niedziela, 9 listopada 2014

Death at midnight

Uwielbiam północ. Nie ma wtedy nic. Dzień wczorajszy się już skończył, a dzisiejszy dopiero nadchodzi. To taka magiczna godzina, nie sądzicie? Tak jakby czas się zatrzymał, jakby go wcale nie było. Naruszenie czasoprzestrzeni w naturalny sposób mijania kolejnych sekund. Czy to nie piękne? Lubię tak leżeć w łóżku o północy i myśleć o upływie czasu. Każda sekunda jest wyjątkowa, ona się nie powtórzy. Każda chwila jaką człowiek przeżywa jest niepowtarzalna.
"Nic dwa razy się nie zdarza
nie ma dwóch podobnych nocy
dwóch tych samych pocałunków
dwóch jednakich spojrzeń w oczy"
Zawsze, gdy o tym myślę dopada mnie coś w stylu melancholii, przygnębienia, ale w pewnym momencie także spokoju. Każdego z nas czeka koniec, tak samo jak wszystkim jest przypisany początek. Z tą różnicą, że to od nas zależy jak przeżyjemy swoje życie. To człowiek decyduje o tym co robi, gdzie idzie, jak patrzy na świat. Odwrotnie jest ze śmiercią. Jej nie możemy przewidzieć. Nikt nie wie kiedy ona przyjdzie, może czeka na nas tuż za drzwiami, a może jest daleko, nawet o nas jeszcze nie myśli. Tego nie wiemy, należy więc wykorzystywać każdy dzień jakby był tym ostatnim. No chyba, ze ktoś popełnia samobójstwo, wtedy śmierć jest pewna, ale i upragniona. Jednak spełniona jest tylko śmierć, która kończy owocne życie. Każdy z nas powinien trwać na tym świecie tak, aby mógł powiedzieć, że niczego nie żałuje i było fajnie. Chciałabym umrzeć o północy. Tak poza czasem, poza jakimikolwiek barierami.
/Baśka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz