wtorek, 11 sierpnia 2015

Blog post without idea

Jest po północy, pora kiedy dodaję nowe posty, jednak kompletnie nie mam weny. Nie chcę zaniedbywać bloga, obiecałam sobie, że codziennie coś będę dodawała, ale dzisiaj naprawdę nie wiem co mam tutaj napisać. Siedzę na łóżku i słucham wawy. Nie mam zupełnie humoru, wzięło mnie na wspomnienia i troszkę popłakuję. A w tle disco polo... W takich momentach uświadamiam sobie, że jestem silną osobą, Mimo tych wielu załamań, porażek i wielokrotnego osiągnięcia dna. Potrafię śmiać się, cieszyć, bawić, ale uświadamiam to sobie dopiero, gdy dopada mnie gorszy humor. Myślę sobie wtedy: "kurde, potrafiłaś tyle czasu dawać sobie radę i uśmiechać, mimo problemów, mimo straconych przyjaźni, chwil, mimo błędów, rozczarowań i trudności". Jednak upadam. Nie potrafię być silna cały czas i przy natłoku spraw znowu popadam w stany depresyjne i załamkę. Ale jak widać potrafię sobie ze wszystkim poradzić, co potwierdza moją siłę. W takich momentach przestaję w nią wierzyć, nie potrafię powiedzieć o sobie choćby jednego dobrego słowa. Na szczęście w najgorszym okresie miałam przy sobie K., który nauczył mnie, że po upadku należy się podnieść i iść dalej, na przekór ludziom, pokazując wszystkim wokół oraz samej sobie, że mam w sobie siłę i poradzę sobie. Wspierał mnie zawsze i mówił jak jestem wspaniała, ile potrafię, ile dla niego zrobiłam, Pamiętam jak powiedział, że nigdy nie będzie w stanie mi się odwdzięczyć za to wszystko co dla niego zrobiłam. Poczułam wtedy, że dla kogoś coś znaczę, że jest ktoś, kto docenia moją przyjaźń. To chyba znaczy, że mam jakąś wartość. Choć przecież nic takiego nie robiłam, po prostu byłam przyjaciółką, taką jaką każda przyjaciółka powinna być, byłam prawdziwa, to wszystko. Jednak dla innych to co robię coś znaczy i cieszę się, że mogę czasem komuś pomóc.
Chyba muszę wziąć się w garść i przestać płakać. Trzeba znaleźć w sobie tę siłę, ogarnąć dupę i brnąć przez życie, powoli do przodu, byle nie stać w miejscu. I tak jest lepiej niż kiedyś, chyba mogę być z siebie dumna. A jak z Wami? Macie w sobie pokłady mocy i trzymacie się dobrze? Mam nadzieję, że tak. Może tylko ja jestem rozbitkiem życiowym i nie potrafię sobie poradzić ze wszystkim. Jestem zbyt wrażliwą i emocjonalną osobą. Ludzie mówią, że wystarczy żebym się tak nie przejmowała i będzie lepiej, ale to nie jest takie proste, gdy się ma tak delikatną naturę. Od dziecka byłam płaczliwą osobą, ale nauczyłam się walczyć o swoje. To chyba jakiś plus, prawda? Mimo wszystko, nauczmy się, że nie możemy siedzieć w miejscu czekając na rozwój wydarzeń, bierzmy życie we własne ręce i walczmy o to, co kochamy! Przynajmniej na tyle na ile się da. :)
Mój pies dzisiaj pierwszy raz szedł przez stary most w mojej wsi i strasznie się bał. Jednak udało się przejść, powoli, spokojnie i do celu! Niech to proste wydarzenie pokaże nam wszystkim, że strach jest do pokonania i to my mamy nad nim władzę, nie możemy dać się mu obezwładnić!

No i post napisał się sam, troszkę nie wyszedł, ale gdy nie mam weny to tak jest.
Dobranoc! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz