie wiem co pisać. Posty pojawiają się raz na kilka dni i martwi mnie mój brak czasu. Postaram się pisać codziennie przynajmniej kilka zdań, aby zachować aktywność. Chciałabym także publikować tutaj swoje wypracowania, opowiadania lub wiersze, jeśli najdzie mnie wena na pisanie. Sama nie wiem po co chcę to robić. Może świadomość, że ktoś to przeczytał coś mi da... Nie wiem, nic ostatnio nie wiem, naprawdę. W głowie pląta się wiele myśli, nie wiem na czym się skupić. Na pewno (nie) na tematach z j. polskiego, na którym mówiliśmy o miłości i cierpieniu z nią związanym. Nie lubię jak lekcja obejmuje kawałek mojego życiorysu.
A teraz lecim na film, w końcu mogę sobie na to pozwolić. :) No i oczywiście przy okazji nauka...
Ciumek! :*
/Baśka

poniedziałek, 15 września 2014

Stay positive

Cześć!
Dzisiaj znowu poniedziałek, czy tylko ja tak nad tym ubolewam? Dopiero pierwszy dzień tygodnia, a ja już czuję się wykończona, mimo że miałam dzisiaj z pozoru luźne lekcje. W końcu udało mi się przeczytać moje wypracowanie. Strasznie się stresowałam, lecz okazało się, że niepotrzebnie. Praca spodobała się zarówno nauczycielce jak i klasie, jestem z siebie dumna. :)
Mam na głowie naukę w szkole oraz olimpiadę z j. polskiego, a dzisiaj zapisałam się na projekt z j. niemieckiego. Jak dam ze wszystkim radę? Mam nadzieję, że uda mi się to pogodzić i osiągnąć sukcesy w nadobowiązkowych przedsięwzięciach. Trzymajcie za mnie kciuki. :)
Niestety minął ponad tydzień odkąd widziałam się z Weroniką. Ta myśl mnie zasmuca. Tęsknię za swoją przyjaciółką, bardzo... Niestety obie mamy bardzo dużo nauki, nie mamy zbytnio czasu nawet, żeby coś tutaj napisać. Z Krzysiem na szczęście widuję się codziennie. Nie zawsze udaje nam się pogadać, czasem zdążymy tylko powiedzieć sobie "hej" i na tym się kończy nasz kontakt przez cały dzień. To trudne, szczególnie, że cała nasza trójka jest ze sobą bardzo zżyta i potrzebujemy swojej wzajemnej obecności. Na szczęście jesteśmy silni i dajemy z tym wszystkim radę, bo przyjaźń jaka nas łączy (w ich przypadku już nie przyjaźń :>) jest nierozerwalna, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo nie chcę stracić najważniejszych ludzi w moim życiu. A bardzo się tego boję, mimo wszystko...
Myślę nad stworzeniem nowego bloga, gdzie będę dokładniej opisywała moje wszelkie przemyślenia, ale boję się, że nie będę miała na niego czasu, a regularna aktywność na tego typu blogach jest ważna. Mimo braku wolnej chwili chciałabym rozwijać swój język i styl pisania, bo nie posiadam żadnego talentu i pragnę być dobra przynajmniej w tym jednym - w pisaniu i iść w tym kierunku. Póki co nie idzie mi zbyt dobrze, moje teksty są na dość niskim poziomie, ale myślę, że z czasem wyrobię w sobie lepszy sposób wypowiadania się.
Staram się pisać jak najdłuższe notki i zawierać w nich jakieś myśli, ale często mam tak, że dopada mnie wena na pisanie, a gdy usiądę i zacznę to robić nagle zupełnie nie wiem co mam przelać na post.
Może spróbuję napisać tu coś pozytywnego, bo coś mi się ten wpis wydaje jakiś taki smutny. Może po prostu rzeczywiście mój nastrój się przenosi na to co piszę, nawet jeśli się staram robić to bardziej optymistycznie. Mam za sobą jednak naprawdę miły dzień w szkole, mimo że jestem totalnie nim wykończona. Rano pospałam troszkę dłużej, potem chemia z praktykantką, więc luz, dwa j. polskie, a ten przedmiot naprawdę lubię co sprawiło, że lekcje minęły mi szybko, następnie WOK, który przebiegł dość łatwo, okienko, kiedy rozmawiałyśmy z dziewczynami o wycieczce i na koniec j. niemiecki. Miała być kartkówka, lecz omawialiśmy projekty i nam się udało ominąć pisanie. Przerwy także spędziłam dość pozytywnie, dzięki kilku osobom uśmiechnęłam się parę razy za co jestem wdzięczna, bo ostatnio rzadko mi się to zdarza.
Zobaczymy co przyniesie jutro, oby było dobrze! :)
/Baśka

czwartek, 11 września 2014

„Byłam gościem na Olimpie i spotkałam się z Erosem.”


Wakacje są czasem, gdy większość z nas wypoczywa i gdzieś wyjeżdża orz spełnia marzenia. Moim pragnieniem zawsze była wizyta na Olimpie. W tym roku udało mi się osiągnąć cel. Miałam w sobie pewne blokady i lęk przed światem bogów i nieśmiertelności. Co prawda mieszkańcy tego miejsca posiadają cechy ludzkie, więc nie powinnam mieć obaw, ale mimo wszystko zawsze jest strach przed nieznanym. Droga do krainy stworzeń boskich była trudna. Nie każdy ma możliwość wejścia tam. Trzeba spełnić warunki, pokazać, że jest się wartym zaszczytu. Na szczęście bogowie byli bardzo przychylni i uszanowali moje marzenia oraz chęć pogłębienia wiedzy na ich temat.
Gdy dostałam się na szczyt góry Olimp zobaczyłam postać siedzącą po drzewem. Osobą tą był mężczyzna, a nawet chłopiec. Obok niego leżała strzała, która wyglądała nietypowo oraz łuk. Dopiero kiedy podeszłam bliżej zorientowałam się, że moim oczom ukazał się Eros – bóg miłości. Ze względu na moją nieśmiałość nie usiadłam pod cieniem drzewa obok postaci. Na szczęście obiekt mojego zainteresowania zauważył mnie i sam skierował kroki w moją stronę. Stres ogarnął mój organizm, ale starałam się zachować zimną krew. Gdy Eros stanął obok mnie nie wiedziałam co powiedzieć, to on odezwał się pierwszy. Przywitał się i zaprosił na swoje poprzednie miejsce. Drzewo pod, którym wypoczywał dawało sporo cienia, a ziemia była o dziwo równa i miękka, więc miejsce idealne do siedzenia i rozmyślania oraz rozmowy. Bóg zapytał mnie kim jestem i co robię na Olimpie. Gdy odpowiedziałam, że chciałabym usłyszeć historię każdego mieszkańca tej krainy od niego samego, bardzo się ucieszył. Poprosił abym się wygodnie rozsiadła, poczęstował mnie owocami wiszącymi nad naszymi głowami i zaczął opowiadać.
Eros jest wiecznym dzieckiem. Jak każdy bóg jest nieśmiertelny, lecz z tą różnicą, że pozostał w postaci młodzieńczej. To rówieśnik Gai – ziemi. Jego obecność była konieczna do zrodzenia się pozostałych bogów. Symbolizuje on miłość i pożądanie seksualne. Jego żona to Psyche – kobieta, która jest człowiekiem, ale dzięki swojej pracy stała się nieśmiertelna i mogła poślubić Erosa, który zakochał się w niej, gdy miał sprawić, że niewiasta pokocha najbrzydszego potwora. Bożek nie pozwolił dziewczynie patrzyć na niego, a gdy to zrobi miała go stracić. Siostry Psyche namówiły ją, aby jednak spojrzała na Erosa. Zapaliła światło, lecz kropla rozgrzanej oliwy zbudziła ukochanego, co sprawiło, że ten zniknął. Jednak kobieta dzięki swojej determinacji osiągnęła cel i wyszła za mężczyznę. Bóg gra na lutni podobnie jak Apollo. Jego atrybutem jest łuk, z którego strzela w ludzi, a oni się w sobie zakochują, wszelkie spory zostają dzięki Erosowi zażegnane.
Gdy opowieść się skończyła bohater zaproponował mi, że oprowadzi mnie po Olimpie oraz pokaże jak działa jego strzała. Z chęcią przystałam na propozycję i udałam się wraz z Erosem w podróż po boskiej krainie. Pokazał mi każdy szczegół, kąt i miejsca, gdzie przebywają mieszkańcy. Udało mi się porozmawiać z każdym z bogów chociaż przez kilka minut. Następnie Eros strzelił ze swojego łuku i połączył dwoje ludzi więzami pięknej miłości. W tym momencie na chwilę się zamyśliłam. Poprosiłam swojego rozmówcę, aby odpowiedział mi na kilka pytań. Najbardziej mnie interesowało dlaczego nie każdego dotyka ta prawdziwa miłość. Przecież związki się kończą bardzo szybko, ludzie cierpią. Odpowiedź mnie zszokowała, ale skłoniła do przemyśleń. Bóg odpowiedział mi, że to uczucie nie zawsze jest cudowne. Tak jak wszystko ma także swoje wady, które trzeba akceptować. Nie każdy potrafić docenić to co ma, a nawet wręcz przeciwnie. Wiele osób narzeka i nie widzi tego, co otacza jego postać. Miłość trzeba zrozumieć, dojrzeć do niej. Czasami nie wystarczy tylko moc boga, ludzie powinni sami rozpatrywać swoje życie i to co ich spotyka. Uczucie zakochania dopada każdego z nas, ale przeradza się w prawdziwą miłość dopiero wtedy, gdy się ją rozłoży na części pierwsze i pojmie, a nie jest to łatwe.
Dzięki Erosowi zrozumiałam kilka spraw. Nauczyłam się inaczej patrzeć na to co mnie w życiu spotyka. Poznałam bogów, którzy opowiedzieli mi o sobie. Dowiedziałam się o nich więcej niż każdy człowiek wie, moja wizyta na Olimpie została zaliczona do udanych. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję pojawić się w tym miejscu i odwiedzić osoby boskie, które je zamieszkują. Spotkanie z pierwszymi istotami jakie pojawiły się na tym świecie zaowocowało w efekty.
Tak, wstawiłam tutaj moje wypracowanie na j. polski. Nie wiem dlaczego, może po prostu chciałabym, aby ktoś na to spojrzał krytycznym okiem. W sumie i tak pewnie nikt tego nie przeczyta. :)
Mam troszkę dość, jestem zmęczona, teraz tylko muszę to przepisać do zeszytu i spokój. A jutro skrócone lekcje i weekend! <3 Ktoś jeszcze się cieszy?
/Baśka

wtorek, 9 września 2014

Lost soul

Cześć...
Nasza kochana Weronika ma dzisiaj urodziny, więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MISIU! :* Życzenia już złożone, mój matoł się popłakał. :<
Kolejny dzień w szkole za mną, totalna porażka. Początek był udany, odwiedziłam swoje gimnazjum, lekcje też nie były złe, ale od momentu powrotu do domu już gorzej.
W gimnazjum spotkałam Janaskę, pogadałyśmy chwilę, wyprzytulała mnie za wszystkie czasy. Teraz piszę z nią, płaczę i piszę ten post. Niektórzy ludzie to debile, naprawdę... Dowiedziałam się paru bardzo ciekawych rzeczy o jednej osobie, przy okazji przypomniała mi się moja sytuacja i ogarnęła mnie totalna nostalgia i smutek. Wspomnienia obudziły się we mnie i popłynęło kilka łez. W słuchawkach piosenki, które dużo dla mnie znaczą i są czymś w rodzaju medalionu, który upamietnia konkretne osoby. Zaufanie to świnia. :) W dodatku rozmowa z Sonią, która dobiła mnie totalnie... Misiu jakoś będzie dobrze! Musi dać radę!
Czas po powrocie do domu spędziłam nad zeszytami, zaczęła się ostra nauka. Jutro muszę wstać na zerową lekcję, a nie mam na to siły. Jestem ostatnio cały czas zmęczona, w nocy jednak nie mogę spać, źle się czuję, nie wiem co się ze mną dzieje. Ta notka może być troszkę nieskładna przez to, wybaczcie. Dodatkowo ten dobitny humor nie pomaga mi w pisaniu.
Jutro mam także spotkanie z p. Kurowską w sprawie olimpiady literackiej. Będę musiała napisać naprawdę spore wypracowanie, co wymaga ode mnie myślenia, przyłożenia się i pracy. Zero olewania i lenistwa. Mimo wszystko chcę się podjąć zadanie, dam radę? Muszę...
Postanowiłyśmy z Weroniką założyć bloga, aby dzielić się swoimi przemyśleniami i uczuciami, ale czasowo nie bardzo to przemyślałyśmy. Nasz początek miał miejsce jeszcze na wakacjach, ale jest już rok szkolny, musimy zająć się edukacją i przy tym nie zaniedbać tego miejsca, bo stworzyłyśmy ten świat, aby coś tu pisać, systematycznie. Dlatego czasem nasze posty nie będą miały w sobie konkretnych myśli i tematów, a pogubione w głowie części naszego umysłu, niezrozumiałe i nieskładne oraz trudne do ogarnięcia nawet przez nas same.
Muszę jeszcze tyle zrobić, nie mam zupełnie chęci życia w sobie, muszę to wszystko jakoś ogarnąć..
Także ciumek! :*
No i oczywiście wszyscy życzymy szczęścia i wytrwałości Weronice i Krzysiowi! :>
/Baśka

love, sweet love

hej! udało mi sie na chwile ukraść laptopa tacie, więc pisze. Dzisiaj jadę na wycieczkę integracyjną z całym gimnazjum do Puław. Byłam tam już bardzo dużo razy, ale najwięcej wspomnień z tym miejscem mam z wyjazdu podczas półkoloni. Byłam wtedy może w 6 klasie podstawówki i właśnie wtedy zaczęła się znojomosć moja i Baśki. Dlatego jest to trochę magiczne miejsce dla mnie. Wczoraj wróciłam do domu przed 14, a dla mnie jest to rzadkość, więc  popołudniu mógł przyjść Krzysiu. Nie wiem, dlaczego, ale nie lubie chwalić sie związkiem przez internet. Jest to troche taki związek na pokaz, przez kabelki. Tym razem się jednak trochę pochwalę. Tak, Krzysiu to mój chłopak. ;) Dobra muszę kończyć, postaram sie pisać jak najczęściej. Paa :*

/ Weronika

niedziela, 7 września 2014

Friends vs school

Witajcie!
Jak tam po pierwszym tygodniu w szkole? Wybaczcie, że nie pisałam wcześniej, ale w końcu nowa placówka, obowiązki i brak czasu. Mam nadzieję, że rozumiecie. :)
Weekend mija dobrze, wczoraj wieczór z Weroniką i Krzysiem, dzisiaj lecimy na mecz. Muszę się przestawić na tryb wstawania o 6, a spania do 10 tylko dwa dni w tygodniu... Bardzo trudno jest mi podnieść się rano z łóżka, też tak macie? Na szczęście można odespać na lekcjach organizacyjnych. :D Gorzej z przerwami, które trwają u mnie jedynie 5 minut i czasem trudno jest zdążyć przejść do klasy gdzie mamy kolejną lekcję. Nauczyciele są u nas świetni, a przynajmniej się tacy wydają. Najważniejsze jest dla mnie, że trafiłam na bardzo dobrą polonistkę, bo w końcu human to nie byłoby zbyt pięknie jakby uczył nas ktoś nie fajny. Klasa również się udała, mamy prawie same dziewczyny i wszystkie się ze sobą dogadujemy. W razie czego Krzysiu, który obecnie jest w 2. technikum został moim źródłem informacji ma temat szkoły, więc jak mi coś trzeba mam wsparcie. :> Zaczęło się wymaganie od nas wiedzy, kultury i umiejętności większych niż w gimnazjum. Jest więcej zadań, nauki. Musimy zachowywać się jak dorośli, skończyło się wygłupianie na przerwach i przeszkadzanie na lekcjach jak dzieci. W końcu w gronie mojej klasy nie ma osób, które tylko denerwowały innych uczniów oraz nauczycieli. Nie żałuję, że wybrałam tą szkołę.
Mam nadzieję, że Wy też jesteście zadowoleni ze swoich i nie narzekacie na nic. :) Jeśli jest coś, co Wam przeszkadza w Waszych placówkach, klasa, plan lekcji, lub cokolwiek innego postarajcie się popatrzeć na to z dobrej strony. Trzeba szukać we wszystkim czegoś pozytywnego! :)
Niestety z Weroniką mam ostatnio ograniczony kontakt, nie widujemy się w tygodniu, bo nie mamy jak. Krzysia widuję codziennie, ale też zbyt dużo czasu razem nie spędzamy, jedynie czasem przerwy. To troszkę trudne nie móc siedzieć we trójkę całe dnie, ale dajemy radę, Musimy. Na szczęście ten brak wzajemnej obecności nie niszczy naszych relacji, co często się zdarza, gdy się chodzi do różnych szkół, a popołudniami nie ma czasu. Cieszę się, że mam takich przyjaciół jak oni. Każdy z nas powinien doceniać to co ma, a w szczególności osoby, na których zawsze może polegać, bez względu na wszystko. :) Mam nadzieję, że Wy też macie kogoś takiego jak ja, a jeśli nie to życzę Wam, abyście w życiu jak najszybciej spotkali na swojej drodze tak wspaniałych ludzi jakich ja posiadam. :>
Ciumek! :*
/Baśka

sobota, 6 września 2014

Kilka słów o mnie :)

Hejka ! Tym razem to ja - Werka :)  Nie mam pojęcia od czego zacząć. Rozwaliłam laptopa,więc nie wiem co ile będę dodawać notki :( Zaczeła sie szkoła,dużo nauki. Chodzę do dwóch szkół,rano do zwykłego gimnazjum, a popołudniami do szkoły muzycznej. Strasznie duzo tego i nie wiem czy wyrobie. Muzyka to całe moje życie,gdy śpiewam to nie istnieje nic poza tym...zamykam sie w tym świecie i jest to rodzaj mojej pustelni. Więc tak, to mój pierwszy post, który pisze sama,więc może kilka słów o mnie. Jestem typowym gimbuskiem, kocham muzyke, taniec i teatr. Mam wspaniałych ludzi przy sobie - Baśke i Krzysia :* Niestety przez rok szkolny mam z nimi ograniczony kontakt :( Dobra, będę kończyć, bo piszę z telefonu Baśki
Ciumek, paa :*
/ Werka

poniedziałek, 1 września 2014

Wake me up when september ends

Hello school!
Wrzesień jest miesiącem szczególnym. To teraz miliony uczniów rozpoczyna nowy rok szkolny, a 75 lat temu rozpoczęła się II wojna światowa. W tym okresie czasu zmarł ojciec wokalisty mojego ulubionego zespołu, a mianowicie Green Day. Może historia tych trzech wydarzeń nie będzie dla Was ciekawa, bo wiadomości o szkole są raczej dobijające, a o wojnie mało kto chce słyszeć "bo to nudne", ale chciałabym napisać tu coś o tym wszystkim, ponieważ są to dla mnie ważne rzeczy i dla Was też powinny takie być!
Dzisiaj każdy z nas obudził się z myślą, że znowu czeka nas 10miesięcy wczesnego wstawania, uczenia się, stresu, braku czasu dla siebie. Ale czy naprawdę musi tak być? Każdy z nas sam decyduje o sobie, o tym co chce robić w życiu. Nie sądzicie, że złe nastawienie tylko pogarsza sytuację? Nie bądźmy pesymistami! Ogólnie sama mam negatywne myśli dotyczące życia, ale czas na zmiany. Zróbmy coś, żeby ten rok szkolny nie był tylko nudnym i męczącym obowiązkiem. Popatrzmy na szkołę z innej strony: spotykamy się tam z ludźmi, poznajemy ich, robimy głupoty, a przy okazji mamy szansę się czegoś nauczyć i rozwijać się. Mamy kontakt z rówieśnikami, uczymy się życia w społeczeństwie. I nikt mi chyba nie powie, że nigdy nie miał przypału i beki! Dobra, zostawmy ten temat. Chodzi mi o to, żeby zmienić nastawienie do szkoły i okazać troszkę optymizmu, potraficie? No to udanego roku szkolnego, jak najmniej jedynek i najwięcej uśmiechu! :)
Dzisiejszy dzień jest również rocznicą wybuchu II wojny światowej. To właśnie 75lat temu, w 1939r. Niemcy zaatakowali nasz kraj. Nie będę tutaj się na ten temat rozpisywać, chcę tylko prosić, abyście o tym pamiętali, bo jest to ważna data, a nie każdego to obchodzi, mimo że powinno. Bądźmy patriotami!
Może teraz objaśnię tytuł wpisu. 'Wake me up when september ends' to piosenka napisana przez Billie'go Joe Armstronga po śmierci jego ojca, gdy wokalista miał 10lat. Za każdym razem jak słucham tego utworu mam łzy w oczach. Tytuł to pierwsze słowa artysty po pogrzebie ojca. Już pierwsze dni września były dla niego trudnym czasem... Piosenka opisuje nie tylko żal po stracie bliskiej osoby przez Billie'go. Jest to utwór o tęsknocie i smutku, uczuciach, z którymi spotykamy się na co dzień. Poniżej link, mam nadzieję, że przesłuchacie i pokochacie zarówno 'Wake me up when september ends' jak i cały zespół Green Day. :)
Ciumek!
/Baśka